Rachunek od "krowy"

Karmienie piersią jest u nas traktowane jak klęska dla budżetu. Jednocześnie nie ma w Europie kraju, w którym producenci sztucznego pokarmu mieliby równie luksusowe warunki.

17.04.2012

Czyta się kilka minut

M.in. dla takich wcześniaków jak ten z neonatologii szpitala im. Orłowskiego przeznaczony jest pokarm z banku mleka. / fot. Alina Gajdamowicz
M.in. dla takich wcześniaków jak ten z neonatologii szpitala im. Orłowskiego przeznaczony jest pokarm z banku mleka. / fot. Alina Gajdamowicz

Na oddziale neonatologii warszawskiego Szpitala Klinicznego im. prof. Orłowskiego CMKP urywają się telefony. Matki pytają, czy szpital nie potrzebuje naturalnego mleka dla małych dzieci. Chętnie przyniosą – mają nadmiar pokarmu i żal im patrzeć, jak się marnuje.

Przyszedł nawet dziadek bliźniąt. Chciał kupić wnukom trochę mleka od mamki, jak za dawnych czasów.

Dzwonią z innych szpitali. Chcą wiedzieć, co się przy Czerniakowskiej dzieje: czy to fanaberia, czy może sygnał nadchodzących zmian.

Matkom i dziadkom w szpitalu grzecznie odmawiają, lekarzom chętnie tłumaczą. Pierwszy bank mleka kobiecego w Polsce (jeśli nie liczyć sytuacji z Łodzi, gdzie 13 lat temu podobna instytucja została szybko zamknięta ze względu na koszty) przeznaczony jest wyłącznie dla dzieci z neonatologii. Bank to duże słowo: mówimy o dwóch wyremontowanych pokoikach na parterze. W jednym (krzesła, stół, lodówka, czajnik elektryczny, laktatory) kobiety odciągają pokarm, w drugim personel pasteryzuje go w temperaturze 62,5 st. C (wystarczającej, by zniszczyć wirusy i większość niepożądanych bakterii), metkuje każdą porcję kodem (by można było prześledzić drogę, jaką pokarm przebywa od kobiety do dziecka), po czym wstawia ją do lodówki medycznej, ustawionej na temp. -20 st.

Mimo że jak kraj długi i szeroki słychać o pożytkach płynących z naturalnego pokarmu, w polskich warunkach te dwa skromne pokoiki wyglądają na zdarzenie rewolucyjne.

RAJ DLA PRODUCENTÓW

Żeby uniknąć nieporozumień, Tomasz Chodkowski, przedstawiciel firmy Medela zajmującej się produkcją sprzętu wspomagającego karmienie piersią, przedstawia się jako lobbysta i społecznik. Owszem, zależy mu, żeby firma prosperowała, ale jednocześnie głęboko wierzy, że sprzedaje znacznie więcej niż laktatory i opakowania na mleko. Im większa popularność karmienia piersią, tym lepiej nie tylko dla niego, ale dla całego społeczeństwa.

Chodkowski (niewyparzony język sprawił, że na części konferencji poświęconych laktacji nie jest mile widziany) nie kryje frustracji: – W Polsce mamy do czynienia z sytuacją schizofreniczną. Wszyscy wiemy, że pokarm naturalny jest najzdrowszym pożywieniem dla niemowląt. A jednocześnie Polska jest krajem, w którym ton dyskusji o tym, jak karmić dzieci, nadają firmy produkujące sztuczny pokarm. Sytuacja, w której ekscytujemy się jednym bankiem mleka, świadczy o patologii. Takich miejsc powinno być znacznie więcej – twierdzi.

W szpitalu Orłowskiego przyznają, że bank powstał wyłącznie dzięki uporowi pracowników.

Dyrektor znalazł środki w budżecie, bez nadziei, że choćby część kosztów pokryje Narodowy Fundusz Zdrowia. Takiej możliwości nie ma.

NFZ nie daje również pieniędzy na poradnie laktacyjne, w których kobiety mogą uzyskać profesjonalną pomoc w karmieniu, na promocję pokarmu naturalnego i zakup sprzętu wspomagającego laktację. Jeśli dyrekcje szpitali widzą taką potrzebę, muszą wygospodarować środki samodzielnie.

