Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Od 15 sierpnia, gdy talibowie przejęli władzę w kraju, stopniowo narastały demonstracje. Początkowo kobiety gromadziły się w niedużych grupach. Z czasem były to już tłumy. W protestach brali udział zwłaszcza młodzi ludzie, w znacznym stopniu kobiety, którzy dorośli po amerykańskiej inwazji w 2001 r. Na miejsce protestów szybko przyjeżdżali talibowie uzbrojeni w pałki, bicze i broń palną, a następnie rozpędzali zgromadzonych. Według danych ONZ, od 15 sierpnia podczas demonstracji zginęły przynajmniej cztery osoby.
Także dziennikarze przychodzący relacjonować te wydarzenia spotykali się z przemocą. Podobnie jak demonstranci byli bici, a czasami też zatrzymywani. Gdy dwóch pracowników gazety „Etilaatroz”, Taki Dariabi i Nematullah Nakdi, po kilku godzinach wyszło na wolność, ledwie chodzili. W areszcie byli bici kablami, deptano im głowy i kopano. Z bólu kilkakrotnie tracili przytomność.
Talibskie władze zabroniły dziennikarzom relacjonowania protestów. Wyjaśniają, że te ograniczenia wiążą się jedynie z bezpieczeństwem samych reporterów, gdyż podczas niezapowiedzianych zgromadzeń może wydarzyć się wszystko.
Ostatnie zgromadzenie, na którym kobiety były nie niepokojone, to wiec poparcia dla nowych władz. Na jednym z kabulskich uniwersytetów wystąpiło ok. 300 kobiet – niemal wszystkie ubrane w czarne nikaby zakrywające całe ciało, reszta miała niebieskie burki. Machały białymi flagami talibów, gdy przemawiający deklarowali swoje poparcie dla prawa szariatu. W rozmowach z dziennikarzami kobiety utożsamiały się z linią nowych władz.