Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
STRASZLIWE POCZUCIE WINY” za współudział w stworzeniu „narzędzi rozszarpujących tkankę społeczną” wyraził z końcem roku były wiceprezes Facebooka ds. pozyskiwania użytkowników Chamath Palihapitiya. Niedługo po tym, jak współzałożyciel FB Sean Parker stwierdził, że portal wykorzystuje słabe punkty ludzkiej psychologii.
TAKA BYŁA POINTA ROKU w mediach społecznościowych. Rozpoczął go manifest szefa FB, Marka Zuckerberga, który w lutym przyznał, że martwi go rola portalu w roznoszeniu fałszywych newsów, wzmacnianiu sensacjonizmu i polaryzacji ludzi w bańkach wzajemnej adoracji (filter bubbles), gdzie widzą obraz świata i słyszą opinie tylko tych, z którymi się zgadzają. Wtedy, niedługo po zwycięstwie Donalda Trumpa, pytał: „Czy naprawdę budujemy taki świat, jakiego pragniemy?”.
ŻE TO KWESTIA ŻYCIA I ŚMIERCI, okazało się jesienią: media donosiły, że mechanizm ten przyczynił się do nakręcania spirali nienawiści wobec birmańskich Rohindżów, ofiar czystek etnicznych.
GRILLOWANIEM PRAWNIKÓW Twittera, Google’a i Facebooka zajął się w listopadzie Senat USA. Chodziło o wpływ Rosji na wybory poprzez te platformy. Pełnomocnika FB senator Al Franken pytał, jak to jest, że portal, który w każdej chwili łączy miliardy punktów danych, nie połączył dwóch kropek: amerykańskich reklam wyborczych i rosyjskich rubli, którymi za nie zapłacono.
„NIE O ROSYJSKIE REKLAMY tu chodzi – przestrzegał jednak Palihapitiya. – Erodują fundamenty stosunku ludzi wobec siebie”, bo miejsce współpracy i debaty zajmuje popieranie samych swoich. „Zajrzyjcie w głąb siebie – apelował. – Musicie zdecydować, ile jesteście skłonni oddać z własnej intelektualnej niezależności”.
CZY ROK 2018 przyniesie debatę o social mediach? Na to wygląda z perspektywy mojej bańki filtrującej. ©(P)