Parafialny cennik

Pomysł odnowienia zabytkowego obiektu parafialnego w Miechowie za ponad trzy miliony złotych zszokował mieszkańców i ujawnił słabości ekonomicznych mechanizmów w polskim Kościele.

30.08.2015

Czyta się kilka minut

Bazylika Kolegiacka Grobu Bożego w Miechowie, sierpień 2015 r. / Fot. Maciej Dźwigała dla „TP”
Bazylika Kolegiacka Grobu Bożego w Miechowie, sierpień 2015 r. / Fot. Maciej Dźwigała dla „TP”

Bazylika Grobu Bożego w Miechowie. Niedzielna msza, ogłoszenia duszpasterskie. Proboszcz Mirosław Kaczmarczyk zapewnia, że parafia może otrzymać 8 mln zł z Urzędu Marszałkowskiego na remont klasztoru. Potrzebny jest wkład własny – 2,4 mln zł. A razem z remontem placu przed bazyliką – 3,4 mln zł.


Dlatego – tutaj duchowny zwraca się do lokalnych przedsiębiorców – 30, 20, 10 tys. zł powinny przekazać parafii małe i średnie firmy, a 100 tys. zł – właściciele dużych biznesów. Na koniec proboszcz zapowiada, że zwróci się do samorządów gminy i powiatu, by wygospodarowały po milionie złotych.


Przez kościół przechodzi szmer.
Pracownica sklepiku zoologicznego: – Codziennie mnie proboszcz wita: „Szczęść Boże pięknej pani”, a w trakcie ogłoszeń doznałam szoku. Wszyscy zamilkli. Potem ludzie zaczęli szeptać. Nie, nikt głośno nie zaprotestował. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie słyszałam.
– Nie poprosił, ale zażądał – mówi oburzona emerytka. – Jak mogę dać, to daję i 20 zł. Ale nikt nie może mi tego kazać.


Sprzedawczyni ze sklepu papierniczego: – Jak proboszcz zaczął galopować z kwotami, to ludzie zaczęli wychodzić.
Rozgoryczona parafianka: – Dwa lata temu zapowiedział, że w pierwszą niedzielę miesiąca będzie zbierał na remont płytek chodnikowych przed kościołem. Wciąż leżą stare.


Bazylika Grobu Bożego to najważniejszy zabytek Miechowa, pierwszą kaplicę zbudowano w 1136 r. W 2008 r. parafia dostała 9,1 mln zł z Programu Regionalnego na rewitalizację zespołu klasztornego. Starczyło na remont elewacji, części klasztoru oraz Domu Generałów i odnowienie fresków w kaplicy.


Ksiądz proboszcz Mirosław Kaczmarczyk rządzi parafią od dwóch lat. W listopadzie 2014 r. powstała rada parafialna złożona z trzech osób. Proboszcz konsultuje z nimi swoje decyzje. W parafii nie ma jednak rady ekonomicznej, choć do jej powołania każdego proboszcza zobowiązuje Kodeks Prawa Kanonicznego.


Ks. Kaczmarczyk zirytował mieszkańców, gdy przekazał zarządzanie cmentarzem prywatnej firmie pogrzebowej. Niektórzy parafianie narzekają, że wzrosły opłaty. Proboszcz broni swoich racji: negocjacje przeprowadzał ekonom z kurii kieleckiej.


Dopiero sprawa cennika poruszyła mieszkańców Miechowa. Proboszcz ma jednak w mieście także swoich obrońców.
– Ludzie powtarzają różne plotki. Proboszcz nie dogodzi każdemu – zapewnia pani ze sklepu spożywczego.
Tomasz Bujak, parafianin, kierownik schroniska św. Brata Alberta, uważa, że ks. Kaczmarczyk został źle zrozumiany i tylko przedstawiał plany na rewitalizację klasztoru. – Ksiądz nikomu nie weźmie, jak ktoś nie będzie chciał dać – przekonuje. – Według mnie to była lista pobożnych życzeń proboszcza. Będzie dopiero pisał do starostwa i gminy, a także zwróci się do prywatnych przedsiębiorców o określone kwoty.


Apteki obok ciucholandów


Czyli do kogo?
Mieszkańcy mówią o Miechowie, że to miasto aptek i ciucholandów. Dawne tereny rolnicze przekształcają się w sypialnię Krakowa. Lokalny biznes ledwo przędzie.
Największym pracodawcą jest szpital św. Anny – zatrudnia ponad 200 osób. Gdy ksiądz poprosił duże firmy o wpłatę 100 tys. zł, wykazał się nieznajomością regionu. W powiecie nie ma ani jednego przedsiębiorstwa, które zatrudniałoby powyżej 200 osób.


