Tajemnica szóstej prośby

Bóg nie jest kusicielem ani inicjatorem pokuszenia. To słuszne założenie, tylko czy podzielali je Jezus oraz Mateusz i Łukasz, którzy przekazali nam modlitwę „Ojcze nasz”?

26.08.2019

Czyta się kilka minut

Modlitwa „Ojcze nasz” podczas mszy w jednym z paryskich kościołów, 2015 r. / GODONG / GETTY IMAGES
Modlitwa „Ojcze nasz” podczas mszy w jednym z paryskich kościołów, 2015 r. / GODONG / GETTY IMAGES

Łaciński termin crux interpretum (krzyż interpretatorów/tłumaczy) wskazuje w tekście na miejsca, słowa lub frazy, które są bardzo trudne do wyjaśnienia. Nie brakuje takich w Piśmie Świętym, spisanym w egzotycznych dla nas starożytnych językach: hebrajskim i aramejskim (Pierwszy Testament) oraz greckim (Drugi).

W ostatnim czasie znamiennym przykładem takiego krzyża stała się szósta prośba Modlitwy Pańskiej, przy czym szybko wyszło na jaw, że problemy z nią ciągną się od czasów Kościoła apostolskiego. Ostatnio głośno na ten temat zrobiło się za sprawą papieża Franciszka i jego krytycznych wypowiedzi na temat tradycyjnego przekładu. W rozmowie z ks. Markiem Pozzą, włoskim teologiem i dziennikarzem, mówił: „To tłumaczenie [„nie wódź nas na pokuszenie” – red.] nie jest dobre. Jeśli weźmiemy ostatnie wydanie Biblii zatwierdzone przez Konferencję Episkopatu Włoch, czytamy w nim: »nie dopuść, byśmy ulegli pokusie« (Łk 11, 4; Mt 6, 13). Także Francuzi zmienili tłumaczenie na: »nie pozwól mi, bym uległ pokusie«. To ja ulegam, a nie On mnie kusi, by patrzeć, jak upadłem. Ojciec tak nie postępuje, ojciec natychmiast pomaga powstać. (...) Znaczenie naszej modlitwy jest takie: kiedy szatan mnie kusi, proszę Cię, pomóż mi, podaj mi swoją dłoń”. W starożytności w podobnym duchu szóstą prośbę wyjaśniali niektórzy teologowie i biskupi, jak Tertulian, Cyprian, Hieronim, Augustyn, ale i wielki heretyk Marcjon.

Co powiedział Jezus

Wypada dodać, że dzisiaj coraz częściej tłumacze właśnie na wzór włosko-francuski przekładają szóstą prośbę, uwalniając Boga od jakiejkolwiek odpowiedzialności za pokusy zagrażające ludziom. Tą drogą poszły i polskie tłumaczenia, jak Biblia Tysiąclecia, Biblia poznańska czy Biblia ekumeniczna, ale także Katechizm Kościoła Katolickiego: „Prosimy naszego Ojca, by nas nie »wodził na pokuszenie«. Pojęcie greckie, które występuje w tym miejscu, jest bardzo trudne do przetłumaczenia. Ma ono wiele znaczeń: (...) »nie pozwól, byśmy doznali pokusy«” (nr 2846).

Bóg nie kusi ludzi – to stwierdzenie nie podlega dyskusji. Pozostaje jednak pytanie, czy właśnie o to chodzi w szóstej prośbie Modlitwy Pańskiej. Czy rzeczywiście (greckie) słowa Jezusa można oddać przez „nie dopuść, byśmy ulegli pokusie”. Otóż, sądzę – podobnie jak katoliccy biskupi Niemiec i Kościół ewangelicki w tym kraju – że w Piśmie Świętym nie można w taki sposób przekładać tej prośby. Bliższy oryginałowi jest tradycyjny przekład „nie wódź nas na pokuszenie”. Bp Peter Kohlgraf z Moguncji, mianowany już przez Franciszka, powiedział, że „nie jest rozsądne wypłukiwanie obrazu Boga z wszystkiego, czego nie rozumiem”.

