Świat bez Kodaka

Firma Kodak ogłosiła bankructwo. Przyczyną kłopotów giganta, który nauczył Amerykanów czerpać przyjemność z fotografowania oraz wynalazł większość technologii związanych z fotografią tradycyjną i cyfrową jest... popularność fotografii cyfrowej.

30.01.2012

Czyta się kilka minut

W kwietniu 1888 r. amerykański biznesmen i wynalazca George Eastman zarejestrował znak firmowy Kodak. Od kilku już lat produkował suche płyty fotograficzne, nowinkę technologiczną, pozwalającą fotografom zwiększyć okres między procesem naświetlania a wywoływaniem zdjęć z 10 minut do kilku dni. Skok technologiczny był ogromny, dzięki innowacji fotograf nie musiał zabierać w plener ciemni i wszystkich odczynników, a jedynie aparat i kilka płyt. To uczyniło fotografię znacznie prostszą, choć wciąż wymagała sporo wiedzy, umiejętności i... kondycji, bowiem sprzęt był niewiarygodnie ciężki.

Ty naciskasz guzik...

Eastman wpadł na genialny pomysł, który łatwo mógł przekuć w sukces rynkowy. Potrzebował chwytliwej nazwy i wspólnie z matką wymyślili słowo „Kodak”, bawiąc się różnymi układami liter. Eastman chciał, by nazwa zaczynała się na K, bo K było bardzo elegancką literą, i żeby nie przypominała żadnego innego słowa: w końcu potrzebna była, by rozpocząć sprzedaż zupełnie nowego produktu. W 1885 r. Eastman opatentował film w rolce, czyli emulsję naniesioną na elastyczne podłoże, zamiast na szklaną płytę. Takiego materiału potrzebował Thomas Edison, eksperymentujący z rejestracją ruchomych obrazów, a z czasem klientami Eastmana stali się dwaj francuscy przedsiębiorcy, bracia Lumière. Eastman – czując potencjał produktu – w 1887 r. kupił licencję na uchwyt do filmu, opatentowany przez Davida Hustona, i mając właściwą nazwę na „k”, zaczął sprzedawać aparaty fotograficzne. Tak rozpoczęła się era fotografii dla zwykłych ludzi, której przez następne sto lat niekwestionowanym królem była firma Kodak.

Pierwszy aparat Kodaka zrobiony był z drewna, we wnętrzu znajdowała się rolka filmu starczająca na wykonanie 100 zdjęć. Obiektyw był bardzo prosty, bez możliwości nastawiania ostrości, a zdjęcia okrągłe, o średnicy ok. 6,5 centymetra. Po naświetleniu filmu odsyłało się cały aparat do fabryki, gdzie film był wyjmowany, wywoływany i wykonywane były odbitki.

Aparat kosztował 25 dolarów, a wykonanie odbitek i ponowne załadowanie nienaświetlonym filmem – 10 dolarów. Nie było to mało, gdyż w tym czasie uncja złota kosztowała 19 dolarów, dziś zaś – 1700. Tak więc z dzisiejszego punktu widzenia wartość pierwszego aparatu Kodaka wynosiła mniej więcej... 2400 dolarów. Nie ma się czemu dziwić, że przez następne lata Eastman zmuszał swoich pracowników do zbudowania aparatu, który kosztowałby ówczesnego dolara, czyli mniej niż 100 dolarów według dzisiejszych stawek.

Wraz z aparatem powstał slogan reklamowy „Ty naciskasz guzik, my zajmujemy się resztą”, który był przez następne lata mottem Kodaka – firma robiła wszystko, by fotografowanie uczynić dla użytkownika możliwie najprostszą czynnością.

Kolejny aparat Kodaka, choć znacznie bardziej zaawansowany technologicznie, kosztował około 8 dolarów, wykonany był również z drewna, zawierał kilka mechanizmów pozwalających m.in. na naciągnięcie migawki, przewinięcie filmu. Co więcej, fotograf mógł samemu wymienić film w normalnym świetle, bez konieczności wchodzenia do ciemni. W ten sposób zwiększył się „przerób” filmów na pojedynczy aparat, co oczywiście oznaczało większe zyski dla Kodaka.