Odpowiedzialność za propagowanie naturalnego karmienia wzięły więc na siebie... firmy produkujące sztuczny pokarm, w branży farmaceutycznej zwane „krową”. Wspierają finansowo wydawnictwa i kongresy, na których mówi się o dobrodziejstwie naturalnego pokarmu. Spółkę Nutricia Polska, największego producenta żywności dla dzieci i niemowląt w kraju, można na pierwszy rzut oka pomylić z agencją reklamującą naturalny pokarm: cała strona internetowa została zbudowana tak, by zalety karmienia piersią wysunąć na pierwszy plan. Właściwa oferta podawana jest dyskretnie. Firma przyznaje nawet granty, dzięki którym szpitale finansują szkolenia dla położnych, pielęgniarek, lekarzy, uczące, jak powinno wyglądać karmienie piersią.

– W 2011 r. ministerstwo wprowadziło nowe standardy opieki okołoporodowej. Nasza działalność ma pokazać personelowi szpitali, jak powinien wyglądać kontakt matki z dzieckiem po porodzie, jak przygotować kobietę w ciąży do karmienia piersią – tłumaczy Małgorzata Kołodrub, kierownik ds. komunikacji w Nutricia Polska.

– Moim zdaniem to niedopuszczalna sytuacja – denerwuje się Chodkowski. – Firma zajmująca się produkcją mleka w proszku chce sprzedawać tego mleka jak najwięcej, nawet jeśli pozornie sponsoruje działania, które w nią uderzają. „Krowa” zawsze, ale to zawsze wystawi rachunek.

KRAJ ALERGIKÓW

O jakim rachunku mowa?

Ponieważ kodeks dobrych praktyk marketingowych producentów sztucznych mieszanek zabrania przekazywania ich za darmo do szpitali, firmy sprzedają szpitalom sztuczny pokarm po bardzo niskich cenach. W prowadzonym właśnie przetargu na zaopatrzenie poznańskiego szpitala przy ul. Polnej, jednego z największych ośrodków położniczych w kraju (ok. 6 tys. porodów rocznie), szpital zamówił 177 tys. 90-mililitrowych porcji pokarmu na 2 lata, co oznacza, że na noworodka przypadać będzie ok. 30 porcji sztucznego mleka o obj. 50 ml.

Za tzw. mleko początkowe dla zdrowych dzieci firmy zaoferowały kwoty ok. 8 gr za butelkę o pojemności 90 ml. Gdyby identyczne porcje przyrządzać z pokarmu sprzedawanego na wolnym rynku, otrzymalibyśmy kwotę 10 razy większą. Skąd dysproporcja?

– 8 groszy? Koszt samej butelki i transportu jest wyższy – twierdzi Chodkowski.

Niska cena produktu może jednak okazać się opłacalna. Dzięki podpisaniu kontraktu firmy uzyskują zazwyczaj zgodę na rozdawanie w szpitalach produktów sygnowanych swoim logo – książeczek zdrowia, poradników (w tym również zachęcających do karmienia piersią). W ten sposób przyzwyczajają matki do swojej obecności. Matka, która wychodzi ze szpitala, nie zawsze wie, jaki sztuczny pokarm otrzymywało jej dziecko, dzięki ulotkom wie natomiast, po jaki pokarm w pierwszym rzędzie sięgnąć.

Zapytaliśmy w Ministerstwie Zdrowia o zaniżanie przez producentów cen sztucznego pokarmu sprzedawanego szpitalom. Resort nie ma takich informacji.

Jest i druga sfera. W ubiegłym roku państwo wydało na refundację produktów dla niemowląt alergicznych ponad 82 mln zł. W tej grupie znalazły się przede wszystkim Bebilon Pepti (Nutricia), Nutramigen 1 i 2 (Mead Johnson). To tylko fragment potężnego rynku: są na nim inni gracze i inne produkty, które można kupić choćby w osiedlowym sklepiku.