Po grecku szósta prośba Modlitwy Pańskiej ma postać: „kai me eisenenkes hemas eis peirasmon”. Przyjrzyjmy się temu zdaniu słowo po słowie:

kai – to spójnik „i”;

me – partykuła przecząca „nie”;

eisenenkes – czasownik w czasie przeszłym dokonanym (tzw. aoryst), tutaj mający sens grzecznego rozkazu; słowo to pochodzi od czasownika eisphero, który dosłownie i przenośnie znaczy „wnosić”, „wkładać”, „wprowadzać”, „wwodzić” (i taką postać, z podwójnym „w” miało to słowo w przekładzie ks. Wujka, od którego pochodzi nasz tradycyjny przekład);

hemas – zaimek „my” w bierniku – „nas”;

eis – przyimek „do” łączący z biernikiem i oznaczający ruch do środka, do wnętrza;

peirasmon – rzeczownik w bierniku, w mianowniku peirasmos – „próba”, „test”, „pokusa”, „pokuszenie”, w szóstej prośbie chodzi o „pokusę”, a nie o „próbę” czy „testowanie” (np. wiary), na co wyraźnie wskazuje treść prośby piątej i siódmej, w których mowa o „winie/grzechu” i „złu/Złym”; winy, grzechu, zła i Złego konsekwentnie dotyczy także prośba szósta.

Grecki tekst modlitwy „Ojcze nasz” nie dopuszcza tłumaczenia szóstej prośby w duchu przekładu włoskiego czy francuskiego. Jakie zatem argumenty przedkłada się za tego rodzaju tłumaczeniami? Proponuje się racje z jednej strony teologiczne, z drugiej – językowo-egzegetyczne. Zacznijmy od tych drugich.

Zwykły wybieg

Część biblistów, na czele z Francuzem ks. Jeanem Carmignakiem (zm. 1986), wybitnym egzegetą XX wieku, przekonuje, że tłumaczenie w duchu francusko-włoskim narzuca się, gdy szóstą prośbę przełożymy na jeden z języków semickich czasów Jezusa, w których głosił On swoją Dobrą Nowinę.

Niektórzy, jak sam Carmignac, którego dokonania mają tu pierwszorzędne znaczenie, dowodzą, że Ewangelie pierwotnie spisano w języku hebrajskim, a dopiero później – z racji katechetycznych – przetłumaczono na grecki, co znaczy, że za obecnym brzmieniem greckim winniśmy szukać znaczeń semickich. A jeśli szóstą prośbę na powrót przetłumaczymy na hebrajski, dla którego znamienne są formy gramatyczne nieznane językowi greckiemu, to nabiera ona sensu, który można nazwać sprawczym: „spraw, abyśmy nie wchodzili w pokusę” czy „spraw, abyśmy nie ulegli pokusie”.

Ta argumentacja nie przekonuje. Bp Peter Kohlgraf zauważył, że różne próby przełożenia „Ojcze nasz” na języki semickie trudno uznać za zadowalające. Z kolei jezuita Joseph A. Fitzmyer (zm. 2016), inny wybitny biblista XX/XXI wieku, nie bez racji pisał, że tłumaczenie szóstej prośby na język semicki, niechby nawet poprawne, w istocie ma wartość wyłączenie hipotetyczną „i nie jest częścią przekazanej nam modlitwy »Ojcze nasz« ani dziedzictwa chrześcijańskiego, które dociera do nas tylko w języku greckim. A znaczenie greckiego czasownika me eisenenkes jest klarowne: »nie prowadź do« lub »nie wprowadzaj«”. Według autora biblijnego Bóg może w jakiś sposób prowadzić człowieka do sytuacji pokuszenia, nawet jeśli źródłem pokusy nie jest On sam, ale człowiek czy szatan.