Pomysł aparatu za dolara udało się zrealizować dopiero w 1900 r., kiedy Kodak wypuścił model Brownie. To ten aparat zapewnił Kodakowi hegemonię na rynku aparatów dla mas. Brownie stał się rynkowym hitem, różne jego wersje sprzedawano w milionach sztuk przez następnych 70 lat. Wszystkie kosztowały mniej niż 10 dolarów, z reguły cena oscylowała w okolicach 5 dolarów za fabrycznie nowy egzemplarz.

Kina w płomieniach

Tymczasem Eastman sprytnie proponował kolejnym twórcom aparatów, że będzie dla nich robił filmy, co ci przyjęli z zadowoleniem, bowiem proces produkcji materiałów fotograficznych nie był prosty i tani. W ten sposób konkurenci stali się kontrahentami, a Kodak zapewnił sobie rynek zbytu nie tylko na filmy do swoich aparatów, ale także do innych. W pewnym momencie Kodak miał nieledwie wszystko: w 1976 r. jego udział w rynku aparatów fotograficznych w Ameryce wynosił 80 proc., a w sprzedaży filmów 90 proc.

Historia Kodaka splata się także ściśle z historią amerykańskiego (i nie tylko) przemysłu filmowego. O ile ludzi zajmujących się produkcją filmową jest zdecydowanie mniej niż fotografów, o tyle wymagania i budżety tych pierwszych od zawsze były ogromne. Eastman od początku kinematografu wiedział, że nowa dziedzina sztuki będzie potrzebować setek kilometrów taśmy fotograficznej i z tego choćby powodu warto z jej twórcami współpracować.

To w laboratoriach Kodaka powstawały pierwsze filmy i to Kodak wprowadził na rynek pierwszą niepalną taśmę już w 1909 r., która zresztą okazała się sporą wpadką, bo wprawdzie nie paliła się jak celuloid, ale z drugiej strony po kilku latach stawała się bardzo krucha i łamliwa. Ostatecznie Kodakowi udało się opracować niepalną taśmę w 1948 r., a produkcję celuloidowych materiałów dla filmowców zakończył w roku 1952. Do tego czasu wizyta w kinie mogła się skończyć bardzo źle, po wielekroć sale projekcyjne stawały w płomieniach, a śmiertelne wypadki nie należały tu do rzadkości.

Celuloid odbił się jeszcze echem w 1978 r., kiedy doszło do dwóch wypadków samozapłonu materiałów archiwalnych – wówczas w George Eastman House spłonęły negatywy 330 produkcji filmowych, a w Narodowym Archiwum Stanów Zjednoczonych 4,5 tys. kilometrów filmów dokumentalnych.

Do dziś dział Kodaka zajmujący się produkcją materiałów filmowych jest jedną z niewielu dobrze prosperujących gałęzi firmy, choć po prawdzie technologia cyfrowa i tu podgryza jego rolę. Już w 2001 r. pojawiły się pierwsze filmy kręcone całkowicie bez użycia taśmy, w tym „Atak klonów” George’a Lucasa.

W 2009 r. „Slumdog. Milioner z ulicy” był pierwszym filmem nakręconym cyfrowo, który zdobył Oskara (wręczonego zresztą w Kodak Theatre w Hollywood).

Imperium

Formalnie George Eastman był prezesem Kodaka tylko w latach 1921-25, ale miał wpływ na większość decyzji biznesowych i technologicznych firmy przez całe swoje życie. Firma przyniosła mu fortunę, którą bardzo szybko zaczął rozdawać, fundując szkoły, uczelnie wyższe i przede wszystkim różnorakie ośrodki zdrowia, dorównując wielkością kwot wydanych na cele charytatywne Rockefellerowi, choć czynił to z mniejszym rozgłosem.

Cierpiał na nieuleczalną wówczas chorobę kręgosłupa, popełnił w 1932 r. samobójstwo, zostawiając list „Moje dzieło jest skończone, na co mam czekać?”.

