Parafialna rewolucja

Marzenie każdego proboszcza: włączyć w życie parafialne także tych, którym do tej pory z Kościołem było nie po drodze. Dzięki nowej metodzie duszpasterskiej marzenie to zaczyna się spełniać.

02.10.2017

Czyta się kilka minut

 / MATERIAŁY PROMOCYJNE NEWPASTORAL.NET
/ MATERIAŁY PROMOCYJNE NEWPASTORAL.NET

Po co jest Kościół? – pyta ks. Stanisław Cyran. – Po to, żeby było gdzie przyjść i się pomodlić? Nie. Dopiero w pewnym momencie dotarło do mnie, że Kościół wcale nie jest po to, żeby obsługiwać nas pod kątem naszych duchowych potrzeb. Kościół istnieje tylko i wyłącznie po to, żeby iść na cały świat i czynić uczniów ze wszystkich narodów.

Ks. Cyran jest współorganizatorem akcji Newpastoral – nowego duszpasterskiego projektu realizowanego w ramach małych grup domowych przy parafii. Jest też proboszczem parafii Matki Bożej Szkaplerznej w Dąbrowie Tarnowskiej, pierwszej w Polsce, która włączyła się w tę inicjatywę. W ubiegłym roku powstało tam 300 grup. W cotygodniowych spotkaniach bierze udział prawie dwa tysiące osób. Także ci, którzy do tej pory stali daleko od Kościoła.

Inspiracją dla projektu są przede wszystkim słowa z Ewangelii wg św. Mateusza: „Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”, ale też nauczanie papieży, poczynając od „Evangelii nuntiandi” Pawła VI, a na „Evangelii gaudium” Franciszka kończąc. W jednym z filmów zrealizowanych dla Newpastoral bp Grzegorz Ryś wspomina słowa Jana Pawła II z 1979 r. w Nowej Hucie. To właśnie tam papież po raz pierwszy użył określenia „nowa ewangelizacja”.

– Nie mogę o tym myśleć inaczej jak w kategoriach ducha prorockiego, dlatego że w Hucie w 1979 r. widać było wszystko, tylko nie kryzys wiary – komentuje te słowa bp Ryś. – To nie przypadek, że w Nowej Hucie papież ogłosił nową ewangelizację. Mówił to w Polsce, do nas, do Polaków.

– Te słowa padły 40 lat temu, a dopiero dziś dojrzewają we mnie jako proboszczu – przyznaje ks. Stanisław Cyran.

Sieć zamiast wędki

Pomysł zrodził się we Francji. Ks. Bogusław Brzyś, rektor Polskiej Misji Katolickiej, przez wiele lat pracował w parafii w podparyskim Fontainebleau, gdzie wprowadził komórki ewangelizacyjne – metodę wypracowaną przez mediolańskiego księdza Piergiorgia Periniego. Parafianie spotykali się w małych grupach w swoich domach, wspólnie modlili się i dzielili ewangelią. Ks. Brzyś, słuchając o ich doświadczeniach, o tym, co przynosi owoce, a co sprawia im trudność, postanowił zmodyfikować i uprościć formę spotkań.

– Ksiądz Bogusław nieraz próbował mnie zachęcić do wprowadzenia u siebie komórek ewangelizacyjnych – wspomina ks. Cyran. – Przyniósł mi skrypt, 120 stron. Trochę go kartkowałem, ale szybko się zniechęciłem. W programie Newpastoral najlepsze jest to, że grupy dostają gotowe materiały, nie potrzeba szkoleń ani liderów. Takie spotkanie może poprowadzić każdy bez specjalnego przygotowania. Żeby zostać gospodarzem grupy, trzeba spełnić tylko jeden warunek: trzeba lubić co najmniej jedną osobę spośród siedmiu miliardów ludzi na świecie i zaprosić ją do siebie na spotkanie.

Forma jest rzeczywiście bardzo prosta. Pierwsze 20 minut przeznaczonych jest na kawę lub herbatę, drobny poczęstunek. Potem uczestnicy oglądają krótki film, którego bohater opowiada o swoich doświadczeniach związanych z tematem spotkania. Jasiek Mela odpowiada na pytanie, czy cierpienie ma sens. O przebaczeniu mówi Eleni. Immaculée Ilibagiza – rwandyjska pisarka, opowiada o doświadczeniu Boga w ogarniętej wojną ojczyźnie. Po filmie każdy z uczestników może podzielić się swoimi wrażeniami i odnieść do poruszonych w filmie treści, odpowiadając na dwa pytania. Następnie któryś z nich odczytuje odpowiedni fragment z Pisma Świętego, po którym następują 3 minuty medytacji w ciszy. Na zakończenie odczytywana jest modlitwa, w którą każdy może się włączyć. Wszystkie materiały są dostępne na stronie internetowej projektu.