W oryginalnym greckim tekście szóstej prośby nie widać śladu hebrajskiej specyfiki semantyczno-gramatycznej, którą przecież chrześcijański tłumacz mógł był bez trudu oddać z pomocą narzędzi języka greckiego. W języku tym, podobnie jak w polskim, żadną sztuką jest powiedzieć „spraw, abyśmy...”. „Dlatego wszystkie próby wyjaśnienia oczywistego sensu tego czasownika poprzez odwołanie do semickiego sprawczego substratu okazują się czystym wybiegiem” – pisał Fitzmyer. Autor ten podkreślał, że propozycje tłumaczenia szóstej prośby w taki sposób, że eliminuje się z niej każdy rodzaj przyczynowości Boga, choćby pośredniej, są „rażącym zniekształcaniem słów samego Jezusa przekazanych nam w natchnionym Piśmie Świętym”. Zgodnie z doktryną Kościoła natchniony przez Ducha Świętego jest wyłącznie tekst hebrajski i aramejski Pierwszego Testamentu oraz tekst grecki Drugiego.

Zakład Boga z szatanem

Z kolei jeśli chodzi o racje teologiczne, które miałyby przemawiać za tłumaczeniem włoskim i francuskim, to kluczową rolę odgrywa w nich fundamentalne i jak najbardziej słuszne założenie, że Bóg nie jest kusicielem, że nie może prowokować pokus w życiu ludzi ani być inicjatorem pokuszenia. Z góry zatem wyklucza się tu tradycyjny przekład „nie wódź nas na pokuszenie”, bo obarcza on Boga odpowiedzialnością za pokusy.

Również ta argumentacja nie przekonuje: jedną rzeczą jest słuszne założenie, a inną to, czy podzielali je Jezus oraz Mateusz i Łukasz, którzy przekazali nam modlitwę „Ojcze nasz”. A założenie to było raczej obce obu tym ewangelistom, o czym świadczą ich opowiadania o kuszeniu samego Jezusa. Wyraźnie mówi się w nich o Boskiej inicjatywie: „Wtedy Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła” (Mt 4, 1-2). Czy i te słowa kiedyś poprawimy? Mateusz i Łukasz nie mają oporów, by w kuszeniu Jezusa widzieć jakiś rodzaj inicjatywy Boga, dlaczego zatem wykluczyć takie znaczenie w wypadku szóstej prośby Modlitwy Pańskiej?

W Piśmie Świętym znajdujemy wiele innych przykładów poglądów, które dziś są nie do przyjęcia, a przecież ich nie poprawiamy. Św. Paweł bez ogródek oświadcza, że Bóg „wydał [pogan] (…) na pastwę na nic niezdatnego rozumu, tak że czynili to, co się nie godzi. Bóg (...) komu chce, okazuje miłosierdzie, a kogo chce, czyni zatwardziałym” (Rz 1, 24. 28; 9, 18). Czy można zgodzić się na to, że Bóg czyni ludzi zatwardziałymi, by – z Jego woli – robili to, czego się nie godzi? Św. Paweł nie miał problemów z wizją Boga, z którego woli i inicjatywy ludzie pogrążają się w grzechu. Tymczasem chrześcijaństwo wierzy, że Bóg jest Miłością. Ale czy to znaczy, że w duchu tej wiary mamy w przekładach dokonać korekty Listu do Rzymian? A co w tym kontekście począć z takimi oto wypowiedziami Pisma Świętego:

„Córko babilońska, pustoszycielko! Błogosławiony, kto ci odpłaci to, coś nam wyrządziła! Błogosławiony, kto pochwyci i roztrzaska niemowlęta twoje o skałę” (Ps 137, 8-9);

„Zesłał więc Jahwe na Izraela zarazę od rana do ustalonego czasu. Umarło wtedy z narodu od Dan do Beer-Szeby siedemdziesiąt tysięcy ludzi” (2 Sm 14-15);

„Patrz! To nieszczęście pochodzi od Jahwe. Dlaczego mam jeszcze nadzieję pokładać w Jahwe?” (2 Krl 6, 33).