Kolejny wielki wynalazek Kodaka, film Kodachrome z 1935 r., umacnia pozycję firmy na rynku. Wprawdzie fotografię kolorową wynaleziono długo przed Kodakiem, ale tylko ta firma, zgodnie z dewizą „ty naciskasz guzik, my zajmujemy się resztą” ściągnęła proces na ziemię. Pierwotnie filmy sprzedawane były jako 16-milimetrowa taśma do kamer. Operator musiał załadować film, naświetlić, a potem odesłać do Kodaka w celu wywołania. Cały skomplikowany proces produkcji kolorowego pozytywu był zmartwieniem korporacji. Filmy do aparatów fotograficznych pojawiły się dopiero w 1938 r., trzy lata później możliwość wykonywania kolorowych odbitek. Dopiero w 1942 r. Kodak pokazał negatywowy film kolorowy Kodacolor, dzięki któremu wykonywanie papierowych odbitek stało się łatwiejsze niż w przypadku Kodachrome. Co ciekawe, w 1936 r. Agfa, przed Kodakiem, wypuściła prostszy w obróbce film, ale do roku 1970, zapewne dzięki sile przebicia marki, królował proces Kodachrome.

Lata 70. ubiegłego wieku to najwspanialszy okres Kodaka. Ma wszystko, o czym może zamarzyć firma. Oprócz działów fotograficznych i filmowych również sporą część rynku sprzętu medycznego, jest w zasadzie monopolistą w kwestii archiwizacji dokumentów w amerykańskich bankach. Inżynierowie Kodaka budują jeden z pierwszych, jeśli nie pierwszy aparat cyfrowy, rejestrujący obraz na taśmach magnetofonowych, i patentują rozwiązanie pozwalające na produkcję obrazów kolorowych z matryc cyfrowych. Rozwiązanie zwane jest filtrem Bayera, oznacza wyposażenie matrycy aparatu w mozaikę filtrów czerwonego, niebieskiego i zielonego, które pozwalają uzyskać informację o kolorze.

Do dziś praktycznie każdy aparat cyfrowy – od profesjonalnych średnioformatowców poprzez lustrzanki aż po telefony komórkowe – wykorzystuje to rozwiązanie.

Ale prosperity lat 70. sprawia, że menedżerowie Kodaka, pewni siły swej marki, zaczynają również popełniać błędy. Są przekonani, że Amerykanie nie odwrócą się od swojego ulubionego dostawcy, nie wróżąc firmie Fujifilm sukcesu na amerykańskim rynku. Odmawiają sponsorowania igrzysk olimpijskich w Los Angeles w 1984 r., wykorzystuje to japoński konkurent, który wbija się klinem w rynek filmów fotograficznych i wykrawa sobie 10-procentowy kawałek tortu. W ciągu następnej dekady Fujifilm zdobywa 17 proc. rynku w mateczniku Kodaka, podczas gdy Kodak przegrywa batalię o serca Japończyków.

Cyfrowa rewolucja

W latach 90. ubiegłego wieku Kodak bardzo prężnie rozwija dział profesjonalnych aparatów cyfrowych. Pierwsze cyfrowe lustrzanki reporterskie to canony i nikony, wyposażone w cyfrowe matryce Kodaka i moduły do przechowywania danych. Pierwszy taki aparat, model DCS 100, to Nikon F3, wyposażony w matrycę o rozdzielczości 1,3 megapiksela i moduł logiczno-zasilający wielkości telefonu komórkowego, ale ówczesnego telefonu komórkowego, czyli o jeden rozmiar mniejszy od kaloryfera. Z czasem udało się Kodakowi zminiaturyzować lustrzankę do tego stopnia, że wszystko można było unieść jedną ręką (choć wymagało to krzepy). Głównymi klientami Kodaka były agencje fotograficzne, a koszt jednego aparatu oscylował w okolicach 30 tys. dolarów (dziś oznaczałoby to ok. 5 razy więcej).

W 1999 r. pałeczkę przejęli producenci profesjonalnego sprzętu fotograficznego. Kodak mógł bazować tylko na konstrukcjach lustrzanek używających filmów, producenci lustrzanek mieli możliwości projektowania aparatów dopasowanych do nowych możliwości, jakie stwarzała technologia cyfrowa. Ostatecznie Kodak poddał się w 2004 r., wypuszczając ostatnią swoją lustrzankę cyfrową. Co dziwniejsze, w tym samym roku kupił japońską firmę Chinon, produkującą aparaty fotograficzne, również lustrzanki, ale przeprofilował ją na produkcję aparatów kompaktowych.

Rewolucja cyfrowa podkopuje fundamenty funkcjonowania Kodaka. O ile w czasach fotografii chemicznej firma mogła skupić się na dostarczaniu materiałów eksploatacyjnych dla produktów konkurencji, o tyle w czasach cyfrowych konkurencja właściwie nie potrzebuje Kodaka.