Jest jeszcze jedna istotna różnica między komórkami ewangelizacyjnymi a grupami powstającymi w ramach programu Newpastoral. Komórki ewangelizacyjne, tak jak ich biologiczne odpowiedniki, rozwijają się poprzez wzrost i podział. Parafia zaczyna od dwóch, trzech grup, które z założenia mają przyciągnąć kolejnych chętnych. Tymczasem twórcy Newpastoral przyjęli odwrotną strategię.

– Inspiracją była dla nas przypowieść o sieci z Ewangelii wg św. Mateusza. Zale­ży nam, żeby do udziału w grupach zachęcić jak najwięcej osób, mając świadomość, że nie wszyscy z tych, którzy się włączyli, wytrwają do końca – mówi ks. Brzyś. – U nas w parafiach, owszem, często istnieją różne małe grupy i wspólnoty, ale zarezerwowane są tylko dla nielicznych, dla tak zwanych „elit”. Zależało nam na demokratyzacji tego doświadczenia.

Ekstraklasa

Nieciecza to niewielka wieś w powiecie tarnowskim. Liczba mieszkańców: 723.

– Głośno zrobiło się o nas w 2015 r., kiedy nasza lokalna drużyna piłkarska niespodziewanie awansowała do ekstraklasy – mówi pani Renata, mieszkanka wioski. – Ale mamy też inny powód do dumy. W naszej malutkiej parafii, w której do tej pory istniały tylko róże różańcowe dla starszych pań, powstało aż 36 grup New­pastoral. To około jednej czwartej wszystkich mieszkańców!

Pani Renata zaangażowała się w grupę pilotażową, która później miała zachęcić do udziału w spotkaniach pozostałych mieszkańców. Początkowo miała wiele obaw, czy w ich niewielkiej społeczności taki projekt się sprawdzi. Wbrew pozorom, fakt, że wszyscy mieszkańcy dobrze się znają, sprawy nie ułatwiał. Dużo trudniej wyjść przed szereg, zaproponować coś niestandardowego, kiedy nie jest się anonimowym. Martwiła się, czy ktokolwiek z grupy pilotażowej będzie chciał powiedzieć coś od siebie, zaprosić innych do udziału w spotkaniach. Okazało się, że jej obawy były nieuzasadnione. Wszyscy wzięli w tym aktywny udział.

– Proboszcz nie był do tego pomysłu przekonany – opowiada pani Renata – ale postanowił nam zaufać i dać wolną rękę. Ostatnio przyznał, że na początku sądził, że będzie z tego więcej szkody niż pożytku, że ludzie będą nas brać za jakąś sektę. Ale teraz jest bardzo zadowolony.

– To ważne, by pozwolić działać samym parafianom – mówi ks. Cyran. – Sam się mocno broniłem, żeby im tej mojej władzy nie oddawać. Kiedy w ramach kampanii informacyjnej członkowie grupy pilotażowej mieli powiedzieć w ogłoszeniach parę słów od siebie, przygotowałem im malutkie przemówienie. Zlekceważyli mnie zupełnie i powiedzieli po swojemu, od serca. A najgorsze jest to, że zrobili to dużo, dużo lepiej – śmieje się.

Udział w spotkaniach dał mieszkańcom Niecieczy większą otwartość na siebie i odwagę, żeby o swojej wierze mówić otwarcie i szczerze.

– Po wsi często chodzą świadkowie Jehowy i zagadują napotkanych ludzi – opowiada pani Renata. – Są mili i kulturalni, mimo to zawsze omijałam ich szerokim łukiem. Bałam się z nimi rozmawiać. Ostatnio spotkałam ich i zaprosili mnie na obchody Pamiątki śmierci Pana Jezusa. Podziękowałam im i powiedziałam, że ja nie świętuję śmierci, tylko zmartwychwstanie Pana Jezusa, dlatego nie skorzystam z zaproszenia. Taka w sumie prosta rzecz. Pożegnaliśmy się w miłej atmosferze. Życzyliśmy sobie nawzajem dobrego dnia.

Tabu

Materiały Newpastoral przygotowywane są w dwóch wersjach językowych: francuskiej i polskiej. Twórcy chcieliby w przyszłości stworzyć też wersję angielską i niemiecką. Grupy istnieją w 26 parafiach we Francji, przy kilku polskich kościołach w różnych krajach europejskich, w Polsce do projektu zgłosiło się ponad 40 parafii.

– Ale wciąż mamy apetyt na więcej – zaznacza ks. Bogusław Brzyś.

Większość grup dopiero zaczyna.