Pytanie, jaki procent tej sumy został wydany na rzeczywiście chore dzieci, a jaki jest efektem nacisku na karmienie sztucznym pokarmem, jest niestety zasadne. Co ciekawe, mówi o tym ¬otwarcie przedstawicielka największej firmy na rynku polskim: – W 2009 r. spożycie preparatów dla dzieci z alergią pokarmową w Polsce stanowiło 20 proc. całego rynku preparatów do żywienia niemowląt. Ten sam wskaźnik w Hiszpanii wynosił 3,1 proc., w Niemczech 0,3 proc., w Holandii 1,2 proc. Nie ma w Unii kraju poza Polską, gdzie wskaźnik przekraczałby 5 proc. – wylicza Małgorzata Kołodrub z Nutricia Polska. – Chcemy zarabiać pieniądze, ale ten trend jest niepokojący. Oznacza, że nacisk na lekarzy jest bardzo duży i wydają oni recepty na żądanie rodziców, którzy chcą mieć tanią odżywkę dla dziecka.

Nawet jeśli przedstawicielce firmy chodzi przede wszystkim o zduszenie największego rywala na rynku, dane te pokazują, że przez kraj płynie zbyt szeroka rzeka sztucznego pokarmu, albo też jesteśmy jednym z najbardziej alergicznych narodów na świecie.

TYLKO NIE W WEEKEND

Wiemy, jak powinien wyglądać idealny pobyt matki w szpitalu. Kobieta rodzi bez problemu, zaczyna karmić, najpierw pojawia się siara, czyli bogate w przeciwciała i białka mleko. Potem pokarmu jest na tyle dużo, że dziecko nie nadąża z konsumpcją. Szczęśliwi opuszczają szpital, a na oddział wracają tylko po to, by dostarczyć zdjęcie uśmiechniętego bobasa.

Praktyka wygląda inaczej, i to nie tylko w przypadkach, gdy poród jest skomplikowany albo dziecko rodzi się chore.

– Poród był dla mnie wstrząsem – mówi Ola Kamińska z Warszawy, mama 2-letniego Piotrka. – I nie chodzi o ból czy poczucie osamotnienia. To było tak silne doświadczenie, że dopiero po paru miesiącach dotarło do mnie, co się wtedy stało. Karmienia się nie bałam, ale okazało się, że to nie takie proste. Byłam przerażona, że mam za mało mleka. Mały ciągle płakał. A potem piersi tak bardzo bolały, że nie mogłam ich dotknąć, a co dopiero przystawić dziecko, które ssało jak odkurzacz. Płakałam. A przecież w tym wszystkim można sobie pomóc, tak nie musi być!

– Czasem decydują szczegóły. Na przykład butelka – opowiada dr Maria Wilińska, ordynatorka oddziału neonatologii i założycielka banku mleka w szpitalu im. Orłowskiego. – Jeśli matce, która ma siarę, a nie może karmić bezpośrednio piersią, damy wielką butelkę i laktator, zobaczy ona na dnie kilka smętnych kropel i pomyśli, że ma kłopoty z karmieniem. Jeśli damy małą buteleczkę i wypełni się ona do połowy, efekt będzie zupełnie inny. Karmienie jest związane ze stanem psychicznym. Stres może je utrudnić albo uniemożliwić.

Szpital Uniwersytecki w Krakowie wygląda na jeden z lepiej przygotowanych do karmienia naturalnym pokarmem. 50 laktatorów, 3 położne wyspecjalizowane w pomocy laktacyjnej.

– Myślałam, że po dwóch porodach nic mnie nie zaskoczy, ale bardzo się pomyliłam – opowiada Beata z Krakowa. W ubiegłym roku urodziła po raz kolejny. – To, co zobaczyłam w Szpitalu Uniwersyteckim przez weekend, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Tabuny gości, brak personelu do zabiegów higienicznych, skończyły się nawet leki przeciwbólowe dla dziewczyn po cesarkach. O spokojnej atmosferze, koniecznej do karmienia piersią, nawet nie wspominam. Nie przypominam też sobie, by ktokolwiek coś doradzał, pomagał w rozwiązywaniu problemów z laktacją. Czy to oznacza, że lepiej nie rodzić w weekendy?

W takiej sytuacji rozwiązanie wydaje się oczywiste. Butelka ze sztucznym pokarmem jest najłatwiejszym środkiem zaradczym na problemy matki i personelu.