„[Bóg mówi:] Ja tworzę światło i stwarzam ciemności, / daję pomyślność, ale i stwarzam zło” (Iz 45, 7);

„Czyż zdarza się w mieście zło, / by Pan tego nie sprawił? (Am 3, 6);

„Dobro i zło, życie i śmierć, / ubóstwo i bogactwo od Pana pochodzi” (Syr 11, 4).

A trzeba przywołać tu także całą Księgę Hioba, ów poemat o bezgranicznym cierpieniu tytułowego męża, ale przecież także jego żony oraz dzieci, które ­musiały tragicznie zginąć – i to z woli i inicjatywy Boga, współpracującego w tym dziele z szatanem: „I rzekł Bóg do Szatana (…): »A zwróciłeś uwagę na sługę mego, Hioba? Bo nie ma na całej ziemi drugiego, kto by tak był prawy, sprawiedliwy, bogobojny i unikający grzechu jak on«. Szatan na to do Pana: »Czyż za darmo Hiob czci Boga? Czyż Ty nie ogrodziłeś zewsząd jego samego, jego domu i całej majętności? Pracy jego rąk pobłogosławiłeś, jego dobytek na ziemi się mnoży. Wyciągnij, proszę, rękę i dotknij jego majątku! Na pewno Ci w twarz będzie złorzeczył«. Rzekł Pan do szatana: »Oto cały majątek jego w twej mocy. Tylko na niego samego nie wyciągaj ręki«” (Hi 1, 7-12).

Jak czytamy w Księdze Syracha: „Dziecko, jeżeli masz zamiar służyć Panu, przygotuj się na pokuszenie (peirasmon)!” (Syr 2, 1). Sposób myślenia takich pisarzy starożytnych, jak autorzy Księgi Hioba czy Księgi Syracha, „opiera się na przekonaniu, że Bóg prowadzi swój lud we wszystkich czasach i jest z nim nawet wtedy, gdy prowadzi go na próby, pokuszenia, ale i zło” (J.A. Fitzmyer). Czy z tej racji całą Księgę Hioba, a i niektóre fragmenty Księgi Syracha mielibyśmy poddać teraz korekcie?

Oprócz grzechu

Poprawianie biblijnych tekstów o Bogu, który czyni dobro, ale i zło; który daje życie, ale i zabija tysiące ludzi; który obdarza szczęściem i karze nieszczęściem; który testuje z pomocą szatana wiarę swoich wyznawców, sprowadzając na nich zło, cierpienie, śmierć; i który wodzi ludzi na pokuszenie – musiałoby skutkować powstaniem zupełnie nowej Biblii. Tylko czy byłaby to Biblia Jezusa z Nazaretu?

Fundament wiary chrześcijańskiej – Pismo Święte – jest dzieckiem czasów, w których je kształtowano. Poszczególne Księgi należą do konkretnego świata i kultury, których wiele elementów już dawno przeminęło, ale ich znaczenie wciąż jest istotne dla naszej wiary. Biblia jest jej normą, ale jako należąca do świata, który przemija – i właśnie jako taka jest wyzwaniem dla wiary.

Pismo Święte – zgodnie z doktryną Kościoła – ma dwóch autorów: Boga, autora głównego (causa principalis – przyczyna pierwszorzędna), oraz człowieka (causa instrumentalis – przyczyna narzędziowa), a właściwie wielu ludzi, którzy na swoją ludzką, czyli ograniczoną miarę, nie bez problemów, potknięć i błądzenia, starali się dać wyraz swojej wierze w Boga: najpierw w słowie mówionym, a potem spisanym. Dzisiaj niektóre z tych słów rodzą trudności dla naszej wiary, jak w wypadku szóstej prośby „Ojcze nasz”.