– A średnie firmy, czyli takie, które zatrudniają powyżej 50, mamy tylko dwie. 90 proc. to małe, a nawet mikroprzedsiębiorstwa. Oferty pracy, które do nas trafiają, najczęściej oferują najniższe wynagrodzenie – opowiada Anna Frączkiewicz, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy.


Stopa bezrobocia w powiecie miechowskim wynosi ok. 9 proc. W czerwcu zarejestrowanych było 1899 bezrobotnych. Z kolei gmina Miechów zadłużona jest na 24 mln zł.


Burmistrz Dariusz Marczewski przyznaje, że nie dostał żadnego wniosku od księdza proboszcza. Kiedy wpłynie, zostanie rozpatrzony przez radnych. – Wierzę, że jeśli zaczną się kolejne prace na terenie zabytkowych zabudowań, mieszkańcy będą chcieli pomóc w miarę swoich możliwości. Nie słyszałem osobiście wypowiedzi księdza na ten temat, ale daje się odczuć niekoniecznie przychylne opinie wśród mieszkańców, dotyczące propozycji konkretnych kwot – podkreśla Marczewski.


Wtóruje mu Marian Gamrat, starosta powiatowy: – Jeśli wpłynie wniosek, rozważymy go razem z zarządem i radą. Muszę jednak zaznaczyć, że dla powiatu o budżecie ok. 50 mln zł kwota miliona złotych jest wyjątkowo duża i jesteśmy nią zaskoczeni.


Pan Bóg i ekonomia


Pieniądze budzą emocje. W przypadku kościelnych finansów dodatkowym źródłem emocji wciąż są PRL-owskie zaszłości. W czasach, gdy Kościół był prześladowany, biskupi w odruchu samoobrony starali się ukrywać kościelne mechanizmy finansowe. Sprawy materialne powierzane były osobom zaufanym – w praktyce: wyłącznie księżom. Dziś, ćwierć wieku po transformacji ustrojowej, żyjemy w innym świecie, paradoksalnie w sferze finansów o wiele bardziej skomplikowanym i wymagającym. Tymczasem dostosowanie się w Kościele do tej nowej rzeczywistości idzie jak po grudzie – wciąż daleko do pełnej finansowej transparentności instytucji kościelnych, doskwiera także ich anachroniczność. Przykład Miechowa te słabości i zaniedbania ukazuje jak w soczewce.


Sprawa pierwsza. Zarządzanie unikatowym w rejonie miejscem pielgrzymkowym – jakim jest Bazylika Grobu Bożego – nie jest sprawą prostą. Można się zastanawiać, czy to zadanie musi koniecznie wykonywać proboszcz. Oczywiście zgodnie z prawem kanonicznym proboszcz jest zarządcą parafii jako osoby prawnej, ale w sprawach ekonomicznych mógłby pomagać proboszczowi kompetentny menadżer.


Tendencja rozdzielenia działalności duszpasterskiej od gospodarczej rekomendowana jest w „Instrukcji w sprawie zarządzania dobrami doczesnymi Kościoła”, którą po trzech latach próby biskupi diecezjalni zatwierdzili podczas zeszłotygodniowego spotkania na Jasnej Górze. Dokument postuluje wprowadzenie w diecezjach nowoczesnych rozwiązań finansowych, m.in. zaleca powołanie na poziomie diecezji specjalnej instytucji zajmującej się sprawami gospodarczymi, która poddawana byłaby corocznemu audytowi. Co prawda, nie ma sensu tworzenie takiej instytucji na poziomie parafii, ale w przypadku tak specyficznego miejsca jak sanktuarium Grobu Bożego, gdzie codziennie przyjmuje się pielgrzymów, rozsądnie byłoby zarządzanie działalnością gospodarczą powierzyć kompetentnej osobie.


Jest także inne rozwiązanie. – Proboszcz powinien być przede wszystkim specem od Pana Boga. Nie musi być supermenadżerem czy maklerem giełdowym, powinien jednak posiadać ogólną orientację w ekonomii – mówi „Tygodnikowi” ks. Janusz Wiśniewski, proboszcz parafii pw. św. Faustyny w Rogozinie w diecezji płockiej i ekonomista (studiował ekonomię na Uniwersytecie Ludwika Maksymiliana w Monachium, a w 2007 r. obronił doktorat na Wydziale Zarządzania UW). – Od dawna postuluję, by po seminarium duchownym kandydaci na proboszczów przechodzili trzysemestralne studia podyplomowe z zarządzania dobrami kościelnymi, które zawierałyby elementy ekonomii, marketingu, zarządzania nieruchomościami i zasobami ludzkimi. Wiedza ekonomiczna może pomóc proboszczowi np. w rozmowie ze światem biznesu.


