Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niewątpliwie można mówić o sukcesie, skoro ktoś, komu jeszcze przed miesiącem wróżono poparcie rzędu kilku procent, nie tylko przekroczył próg wyborczy, naruszając tym samym mit o "zabetonowanej" scenie politycznej, ale zdobył 10 proc. głosów, zawstydzając dotychczasowych przywódców lewicy i prawicy.
Problem w tym, że zwycięstwo Palikota może się okazać pyrrusowe. Przywódca Ruchu Poparcia kalkulował, że bez niego tworzenie rządu okaże się niemożliwe, tymczasem koalicja PO-PSL ma bezpieczną większość w parlamencie. A w trakcie kadencji, politycznie zapowiadającej się wyjątkowo spokojnie (do następnych wyborów, nie tylko parlamentarnych, zostało kilkadziesiąt miesięcy), Platforma może stan posiadania jedynie powiększać, np. za pomocą transferów rozczarowanych przedłużającą się opozycyjnością członków innych klubów - także z RP. Czy w ciągu tych kilkudziesięciu miesięcy liderowi formacji, w której biznesmeni średniego szczebla sąsiadują z niechcianymi w SLD działaczami organizacji mniejszościowych, uda się utrzymać stan posiadania? Czy entuzjazm antyestablishmentowego elektoratu nie osłabnie, widząc, jak jego przedstawiciele stają się establishmentem? Bardzo wątpliwe.
Można widzieć w kolejnych propozycjach Palikota - a to powołania rządu fachowców i wchodzenia do koalicji z PO bez oczekiwania stanowisk, a to zdejmowania krzyża w sali obrad parlamentu - zręczne zabiegi marketingowe. I można się spodziewać, że obok Jarosława Kaczyńskiego znów będzie on królem medialnej narracji. Tyle że ten król jest nagi: działa gorączkowo, bo pali mu się grunt pod nogami. Jeśli oponenci "trzeciej siły" - z rządu i z Kościoła - zachowają spokój wobec Palikotowych ekscesów, będą mogli obserwować wyczerpywanie się Palikotowej energii.
Oczywiście nadzieją Palikota pozostają media. Jeśli się nie ma nic do powiedzenia, zawsze można zaprosić kogoś, kto ma do powiedzenia cokolwiek, byle się - jak świński ryj - kamerowało.