– Współpraca między szpitalami a producentami odżywek musi istnieć, i nikt tego nie neguje. Pytanie tylko o zakres. Ja rozumiem, że sztuczny pokarm jest często łatwiejszy do zastosowania w porównaniu do karmienia naturalnego, chociaż są to tylko pozory. Dajemy butelkę, dziecko zasypia, sprawa załatwiona. Ale to działanie na krótką metę – komentuje prof. Ryszard Lauterbach, ordynator oddziału neonatologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Jest jednak zaskoczony, słysząc historię Beaty. W szpitalu pracują 3 położne po szkoleniu laktacyjnym, mają za zadanie pomagać kobietom po porodzie. – Jest system premii dla doradczyń laktacyjnych, skromny, ale na inny nas nie stać. Nie ma w tej chwili możliwości, żeby w szpitalu pracowały na osobnych etatach osoby, które skupią się wyłącznie na doradztwie laktacyjnym. Jedyne, co mogę zrobić, to zachęcać personel do ciągłego poszerzania wiedzy, uczestnictwa w konferencjach.

BADAŃ BRAK

Specjaliści przekonują, że warto walczyć o każdą kroplę naturalnego pokarmu: – Dzieci karmione pokarmem sztucznym narażone są na ryzyko otyłości i problemów metabolicznych w wieku dojrzałym. Dlatego to, co wydaje się zyskiem dzisiaj, przyniesie stratę jutro – twierdzi prof. Ewa Helwich, krajowy konsultant ds. neonatologii.

Ministerstwo Zdrowia, co przyznają sami urzędnicy, nie ma jednak pełnego oglądu sytuacji. Nie wiadomo, ile kobiet w Polsce karmi piersią, czy ich liczba wrasta, kiedy przestają karmić i dlaczego, nie wiadomo też, jaki wpływ na karmienie piersią ma rosnąca popularność cesarskiego cięcia. To istotne pytania, a z odpowiedzi można wnioskować o jakości zdrowia kolejnych pokoleń. Ostatnie wyrywkowe badania pochodzą z 2009 r. i pokazują, że 12 proc. Polek nie karmiło piersią w ogóle, a 38 proc. przerywało karmienie przed szóstym miesiącem życia dziecka. Bardziej szczegółowe badania prowadzone były w 1996 r. W najbliższym czasie nie będą powtórzone, bowiem koszt, jak usłyszał „Tygodnik” w Ministerstwie Zdrowia, jest zbyt wysoki. Jak wysoki, również nie wiadomo.

Dagmara Korbasińska, dyrektorka Departamentu Zdrowia Dziecka w Ministerstwie Zdrowia, nie zgadza się jednak słysząc, że państwo faworyzuje producentów sztucznych mieszanek: – To nadużycie. Pieniądze na wspomaganie matek karmiących naturalnie są, tyle że gdzie indziej. Rzeczywiście, nie wyodrębniamy osobnych procedur odnoszących się tylko i wyłącznie do polityki laktacyjnej, ale wprowadzone rok temu standardy opieki okołoporodowej wyraźnie wskazują, że szpital ma obowiązek zapewnienia kobiecie fachowej opieki laktacyjnej. Ponieważ wiemy, jak wielkie znaczenie mają pierwsze godziny po porodzie, wprowadzamy obowiązek zapewnienia matce i dziecku 2-godzinnego kontaktu „skóra do skóry” bezpośrednio po porodzie.

Dyrektor Korbasińska wskazuje również, że każda kobieta w okresie połogu ma prawo domagać się w najbliższym ośrodku służby zdrowia czterech wizyt położnej środowiskowej. – Wiele kobiet w ogóle nie wybiera położnej POZ, i to należy przede wszystkim zmienić. Polki przyzwyczajone są do tego, by korzystać wyłącznie z pomocy lekarza, mimo że nowe rozwiązania dają wybór.

– Praca położnej środowiskowej to fikcja – przyznaje położna ze szpitala im. Żeromskiego w Krakowie. – Polki odzwyczaiły się od takiej formy pomocy, część nie wie nawet, że położna może odwiedzić je w domu.

