Skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec zmierza po zwycięstwo w landach graniczących z Polską

Scena polityczna Niemiec staje się coraz bardziej dynamiczna – i traci swoją przewidywalność. Kształtuje się silny blok prorosyjski: zarówno AfD, jak też nowa lewicowa partia Sahry Wagenknecht są otwarcie rzecznikami interesów Rosji.

05.03.2024

Czyta się kilka minut

Protest przeciw AfD przed Reichstagiem, siedzibą parlamentu federalnego. Na plakacie sparafrazowano słowo „ekelhaft“ (dosłownie: obrzydliwość). Berlin, 3 lutego 2024 r. / Fot. Adam Berry  / AFP / East News
Protest przeciw AfD przed Reichstagiem, siedzibą parlamentu federalnego. Na plakacie sparafrazowano słowo „ekelhaft“ (dosłownie: obrzydliwość). Berlin, 3 lutego 2024 r. / Fot. Adam Berry / AFP / East News

Chcę głośno zaprotestować przeciwko prawicowemu ekstremizmowi i AfD – mówiła z przekonaniem tygodnikowi „Der Spiegel” Sabrina Walter, 33-letnia matka trójki dzieci, uczestniczka demonstracji we Freisingu nieopodal Monachium.

Bawarska prowincja nie jest tutaj miejscem szczególnym. Trwające od kilku tygodni demonstracje mobilizują na ulicach niemieckich miast setki tysięcy ludzi. Impulsem dla ich uczestników były doniesienia zespołu dziennikarzy śledczych Correctiv. Wynikało z nich, że w trakcie konspiracyjnego spotkania pod Poczdamem w listopadzie ubiegłego roku politycy Alternatywy dla Niemiec (AfD), pojedynczy politycy CDU (z prawego „skrzydła” tej partii) oraz biznesmeni i specjaliści od mediów społecznościowych opracowywali plan „remigracji” – wyrzucenia z Niemiec części mieszkańców o migracyjnych korzeniach.

Co piąty głos

To właśnie ujawnienie faktu tego spotkania, co miało miejsce w połowie stycznia, doprowadziło do fali protestów. Wymierzone są w AfD – ugrupowanie skrajnie prawicowe, antyimigracyjne oraz mające zabarwienie prorosyjskie.

Rolnicy protestują, AfD rośnie w siłę, rząd w kryzysie. Dla niemieckiej demokracji nadszedł czas próby

Coraz trudniej jest postrzegać Niemcy jako wzór politycznej stabilności. Na gwałtownym spadku zaufania do rządu Olafa Scholza najbardziej zyskuje skrajna prawica. W tym roku AfD może po raz pierwszy w historii przejąć władzę w niemieckim landzie: w Saksonii chce na nią głosować aż 37 proc. wyborców.

Zarazem demonstracje odciągają uwagę od niepopularności rządu kanclerza Olafa Scholza (SPD), a wszystkich krytyków polityki migracyjnej czy klimatycznej ich uczestnicy często wrzucają do wspólnego „worka” z radykałami. Na transparentach można przeczytać, że głosowanie dziś na „prawicę” (niem. Rechts) jest niczym głosowanie kiedyś, ponad 90 lat temu, na partię Adolfa Hitlera.

Strach przed AfD nie bierze się znikąd. W sondażach partia ta – założona w 2013 r. na fali sprzeciwu wobec polityki kanclerz Angeli Merkel w czasie kryzysu w strefie euro – jest dziś na drugim miejscu: głos na nią deklaruje mniej więcej jedna piąta niemieckich wyborców. Wyprzedza ją tylko chadecja (CDU/CSU).

Poparcie dla skrajnej prawicy nie wynika jednak z faktu, że nagle dwadzieścia kilka procent Niemców stało się zwolennikami radykałów. Ma ona swoje korzenie przede wszystkim w niezadowoleniu z rządów obecnej koalicji socjaldemokratów (SPD), Zielonych i liberałów (FDP). W sondażach aż ponad 80 proc. pytanych wyraża opinię, że kanclerz Scholz nie radzi sobie z wyzwaniami. Jako największe fiasko polityki Scholza wskazuje się nową fazę kryzysu migracyjnego i koszty polityki klimatycznej. Część wyborców, zwłaszcza w landach wschodnich, uważa też, iż niemiecka pomoc dla Ukrainy jest zbyt duża.

W każdym z tych obszarów AfD proponuje radykalnie inną, alternatywną politykę. Przyciąga to do niej rozczarowanych wyborców.