Płać i nie zadawaj pytań


Druga sprawa, na którą wskazuje przypadek Miechowa, dotyczy zaangażowania wiernych świeckich w odpowiedzialność za sytuację materialną parafii. Piąte przykazanie kościelne zobowiązuje każdego wierzącego do troszczenia się o potrzeby wspólnoty Kościoła. W Polsce Kościół utrzymuje się w przeważającej mierze z dobrowolnych ofiar wiernych i taki system finansowania ze względu na swoje zalety „należy utrzymać”, jak podkreślił II Polski Synod Plenarny (dokument „Kościół wobec życia społeczno-gospodarczego”, nr 57). By jednak móc odpowiedzialnie troszczyć się o potrzeby wspólnoty – trzeba je znać. Dlatego prawo kanoniczne zobowiązuje proboszczów do powołania parafialnej rady ekonomicznej – nie jest to pozostawione do ich decyzji! Tymczasem w Polsce poza nielicznymi rejonami (jak np. Wielkopolska) obowiązek powoływania rad ekonomicznych jest nagminnie lekceważony. To – być może – najbardziej rzucające się w oczy świadectwo pozostałości po myśleniu sprzed transformacji.


Wspomniana wyżej instrukcja Episkopatu zaleca, aby członkami rad ekonomicznych byli przede wszystkim „kompetentni wierni świeccy”. W Wielkopolsce proboszczowie zobowiązani są do wysłuchania opinii rady m.in. w sprawach związanych z remontami parafialnych obiektów. Gdyby w Miechowie istniała rada ekonomiczna, jej członkowie mogliby pomóc proboszczowi rozstrzygnąć, czy pomysł z remontem klasztoru jest realny i ewentualnie w jaki sposób uczynić go takim.


Ważnym elementem czynienia świeckich współodpowiedzialnymi za materialny stan parafii jest publiczne rozliczanie się z otrzymywanych środków. „Z dóbr ofiarowanych przez wiernych na rzecz Kościoła zarządcy powinni przedstawiać wiernym odpowiednie sprawozdania, według norm określonych przez biskupa diecezjalnego” – głosi instrukcja Episkopatu. Dokument zaleca np. sporządzanie rocznych bilansów przychodów i wydatków parafii oraz publikowanie ich w gazetce parafialnej lub na stronie internetowej parafii. To także nie jest w polskim Kościele powszechną praktyką.


Łatanie dziury w dachu


I trzecia nauka. W Miechowie, zważywszy na koszty planowanej inwestycji, zaszwankował przede wszystkim sposób informowania parafian – przynajmniej tak to wygląda od ich strony.


Zacznijmy od tego, czego proboszczowi pod żadnym pozorem nie wolno zrobić, a co niestety czasem się zdarza w różnych parafiach, zwłaszcza w wiejskich małych społecznościach: „Niedozwoloną praktyką jest odczytywanie w kościele, wywieszanie w gablotkach, zamieszczanie na stronach internetowych parafii itp. kwot, nazwisk, nazw, adresów i innych szczegółowych danych osób czy instytucji, które przekazały bądź nie ofiary lub darowizny” – głosi czarno na białym Instrukcja Episkopatu.


Co jednak ma zrobić proboszcz, gdy parafia rzeczywiście potrzebuje jakiejś większej inwestycji, np. remontu kościelnego dachu?


Aby wyremontować dach zabytkowej świątyni, oprócz starania się o dotacje od różnych instytucji dominikanie we Wrocławiu rozprowadzają „cegiełki”. W takim przypadku ważne jest informowanie wiernych na bieżąco o zebranej kwocie i stanie prac remontowych, co też zakonnicy skrupulatnie czynią. Na pewno zbieranie funduszy na większe inwestycje jest prostsze w dużych miastach. W podwieluńskiej wiejskiej parafii, gdzie liczba mieszkańców nie przekracza 1500 osób, proboszcz zobowiązał każdą z rodzin, by w ciągu roku przekazała na remont cmentarza 200 zł (rodziny, których członkowie pracują za granicą, wezwane zostały do większej hojności). To obciążenie byłoby łatwiej ludziom przyjąć, gdyby mieli wgląd w tę inwestycję, np. poprzez radę ekonomiczną, której w tej parafii nie ma.
Wracając do Miechowa – wiele wskazuje na to, że planowana przez proboszcza inwestycja jest ponad finansowe możliwości lokalnej wspólnoty. Czy w pomysł odrestaurowania zabytkowego byłego klasztoru bożogrobców nie powinna zaangażować się po prostu diecezja?


