Stany skupienia

Z każdym rokiem kurczy się nadzieja, że przyjdzie. Kiedyś było to oczywiste, ale z biegiem lat oczywistość topniała jak księżyc, gdy mija pełnia.

20.02.2017

Czyta się kilka minut

​No bo jak nie utracić wiary w krainie, gdzie królują mrok, szara czerń, mokre i zimne, i lodowaty wiatr wypadający zza węgła jak zbój. W krainie, gdzie zmierzch trwa od świtu. Jak zachować wiarę, gdy kosmos wystawia nas na próbę? No jak, kochani Polacy? Jak doczekać długich lutowych dni?
No cóż – nie ma po prostu innego wyjścia. Uwięzieni jesteśmy w kołowrocie czasu niczym szczur w klatce. Niczym chomik w swojej karuzeli. A czy drobiący chomik wierzy w Kres Czasów? Ni chu chu nie wierzy. Drobi. Tak jak i my, bezlitośnie zagnani do zagrody wszechświata. Uwiązani na pastwisku wieczności.
No ale przyjdzie. 15 lutego wszystko wskazuje, że oto nadejdzie cykliczne zbawienie wiosny. Owce oczywiście też w to wierzą. Wychodzą na świat i ustawiają się bokiem do słońca. Pod niebieskim bezkresem, na białej połaci wchłaniają ciepło. Gdy podejść i wsunąć palce w ich wełnę, to wewnątrz jest trochę lepka od lanoliny, miękka i rozgrzana. Niby stałocieplne, ale jakby pęczniały, wzdymały się od temperatury ciągnącej z głębi wszechświata. Znieruchomiałe chłoną promieniowanie, które rządzi życiem. Nawet żuć przestają i stoją jak doskonałe odbiorniki świetlistej energii.
Tak więc wiosna nadejdzie. Przecież nie może wystrychnąć na dudka prostych i pięknych zwierząt. Nawet nas raczej nie wystrychnie, chociaż zasłużyliśmy. Rozgęgani na własny temat, rozmizdrzeni, wpatrzeni w swoje małpie harce powinniśmy przecież rozpraszać przedwieczny mrok naszymi świecidłami, naszą fotowoltaniką, naszą fluorescencją. Ale przecież nie dajemy rady. Półprzezroczyści, wynędzniali i bladzi, niczym głębinowe ryby, wyczekujemy jasnego nieba i długich dni – jak Drugiego Przyjścia.
Oczywiście to się odwleka. Mami nas jak błędne ognie. Teraz też tak jest. Nadzieja nadzieją, a prognozy prognozami. Jutro znów będzie mgła. Znów zapowiadają całodzienny zmierzch, znów Uherec i Mareszka pogrążą się w burym tumanie, znów szare niebo osiądzie nad doliną, by odebrać nam światłość. Znów przyjdzie brodzić w zimnym i mokrym powietrzu, a owce wcale nie będą się kwapić do wyjścia. Bo tak jest z wiarą: wciąż wystawiana jest na próbę.
Jakiś pogański felieton mi wychodzi. Wiem. Jakiś kult solarny uprawiam na łamach tygodnika katolickiego. Przez okno widzę białe czaszki umarłych zwierząt. Pogoda obrała je z organiczności. Deszcz, wiatr i słońce zostawiły samą mineralność. Nie boję się ich ani nie brzydzę. Wokół szałasu, w którym piszę, mam groby owiec, suki, psa. Pod dziką gruszą leży ta, przy ścieżce ten, na skarpie nad potokiem to. Przechodząc każdego dnia, mogę sobie wyobrażać ich istnienie i przywoływać ich imiona. Bo przecież Pan, jeśli chciał dać nam jakiś znak, to przemówił do nas językiem, który jesteśmy w stanie zrozumieć: ciało, kość, światło, ciemność, chłód. Pory roku i stany skupienia materii. Bo przecież jeśli jest naszym Panem, to raczej chce nas zbliżyć do siebie, niż oddalić. I w związku z tym nie będzie przecież wysyłał nam do rozwiązania jakichś zagadek, niczym Sfinks.
Tak sobie myślę u progu wiosennych dni. Myślę i pokornie oczekuję pocieszenia. We wsi szczekają psy. Niedługo wzejdzie księżyc. Parę dni temu, albo parę nocy, widziałem, jak samotna sarna szła obok szałasu. Było tuż po pełni i rzucała długi cień. Było też zupełnie, absolutnie cicho. Słyszałem, jak pod jej racicami chrzęści zmrożony śnieg. O sto metrów ode mnie. Widziałem ją, jej cień, i słyszałem cichy chrzęst. Księżyc był złoty, jasny, odległy, stał nad Uhercem i zapewne nad setką albo i tysiącem innych gór. Zapewne po to, by rzeczy, ludzie i zwierzęta mogły nocą rzucać cienie. Amen. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się w 1960 roku w Warszawie. Mieszka w Beskidzie Niskim. Prozaik i eseista. Autor Murów Hebronu, Dukli, Opowieści galicyjskich, Dziewięciu, Jadąc do Babadag, Taksimu, Dziennika pisanego później, Grochowa, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wschodu… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2017