Co by było, gdyby…

Trend ten widać również w stale rosnącej liczbie członków AfD. W roku 2023 wzrosła ona znacząco, bo aż o jedną trzecią – do 40 tysięcy.

Wszystko to sprawia, że nad Łabą i Sprewą coraz intensywniej debatuje się także nad możliwymi skutkami wyborczych sukcesów AfD. A te są dziś bardzo realne. Jesienią tego roku wybory do landtagów, parlamentów krajowych, odbędą się w dwóch landach sąsiadujących z Polską, w Saksonii i Brandenburgii, a także w Turyngii. Wszędzie tam AfD uzyskuje w sondażach najwięcej głosów, co najmniej 30 procent.

Niemcy coraz gorzej radzą sobie z imigracją. Wraz z rosnącą liczbą przybyszów narasta społeczny opór. Nasza relacja z Niemiec

Do końca 2023 roku liczba wniosków o azyl sięgnie w Niemczech poziomu 350 tysięcy – nie licząc Ukraińców, którzy ochronę otrzymują automatycznie. Łącznie daje to ogromną liczbę nowo przybyłych. Większość Niemców uważa, że to już wystarczy.

Zwycięstwa AfD w Dreźnie, Poczdamie i Erfurcie byłyby nie tylko szokiem dla Niemców. Stałyby się również testem dla systemu politycznego Niemiec. Nawet bez zdobycia samodzielnej większości zwycięskie ugrupowanie może utworzyć rząd mniejszościowy, poszukujący doraźnego wsparcia.

W takim przypadku AfD – już jako partia rządząca – przejęłaby kontrolę m.in. nad landowymi ministerstwami spraw wewnętrznych, w których kompetencjach jest współdecydowanie o polityce migracyjnej na terenie landu, w tym o pomocy uchodźcom ukraińskim. Znaczący wpływ rządząca w landach AfD miałaby też na edukację, gdzie landy cieszą się autonomią, jak też na mianowanie szeregu urzędników, np. w policji. Mogłaby dokonywać także zmian w polityce energetycznej i klimatycznej krajów związkowych.

Dotkliwe skutki mogłoby to mieć również w sferze polityki historycznej Niemiec, której obecne założenia AfD fundamentalnie podważa, m.in. nazywając Pomnik Pomordowanych Żydów Europy w centrum Berlina „pomnikiem wstydu”.

Wzmacnianie „bezpieczników”

Zarazem wpływ AfD na politykę na szczeblu federalnym byłby ograniczony. Ugruntowany od 75 lat podział władzy, z licznymi formami konsultacji i podejmowania decyzji na podstawie kompromisu między federacją a landami, zabezpiecza przed gwałtownymi zmianami.

Najważniejszym bastionem („bezpiecznikiem”) przed ewentualnymi zakusami na zmianę niemieckiego ustroju politycznego jest Federalny Trybunał Konstytucyjny. Jego orzeczenia, pod warunkiem ich przestrzegania, ostatecznie przesądzają o legalności podejmowanych działań przez polityków. Piętą achillesową tego systemu są zasady dotyczące wyboru i kadencyjności sędziów Trybunału, które uregulowane są na poziomie ustawowym, a nie konstytucyjnym.

Dlatego w Berlinie toczy się dziś debata na temat nowelizacji ustawy zasadniczej, tak aby konstytucyjnie zabezpieczyć dwunastoletnie kadencje sędziów. Miałby to być jeden z „bezpieczników” na wypadek sukcesu AfD także w wyborach do Bundestagu.

Zakazać? Nie zakazać?

Zasadnicza debata dotyczy jednak możliwości zakazania działalności AfD. Większość Niemców nie popiera takiego kroku, uznając, że lepszą drogą do ograniczenia wpływów AfD byłaby zmiana polityki przez inne partie i rozwiązywanie tych problemów, które napędzają popularność Alternatywy dla Niemiec.

Za wszczęciem procedury, która prowadziłaby do zakazu, opowiada się 37 proc. respondentów. Uważają oni, że zakaz taki już dziś uzasadniają antydemokratyczne postawy liderów AfD, w tym przejawy antysemityzmu w partii. Już dziś Alternatywa dla Niemiec, a także jej organizacja młodzieżowa są oficjalnie obserwowane przez Urząd Ochrony Konstytucji (odpowiednik polskiej ABW).

