Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Miał 13 lat, gdy wybuch wojny zmusił go do przerwania nauki. Pracował m.in. w hucie, potem przy budowie niemieckich bunkrów w Cuxhaven, a w 1944 r. został przymusowo wcielony do Wehrmachtu i wysłany na front zachodni (do Cannes we Francji). Stamtąd uciekł na stronę aliancką, wziął udział w walkach w Algierii i we Włoszech.
Po wojnie, mając 25 lat, wyrusza do Rzymu, by rozpocząć przygotowanie do kapłaństwa. Święcenia przyjmuje w 1956 r. Jest księdzem zaledwie sześć lat, gdy zostaje kierownikiem Sekcji Słowiańskiej Biura Prasowego Soboru Watykańskiego II (delikatna to misja, jeśli wziąć pod uwagę manipulatorskie wysiłki władz krajów bloku socjalistycznego, by propagandowo wykorzystać Sobór). Dalsze dzieje księdza, od 1968 r. biskupa i potem arcybiskupa Szczepana Wesołego to do emerytury w 2003 r. nade wszystko duszpasterstwo polskiej emigracji.
Zmarł 28 sierpnia. Miał 91 lat. Pogrzeb odbędzie się 10 września w Katowicach.
Znał Polonię jak nikt inny. Nieustannie odwiedzał Polaków, reprezentował ich przed władzami lokalnych Kościołów, mediował w lokalnych sporach, umacniał, a nade wszystko rozumiał.
Podziwiałem talent rozjemczy biskupa Szczepana w różnych delikatnych sytuacjach. Podziwiałem go także, kiedy przewodnicząc liturgii pogrzebowej prominentnych Polonusów z emigracji, którzy niekoniecznie słynęli z wzorowego życia, potrafił tak ich ukazać, że szerzone przez stugębną (emigrancką) plotkę cienie ustępowały przed rzeczywistymi blaskami ich życia. Zawsze potrafił tak patrzeć na tych zmarłych, chyba po prostu dlatego, że powierzonych swojej opiece ludzi naprawdę znał i kochał. ©℗