Kodak usiłuje się ratować, wprowadzając na rynek w kooperacji z Lexmarkiem drukarki atramentowe, pozwalające na łatwe przenoszenie zdjęć z pamięci aparatu na papier, znów zgodnie z dewizą – ty naciskasz guzik, my zajmujemy się resztą. Dostarcza również kioski, w których można samodzielnie wywoływać zdjęcia z aparatów cyfrowych i uruchamia Kodak Gallery, służącą głównie do zamawiania zdjęć. Ale przegrywa batalię za batalią. Produkty Kodaka nie podbijają ani serc Amerykanów, ani żadnych innych. O ile w 2004 r. firma jest numerem 1 w sprzedaży aparatów cyfrowych w USA, o tyle w ciągu kilku lat spada na odległe pozycje. Galeria Kodaka ma 60 milionów użytkowników, ale to tylko jeden z kilkunastu serwisów, gdzie można przechowywać zdjęcia. Co więcej, na początku funkcjonowania Kodak bardziej nastawiony był na wykonywanie odbitek i sukcesywnie kasował stare zdjęcia, co sprawiało, że serwisy takie jak Google, Picasa czy Flickr przejmowały użytkowników, którzy chcieli po prostu pokazać zdjęcia znajomym, a nie wykonywać odbitki.

Firma na początku cyfrowej ery fotografii, czyli na przełomie wieków, ma sporo dobrych pomysłów, ale nie potrafi ich sprzedać albo żąda absurdalnych cen. Matryc do aparatów praktycznie nikt nie chce od nich kupować, dziś z marek niezależnych wykorzystuje je tylko Leica, której udział w rynku wynosi mniej niż promil. W 2001 r. Kodak zaczyna sprzedaż ramki cyfrowej wyświetlającej zdjęcia, ale jedyny sposób na umieszczenie w niej zdjęć to wykupienie abonamentu, by łączyła się raz na tydzień przez telefon z serwisem Kodaka. Abonament jest drogi, co najmniej 10 dolarów miesięcznie, a samo urządzenie do tanich nie należy. Ramka Kodaka staje się finansową klapą, a konkurencja czeka z takim produktem jeszcze kilka lat.

Równocześnie szefostwo firmy nie chce wierzyć, że pozycja filmów fotograficznych może zostać podkopana. W 2001 r. spadek sprzedaży menedżerowie tłumaczą sobie atakami na WTC. Przez kilka lat nie przyjmują do wiadomości, że przyszłość fotografii jest cyfrowa.

***

Od 2007 r. firma zaczyna wyprzedawać srebra rodowe. Zamyka fabryki filmów. Co ciekawsze, działy są sprzedane firmom trzecim. Na przykład papiery fotograficzne do drukarek atramentowych z logiem Kodaka produkuje dziś firma nienależąca do koncernu. Podobnie z działami zajmującym się produktami medycznymi. W tym roku firma zaczęła też serię procesów sądowych o łamanie praw patentowych, które przyniosły jej blisko miliard dolarów. Nie zmienia to faktu, że rok 2007 był jak na razie ostatnim, w którym Kodak przyniósł dochód. Dwa lata później Kodak ogłasza koniec produkcji slajdu Kodachrome, który przez ponad 50 lat towarzyszył fotografom. W styczniu 2012 r. koncern wystąpił do sądu o ochronę przed wierzycielami, czyli innymi słowy – ogłosił bankructwo. Szefostwo liczy na to, że pozwoli im to zrestrukturyzować firmę i sprawić, by wreszcie zaczęła przynosić zyski.

Oczywiście proces upadłościowy nie oznacza, że nazwa Kodak zniknie z rynku. Wielki konkurent Kodaka, Polaroid, który pokonał go na polu materiałów do fotografii natychmiastowej (a bankructwo ogłosił w 2001 r.) do dziś istnieje jako marka i wciąż sprzedawane są produkty fotograficzne z logo tej firmy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodzony w 1971 r. Dziennikarz naukowy, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Absolwent Wydziału Matematyki, Informatyki i Mechaniki Uniwersytet Warszawski (kierunek matematyka). W latach 80. XX w. był współpracownikiem miesięcznika komputerowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2012