Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Don’t be evil”. „Nie czyń zła” – tak wzywał koncern Google w swoim prospekcie emisyjnym. Zło czynione z premedytacją nie ma większego potencjału destrukcyjnego od zła wyrządzanego nieumyślnie. Komisje ds. wywiadu Izby Reprezentantów oraz Senatu USA, które od miesięcy badają, czy Rosja ingerowała w przebieg zeszłorocznych wyborów prezydenckich, mają już na to twarde dowody.
Podczas ostatniego przesłuchania przed komisjami przedstawiciele Twittera przyznali, że zidentyfikowali 2752 konta i przeszło 36 tys. botów (programów komputerowych udających ludzi) kontrolowanych przez Rosjan, które łącznie opublikowały 1,4 mln tweetów. Z kolei w swoim serwisie YouTube koncern Google doszukał się ponad 1100 nagrań wideo zawierających prorosyjskie treści. Natomiast jeszcze przed posiedzeniami komisji Facebook przyznał, że 126 mln Amerykanów – czyli ponad połowa mających prawa wyborcze – znalazło się w polu rażenia rosyjskiej e-propagandy w tym serwisie społecznościowym. Kolejnych 16 mln wyborców w USA zetknęło się z nią w serwisie Instagram należącym do Facebooka. A teraz jeszcze mamy wstrząs, jaki wywołali dziennikarze „New York Timesa”, z których śledztwa wynika, że rosyjski miliarder Jurij Milner kupił 8 proc. akcji Facebooka i 5 proc. udziałów w Twitterze za pieniądze z kontrolowanego przez Kreml banku VTB.
Rozmach, z jakim Kreml tańczy dezinformacyjnego kozaczka w mediach społecznościowych kontrolowanych przez kalifornijską Dolinę Krzemową, zagraża fundamentom amerykańskiej demokracji – i pokazuje, jak niewiele w istocie trzeba, aby wstrząsnąć Pax americana. Podczas parlamentarnych przesłuchań przywołano m.in. przypadek grupy pod nazwą Heart of Texas (Serce Teksasu), do której wiosną 2016 r. na Facebooku przyłączyło się 250 tys. użytkowników zwabionych hasłem „Stop islamizacji Teksasu” (jakie podobieństwo do polskich sloganów ostrzegających przed muzułmanami!). Protesty przeciw otwarciu biblioteki przy centrum kultury muzułmańskiej w Houston, stolicy tego stanu, wzbudziła fala fałszywych informacji o tym, że inwestycja ta jest finansowana z publicznych pieniędzy. W odpowiedzi inna grupa, występująca pod nazwą United Muslims of America (Zjednoczeni Muzułmanie Ameryki), zaczęła na Facebooku nawoływać do ocalenia „kultury islamskiej”, a nawet do secesji Teksasu...
Dla opanowania napięć i emocji, które ze sfery internetu szybko przeniosły się na ulice, policja w Houston musiała wprowadzić wtedy dodatkowe siły porządkowe. Tymczasem teraz okazuje się, że obie te grupy (sic!) były wytworami kampanii dezinformacyjno-dywersyjnej. Rozkręciła ją rosyjska „farma trolli”, znana jako Internet Research Agency, wydając na tę akcję na Facebooku zaledwie… 200 dolarów.©℗