Bez komentarza


Proboszcza Kaczmarczyka trudno zastać w parafii.
Najpierw na próżno szukamy go w kancelarii. Numeru do proboszcza nam nie podano, zostawiamy więc własne – nie oddzwania. W końcu udaje się go złapać w zakrystii po porannej mszy świętej.


Ksiądz wita się, ale nie chce rozmawiać. Wyplątuje się ze złotego ornatu, krząta po zakrystii.
– Czy może ksiądz chociaż sprecyzować, czego będzie dotyczyć inwestycja?
– Parafianie dobrze wiedzą, czego ona dotyczy. Wielokrotnie o tym mówiłem.
– Mówią, że obejścia wokół kościoła, wymiany płytek chodnikowych. To prawda? – dopytujemy.


– Nie. Będziemy odnawiać wnętrze części poklasztornej. Postaramy się o dofinansowanie z Unii Europejskiej, do tego trzeba dość dużego wkładu własnego. To oczywiste. – I dodaje: – Przekłamanie dotyczy jednego słowa. Piszą „ksiądz proboszcz zażądał”. To błąd, nie zażądałem, tylko poprosiłem. Ci, którzy mówią, że żądałem, są nieodpowiedzialni.
– Czy nie chciałby tego ksiądz skomentować?


– Nie będzie żadnego artykułu. Proszę pisać, co państwo uważają. Prawda sama się obroni.


Przedwczesne plany


Parafia z Miechowa należy do diecezji kieleckiej. Ks. Andrzej Jankoski, ekonom kurii, informuje, że wszelkie inwestycje w parafiach powinny być konsultowane z biskupem, księdzem ekonomem i księdzem od spraw dziedzictwa kulturowego.


– Kuria przychyla się do pomysłu renowacji drugiej części klasztoru w Miechowie, w którym ma powstać dom pielgrzyma i miejsce, gdzie będzie można podać catering. To jednak na razie tylko pomysł, nie wpłynął do kurii żaden plan inwestycji, nie znamy wartości tego projektu ani nie wiemy, ile wynosi wkład własny. Ksiądz proboszcz trochę się zagalopował – przyznaje.


– Czy księdza nie oburza forma prośby o składkę?
– Myślę, że ksiądz proboszcz chciał się zorientować w sytuacji. Ale przyznam, że byłem zszokowany, kiedy o tym usłyszałem.


Rzecznik prasowy kurii nie zna sprawy – jest na urlopie. Kanclerz podobnie – dopiero zacznie piastować funkcję.
W biurze prasowym Urzędu Marszałkowskiego o żadnym wniosku o dofinansowanie drugiego etapu rewitalizacji miechowskiego kompleksu klasztornego jeszcze nie słyszano.


Niesmak


Po feralnych ogłoszeniach w Miechowie pozostał niesmak. Pytamy parafian, czy zamierzają wspomóc parafię przy renowacji klasztoru.


Członek rady parafialnej: – Zawsze znajdą się tacy, co będą krytykować. A przecież bazylika to szansa dla Miechowa na przyjęcie większej liczby pielgrzymów.


Emerytowany nauczyciel podstawówki, w parafii od lat 60.: – Rozumiem, że trzeba upiększyć kościół. Ale nie można tak nachalnie wskazywać, ile kto ma dać. Ja z proboszczem nic prywatnie nie załatwiałem i wolałbym, żeby tak zostało.
Dealer samochodowy: – Jeszcze nie wpłaciłem 10 tysięcy (śmiech). Ludzie oburzają się formą prośby proboszcza. Nie dziwię się. Przecież i ja nie mogę mówić ludziom: „Musicie wydać pieniądze na moje auta”.


Właściciel sklepu z komputerami, na którego biurku leży artykuł z lokalnej gazety o żądaniach księdza. – Żona była na tej mszy i wróciła rozjuszona. 10 tysięcy złotych! Splajtowałbym w tydzień. Mogę tylko powiedzieć: „Halo, Ziemia!”. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Niezależna reporterka, zakochana w Ameryce Łacińskiej i lesie. Publikuje na łamach m.in. Tygodnika Powszechnego, Przekroju i Wysokich Obcasów. Autorka książki o alternatywnych szkołach w Polsce "Szkoły, do których chce się chodzić" (2021). Autorka… więcej
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2015