Jednak wymagania dla zakazu działalności partii politycznej – wydaje go Federalny Trybunał Konstytucyjny po przeprowadzonym postępowaniu – są wysokie. W historii Republiki Federalnej miało to miejsce tylko dwukrotnie, wkrótce po powstaniu demokratycznych Niemiec Zachodnich. W 1952 r. Trybunał zakazał Socjalistycznej Partii Rzeszy (nawiązującej do tradycji NSDAP), a w 1956 r. Komunistycznej Partii Niemiec, uznając, iż jej cele są sprzeczne z konstytucją i porządkiem wolnościowo-demokratycznym.

Utracona przewidywalność

Sceptycy zauważają, że postępowanie przed Trybunałem byłoby długotrwałe i nie wpłynęłoby na najbliższe wybory, zarówno te w landach wschodnich, jak do Bundestagu w 2025 r. Obawiają się też, że mogłoby to wręcz przynieść skutek odwrotny do zamierzonego: zmobilizować wyborców, którzy będą postrzegać AfD jako ofiarę zmowy partii tzw. głównego nurtu.

W ostatnich latach dwukrotnie próbowano zakazać działalności jawnie nazistowskiej partii NPD, jednak bez powodzenia. Pierwsza próba nie udała się z powodu obecności tajnych współpracowników kontrwywiadu w strukturach partii. W drugim przypadku Trybunał uznał NPD za ugrupowanie marginalne, bez szans na realizację swojego programu.

Jednak niezależnie od tego, jak skończy się dyskusja o zakazie AfD, niemiecka scena polityczna staje się coraz bardziej dynamiczna – i traci swoją przewidywalność.

Najbardziej widać to w landach wschodnich, które są probierzem zmian. Już we wrześniu można tam spodziewać się nie tylko zwycięstw AfD, ale też ogromnych problemów w tworzeniu koalicji rządowych.

Wagenknecht i Maassen

Utrudnić mogą to dwa nowe, powstałe właśnie ugrupowania, które liczą na poparcie Niemców rozczarowanych rządem Scholza.

Najpoważniejszym konkurentem dla AfD jest nowa partia, która – jako pierwsza w Niemczech – w swojej nazwie używa swojej liderki. To Związek Sahry Wagenknecht (BSW), założony na początku stycznia przez byłą liderkę postkomunistycznego ugrupowania Partia Lewicy (Die Linke), jedną z najbardziej charyzmatycznych i zarazem kontrowersyjnych polityczek w Niemczech.

Jej popularność dobrze było widać w połowie lutego w Bawarii – landzie, w którym lewica nie cieszy się przychylnością wyborców. Przed planowanym spotkaniem z Wagenknecht w Pasawie organizatorzy zarezerwowali restaurację na 150 osób. Nie starczyło miejsca dla chętnych i duża część sympatyków musiała przenieść się do ogródka, w którym spotkanie było transmitowane.

Przez swoich sympatyków Sahra Wagenknecht jest postrzegana nieomal jako zbawczyni, która przeprowadzi bezpiecznie kraj przez szereg kryzysów, radykalnie ograniczając migrację czy postulując kapitulację Ukrainy w imię pokoju.

Kilka tygodni po powstaniu BSW swoją partię założył Hans-Georg Maassen, były polityk CDU i były szef Urzędu Ochrony Konstytucji, obecnie sam obserwowany przez służby. Nosi nazwę Unia Wartości (Werteunion), ma profil prawicowy, a tworzą ją rozczarowani sympatycy chadecji.

Czekając na wyborczy test

Kalendarz polityczny jest dla nowych partii korzystny. W czerwcu będą wybory do Parlamentu Europejskiego, a we wrześniu w landach wschodnich, gdzie szczególnie popularna jest Sahra Wagenknecht. W Turyngii jej partia może liczyć na 17 proc. głosów, w Brandenburgii na 13 proc., a w Saksonii na ok. 10 procent.

Sądząc po sondażach, oba nowe ugrupowania mogą osłabiać przede wszystkim AfD. Równocześnie jednak mogą okazać się wygodnymi partnerami koalicyjnymi dla AfD – i w ten sposób finalnie przyczynić się do zdobycia przez nią władzy w landach wschodnich.

Efektem byłaby nie tylko zmiana polityki wobec uchodźców i migrantów czy rewizja celów klimatycznych, ale przede wszystkim ukształtowanie się silnego bloku prorosyjskiego – zarówno AfD, jak i Sahra Wagenknecht są otwarcie rzecznikami interesów Rosji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 10/2024

W druku ukazał się pod tytułem: W alternatywnej rzeczywistości