Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na marginesie bardzo interesującego artykułu Karoliny Sulej „Moda idzie na wojnę” chciałabym podzielić się pewną refleksją. Autorka pisze o zjawisku anektowania specyficznych dla jakiegoś obszaru kultury tematów i treści przez popkulturę, w omawianym przypadku – przez modę. A co sądzić o aranżacjach starych polskich pieśni pasyjnych, które w tym roku wprowadziła radiowa Dwójka, stacja skądinąd jak najbardziej kompetentna muzycznie, w której dba się o wysoki poziom artystyczny?
To całkiem nowe zjawisko. Przyzwyczailiśmy się już wprawdzie do kolęd płynących od listopada z głośników w galeriach i sklepach, „przyprawionych” na modłę popową, w opracowaniach soulowych, jazzowych, latino itd. Jednak słuchanie opracowań pieśni pasyjnych między serwisami informacyjnymi czy prognozą pogody – to nowość. Te pieśni, szorstkie, o archaicznej melodyce, z tekstami niekiedy nieszczędzącymi drastycznych opisów męki Chrystusa, poddano swoistej estetyzacji, której one nie potrzebują. Teologiczne „ogołocenie” jest wszak niezbędne do właściwego przeżywania tajemnicy Triduum Paschalnego. W miękkiej aranżacji, słuchane przy porannej kawie, przestają być częścią tego przeżywania. A jeszcze pół wieku temu protestant Frank Martin zwracał uwagę, by nie wykonywano jego „Golgothy”, stanowiącej wspaniały pomost między pasjami Bacha i Pendereckiego, poza przestrzenią kościoła i poza okresem Wielkiego Postu.
Pozostaje smutna konstatacja, że w obszarze kultury padła oto ostatnia bariera odgradzająca to, co sakralne, od codziennego szumu. ©