– Finansowanie neonatologii nie wygląda źle, bywa tylko nielogiczne. Od lat wskazujemy, że oddział, który z zasady przyjmuje nieograniczoną liczbę pacjentów, nie może mieć limitów na procedury, takie jak przetaczanie plazmy czy krwi. Polityka laktacyjna jest częścią tego problemu. Jeśli uznajemy, że warto walczyć o życie małego człowieka, to warto również zadbać, by w przyszłości był on jak najzdrowszy. Im większy nacisk na karmienie naturalne, tym większa szansa na lepsze życie w wieku dojrzałym. Ze strony systemu nie ma przeszkód, ale nie ma też wsparcia. Na poradnię laktacyjną nie dostaliśmy z NFZ żadnych środków, choć zainteresowanie kobiet było bardzo duże. Nie jesteśmy wyjątkiem – w każdym szpitalu uruchomienie takiej poradni jest gestem dobrej woli – komentuje prof. Lauterbach.

INFOLINIA

Na oddziale neonatologicznym prowadzonym przez dr Wilińską nie ma ulotek firm produkujących sztuczny pokarm.

– Wiem, że istnieją sytuacje, kiedy sztuczny pokarm jest potrzebny, ale nie dopuszczam promocji żywienia sztucznego na oddziale – tłumaczy ordynatorka. – Doszło do zamazania czytelnego podziału: pokarm sztuczny przedstawiany jest jako deska ratunku dla matek, tyle tylko że nikt nie mówi o wysokich kosztach społecznych takiej decyzji. Żeby je zrozumieć, trzeba myśleć długoterminowo, a nie w kategoriach najbliższego budżetu.

– O bank mleka trzeba zabiegać. Musiałam nieco zmienić tryb pracy personelu, przekonać, że to ma sens – dodaje.

W ciągu trzech tygodni przed uruchomieniem banku matki ze szpitala Orłowskiego oddały 20 litrów pokarmu. To ponad 200 standardowych porcji pokarmu znacznie bardziej wartościowego niż sztuczne mieszanki.

Za darmo.

Dr Maria Wilińska: – Mam obawy, czytając komentarze na temat podawania mleka od innej niż naturalna matki noworodkom chorym i wcześniakom. Zaczyna się powtarzać pogląd, że należy propagować karmienie piersią, o co w klinice bardzo mocno zabiegamy, i tu zgoda. Ale już sygnał, że z tego powodu ministerstwo może nie widzieć potrzeby stworzenia procedury, by przy konkretnych wskazaniach zapewnić tym noworodkom możliwość korzystania z pokarmu naturalnego, jest co najmniej niezrozumiały. Po to m.in. powstał bank – chcemy udowodnić, że karmienie piersią i banki mleka powinny się uzupełniać, tworząc pełny system, w którym, gdy to potrzebne, jest również miejsce na pokarm sztuczny.

Tomasz Chodkowski: – Cały czas słyszę, że wsparcie dla karmienia naturalnego oznacza potężne koszty. Nikt nie mówi natomiast, jakie koszty ponosimy pozwalając, by ton dyskusji o laktacji nadawała „krowa”.

Dagmara Korbasińska z Ministerstwa Zdrowia jest jednak sceptyczna: – Banki mleka mają sens, gdy zapewniają pokarm dla wcześniaków matek, u których nie pojawiła się jeszcze laktacja. W przypadku niemowląt urodzonych o czasie powinniśmy walczyć o to, by kobieta zaczęła jak najszybciej karmić piersią. Przede wszystkim trzeba promować karmienie piersią i działania Ministerstwa Zdrowia ukierunkowane są właśnie na to.

Ponieważ jednak, jak na razie, państwo polskie nie ma pieniędzy na taką promocję, telefony urywają się nie tylko w szpitalu im. Orłowskiego. Również konsultanci telefoniczni w Nutricia Polska nie narzekają na brak pracy.

Bardzo często dzwonią do nich kobiety szukające porady przy problemach z karmieniem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, reportażysta, pisarz, ekolog. Przez wiele lat w „Tygodniku Powszechnym”, obecnie redaktor naczelny krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Kapuścińskiego 2015. Za reportaż „Przez dotyk” otrzymał nagrodę w konkursie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2012