Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Osiemdziesięciosiedmioletni mężczyzna zostaje przyjęty na ostry dyżur po tym, jak upadł i stracił przytomność. Lekarze stwierdzają śpiączkę, a dzięki rezonansowi magnetycznemu mózgu lokalizują podtwardówkowe krwiaki, które następnie usuwają chirurgicznie. Jednak stan pacjenta pogarsza się raptownie i wkrótce umiera on z powodu zatrzymania akcji serca. Dzieje się to, gdy mężczyzna wciąż podłączony jest do elektroencefalografu (EEG), nieprzerwanie mierzącego aktywność jego mózgu. W taki oto sposób międzynarodowy zespół neurologów kierowany przez Raula Vicente z Uniwersytetu w Tartu dostał w swoje ręce najbardziej drobiazgowy jak dotąd zapis aktywności mózgu z pogranicza życia i śmierci.
Z wyników zaprezentowanych niedawno w czasopiśmie „Frontiers in Aging Neuroscience” trudno wyciągać uniwersalne wnioski, ponieważ mówimy wyłącznie o obserwacji jednego pacjenta z uszkodzonym mózgiem. Ale i tak pokazały one co najmniej tyle, że jedno z popularnych założeń neurobiologów było błędne.
Chodzi o nieustającą aktywność mózgu, która towarzyszyła śmierci podłączonego do EEG pacjenta jeszcze przez kilka chwil od momentu, gdy zatrzymało się jego serce. Wcześniej uważano, że wraz z ustaniem akcji serca aktywność neuronów robi się chaotyczna i stopniowo zanika. Tymczasem u badanego 87-latka, mimo braku pulsu, w niektórych obszarach mózgu przez jakiś czas wciąż generowane były nowe, skoordynowane fale.
O czym mogły one świadczyć? Czy umierający człowiek czegoś doświadczał? Autorzy raportu z badania są oczywiście ostrożni, zdając sobie sprawę z ograniczeń pojedynczej obserwacji. Niemniej, jak zaznaczają, zaobserwowana u umierającego aktywność mózgu wygląda podobnie do tej, którą rejestruje się, gdy dana osoba coś sobie przypomina.
Na bazie tej obserwacji spekulują oni, że zgodnie z popularnym przekonaniem i z relacjami osób, które przeżyły tzw. doświadczenia bliskie śmierci, tuż przed zgonem rzeczywiście może nam przelatywać przed oczami nasze życie. Trudno oczywiście powiedzieć, czy chodziłoby tutaj o odtworzenie kluczowych momentów zapisanych w naszej pamięci długotrwałej, czy też o spontaniczny powrót do jednego, mniej lub bardziej losowego wspomnienia. Potrzeba, rzecz jasna, więcej danych, by zacząć rozważać, na czym dokładnie polega ta przedśmiertna retrospekcja. Jednak nawet precyzyjne zbadanie aktywności mózgu w chwili śmierci nie da nam pewności co do tego, jak wygląda doświadczenie umierającego – jest to naturalne ograniczenie badań neurobiologicznych, które mówią coś o stanie materii, ale niekoniecznie o stanie umysłu.
Autorzy wspomnianej publikacji zaznaczają, że mówimy o mózgu dalekim od stanu „normalnego” – ze względu na obecność krwotoku i obrzęku. Poza tym 87-latek był pod wpływem wielu leków, które mogły mieć istotny wpływ na jego aktywność neuronalną. Jednak, co ciekawe, wyniki częściowo przypominają te uzyskane w badaniach neuroobrazowych nad umierającymi gryzoniami.
Być może dalsze badania porównawcze i symulacje komputerowe dostarczą nam więcej danych dotyczących tej zaskakująco złożonej aktywności mózgu w momencie śmierci. Kontrolowane eksperymenty z udziałem ludzi – złoty standard nauki – z oczywistych powodów nie wchodzą tu w grę.©