Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Cena i sens zakupu nas nie interesują, ciekawi nas potencjał zagrożeń, jakie długopisy te mogą przynieść ekipie rządzącej. Zważmy, że ekipa rządząca, jak żadna inna z nam znanych, posiada niebywałą skłonność do samouszkodzeń. Masa ostrych przedmiotów leżących na biurkach tego gabinetu bądź pochowanych w połach palt, w torbach czy też bagażnikach samochodowych to proszenie się o nieszczęście, o kolejne dramaty, o wzięte z kosmosu mniemania, to gotowa recepta na smutek, łzy i kolejne pretensje do świata co rusz okazującego się bynajmniej nie przypieckiem, lecz tyglem wrzącej smoły, z której wystają sowieckie żyletki.
Wypadek samochodowy – rzecz poważna i żadną miarą powagi sytuacji tu nie bagatelizujemy. Ale już to, jak opowiada o nim rząd i miłe mu media, zasługuje na uwagę. Otóż jest coś w obecnych rządach nietypowego, pomijając szereg nietypowości, które rzucają się w oczy. Jest to mianowicie gigantyczny potencjał dramatyczny, czy raczej pragnienie dramatyzowania wszystkiego, każdej przykrej i nieprzykrej okoliczności, które w statystycznym gospodarstwie domowym, nie tylko w Polsce, są normą codzienności. Gdybyśmy w domu, na co dzień, praktykowali taką – za przeproszeniem – koncepcję przykrości dnia codziennego, zostalibyśmy bardzo szybko zaprowadzeni do jakiejś, jakiejkolwiek poradni zajmującej się bądź to natręctwami, bądź to analizowaniem moczu. Bez żadnych wątpliwości należy uznać, że temu rządowi należy się naprawdę poważna, bardzo specjalistyczna ochrona, na każdym kroku, i to każdego członka gabinetu. Inaczej ludzie ci są gotowi zrobić sobie naprawdę poważną krzywdę. Słowem, dawanie tam komukolwiek do ręki długopisu, który nie dość, że tnie i rozbija szyby, to jeszcze świeci, jest ogromną lekkomyślnością.
Weźmy problem potencjału dramatycznego i z innej strony. Potencjał dramatyczny jest wpisany w politykę wizerunkową tego rządu i jest jej podstawą. Co rusz zdarzające się wypadki członków tej ekipy podtrzymują udatną legendę straszliwego osaczenia, zagrożenia i napięcia, aurę potyczki hybrydowej, wspartej narracją z czytanki na temat zwarcia pod Cedynią. Nie, nie są to wnioski płynące z lektury prasy szydzącej, rządowi wrogiej, ale rządowi przyjaznej, więc nie jest to czcza nadinterpretacja. Otóż nie wiadomo, jak długo prasa owa musiałaby pisać o „Bolku” czy Kiszczaku, gdyby nie wypadki samochodowe, które dają oddech czystego romantyzmu. Oto wreszcie na chwilę można zmienić stylistykę i nastrój, nakreślić coś, cokolwiek bądź łzawego, bądź przejmującego, czegoś takoż sensacyjnego, o spisku wszelkich mocy na poziomie lądowania Marsjan w Roswell.
Nie ulega chyba dyskusji, że gdy członek tego gabinetu skaleczy się wreszcie długopisem albo ów długopis wyschnie i odmówi działania w przedziale temperatur podanych w gwarancji (od -37 do 120 st. Celsjusza), to na łamach tej prasy zostanie najpierw przeprowadzona dokładna analiza pochodzenia producenta. Na głębokość udziału jego przodków w bitwie pod Grunwaldem. Potem jednak dowiemy się nieco o odniesionych ranach, których niegodniśmy całować. Na poziomie konkretów – tak jak ostatnio po kolejnej stłuczce – usłyszymy, że dla wzmocnienia bezpieczeństwa urzędników państwowych zmieni się nazwę Biura Ochrony Rządu na Narodową Służbę Ochrony, która nawiąże swymi tradycjami do Armii Krajowej. Fertig.
Takie to są recepty, niezmyślone przecież, a już wypowiedziane, z szalenie tęgimi minami ludzi ostrzeliwanych zewsząd. Jest to dramat w formie czystej, który pogłębia domniemanie, że ktoś w rządzie naszym ma zamiar korzystać z długopisu przy 120 st. Celsjusza. Mamy nadzieję, że telewizje niezłomne będą transmitować tę rozdzierającą próbę bicia tak osobliwego rekordu w historii dramatu. ©℗