Jak sobie z nimi radzić? Jedną z odpowiedzi sugeruje ks. Mariusz Rosik, biblista z Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu: „W pierwotnych formach religijności wszystko, co wydarzyło się – dobro i zło – Żydzi przypisywali Bogu (stąd w Starym Testamencie znajdują się karty, które obrazują Boga jako sprawcę nieszczęść). Dopiero wówczas, gdy monoteizm był już silnie utwierdzony, Bóg objawił prawdę, iż szatan jest przeciwnikiem tak człowieka, jak Boga, i że to właśnie ów zły w swej naturze duch stoi ostatecznie za każdym złem. W czasach Jezusa prawda ta była już znana, aczkolwiek posługiwano się jeszcze językiem najstarszych ksiąg Biblii hebrajskiej, w których Boga widziano także jako autora nieszczęść. Właśnie takim językiem posługuje się Mateusz (Jezus) w Modlitwie Pańskiej”.

Jezus w szóstej prośbie wyraził pogląd, który z czasem – słusznie – został porzucony. Pogląd ten w takim stopniu stał się dla wiary obcy, że zwykle nawet nie dopuszczamy do siebie myśli, iż mógł go głosić Syn Boży. Tymczasem było to możliwe, bo Syn Boży był/jest przecież człowiekiem, konkretnym człowiekiem, należał do kultury i świata, które w tym czy innym stopniu przemijają. Mówił konkretnym językiem, którego absolutna większość Jego wyznawców nigdy nie rozumiała i nie zrozumie.

Niekiedy, choćby w wypadku słów „nie wódź nas na pokuszenie”, mamy problemy z wiarą w to, że Syn Boży stał się prawdziwym człowiekiem. Niekiedy tę wiarę zdaje się przesłaniać wiara w Jego prawdziwe Bóstwo. A przecież – zgodnie z dogmatem ogłoszonym na soborze chalcedońskim (451 r.) – chrześcijanie wyznają „jednego i tego samego Syna, Pana naszego Jezusa Chrystusa, (...) prawdziwego Boga i prawdziwego człowieka, (...) podobnego nam we wszystkim oprócz grzechu”.

We wszystkim oprócz grzechu. Jak pisał w podobnym kontekście ks. Horacio E. Lona, znany teolog z Argentyny: „Dogmatyczne wyjaśnienia Soboru w Chalcedonie (...) przypominają o tym, że w Synu Bożym zjednoczone są dwie natury – Boska i ludzka – »bez zmieszania«. Z wypowiedzi teologicznej na temat »unii hipostatycznej« (osobowej) nie można po prostu wnioskować, że Jezus wiedział wszystko z góry. (...) Podobnie jak Jezus dzielił ze swymi współczesnymi ówczesny światopogląd, tak samo dzielił ograniczoną wiedzę pojedynczego człowieka”.

Co innego liturgia

Czego nie godzi się robić w wypadku Pisma Świętego, godzi się jednak w wypadku liturgii. Natchnionej Biblii nie wolno poprawiać, ale możemy poprawiać teksty liturgiczne, także w odniesieniu do tekstów Pisma Świętego. Uczy nas tego tradycja liturgii. Przykładem słowa ustanowienia Eucharystii: w Nowym Testamencie mamy cztery różnie brzmiące teksty jej ustanowienia – ale żadna liturgiczna modlitwa eucharystyczna, nawet wczesnej tradycji chrześcijańskiej, nie posłużyła się nimi w dosłownym brzmieniu. Ks. Toan Joseph Do na łamach „Commonwealth” pisał: „Żaden tekst z okresu wczesnej tradycji apostolskiej, czy po łacinie, czy w jakimkolwiek innym języku, nie był dosłownym tłumaczeniem tekstów greckiego Nowego Testamentu”.

Jeśli jest to możliwe wobec modlitwy eucharystycznej, to czyż nie powinno być możliwe w przypadku „Ojcze nasz”? Tą właśnie drogą poszedł Episkopat Francji, decydując się w 2013 r. – z aprobatą Watykanu – na korektę brzmienia szóstej prośby właśnie w liturgii. Krok ten tak wyjaśnił Episkopat Kanady: „Wcześniejszy, bardziej tradycyjny przekład został zmodyfikowany nie dlatego, że był niepoprawny, ale dlatego, że łatwo może być błędnie zrozumiany”. Na początku czerwca Watykan potwierdził podobny krok Episkopatu Włoch. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2019