– Zgłosiłem się, bo cały czas szukam nowych form duszpasterskich – mówi ks. Krzysztof Brodowski z parafii Niepokalanego Serca NMP w Siechnicach, koło Wrocławia. – Jeśli my nie wyjdziemy naprzeciw ludzi, to oni sami do nas nie przyjdą. Podoba mi się forma tych spotkań, odpowiednia na dzisiejsze czasy.

Ks. Bartłomiej Janke z Lubina przyznaje, że do projektu zgłosił się wyłącznie dlatego, że chciał użyć atrakcyjnych materiałów dostępnych na stronie. Choć są darmowe, korzystać z nich można wyłącznie po zarejestrowaniu parafii w bazie organizatorów i otrzymaniu od nich kodów dostępu. Ks. Janke nie prowadzi grup w parafii, puszcza filmiki uczniom na katechezie. Żali się jednak, że nie wzbudziły wśród młodzieży zainteresowania.

– Dziś nastolatkowie są już przesyceni różnego rodzaju filmami – stwierdza.

– Dostęp do materiałów wymaga kodów właśnie dlatego, że nie chcemy, żeby ktoś oglądał je poza kontekstem spotkań w ­domowych grupach parafialnych – wyjaśnia ks. Cyran. – Nie chodzi o dystrybucję pobożnych filmików, jakich pełno jest teraz w internecie. Nie jesteśmy wypożyczalnią wideo. Film ma być pretekstem do zawiązania wspólnoty.

Pięcioosobowa grupa z katowickiej parafii Matki Bożej Fatimskiej właśnie zakończyła cykl czterech spotkań grupy pilotażowej. Są zachwyceni, zamierzają spotykać się dalej. Teraz przed nimi zadanie zaproszenia do projektu pozostałych parafian. Ale to wcale nie wydaje się takie proste.

– Zastanawiałam się, kogo ze swojego otoczenia moglibyśmy zaprosić do takiej grupy. Szczerze? Nie mam pojęcia – mówi jedna z uczestniczek. – W pracy męża klimat jest raczej antyreligijny i antykościelny. Trudno w takiej atmosferze wyjść z propozycją zaproszenia do grupy. Podobnie nasi sąsiedzi. Raz, kiedy wracaliśmy w niedzielę palmową z kościoła z palmami, to ich dzieci zaczepiały nas i pytały, co mamy w ręku. Widać, że do kościoła nie chodzą.

– Ja myślałem o moich sąsiadach – mówi ktoś inny. – Bardzo się lubimy, mamy dobry kontakt. Ale wiem, że to jest ich drugie małżeństwo, że nie mają ślubu kościelnego. Nie o to chodzi, że mi to przeszkadza, ale nie chciałbym, żeby moje zaproszenie odebrali jako próbę ingerowania w ich życie, dyscyplinowania, pouczania. Boję się, że to mogłoby popsuć nasze relacje.

– Panuje takie przekonanie, że religia, wiara to są tematy prywatne, o których się nie mówi. Między innymi dlatego zależało nam, żeby te spotkania odbywały się w domach – wyjaśnia ks. Brzyś. – To, że o Bogu mówi się poza Kościołem, to pierwsza wyrwa w murze tego dziwnego tabu. Odważne zerwanie zmowy milczenia sprawi, że stworzymy silniejsze więzi.

– Tak naprawdę nie wymyślamy nic nowego, tylko wracamy do doświadczeń Kościoła pierwszych wieków – dodaje. – Przecież przez pierwsze 300 lat – a to szmat czasu – chrześcijanie nie mieli kościołów, gromadzili się wyłącznie w małych grupach, w domach. Czy to nie niezwykłe, że to właśnie wtedy Kościół tak szybko wzrastał i się rozwijał?

Zdrowieję

Ks. Dariusz Orłowski z Wilkanowa koło Zielonej Góry od pięciu lat stara się wprowadzić w swojej parafii system małych grup. On również zaczynał od komórek ewangelizacyjnych. Powstało ich sześć. Niedawno zaczęli wykorzystywać w nich katechezy z programu Newpastoral. W maju przeprowadzili kampanię informacyjną w oparciu o zaproponowane na stronie materiały i zaprosili parafian do tworzenia nowych grup domowych.

– Spodziewaliśmy się około czterdziestu, a powstały tylko trzy.

Ks. Adrian Bieniasz z Olsztyna również zaznacza, że u nich projekt dopiero raczkuje. W małe grupy zaangażowało się około 50 osób.

– Może te nasze działania nie są spektakularne, ale cieszę się, że powoli w domowych pieleszach ludzie zaczynają rozmawiać o Panu Bogu. W poprzedniej parafii organizowaliśmy masowe akcje ewangelizacyjne, koncerty. Coraz bardziej jednak przekonuję się, że najważniejsze jest to, co dzieje się w zwykłym życiu. Zawsze powtarzam parafianom, żeby odnaleźli Boga w codzienności, np. odprowadzając dziecko do przedszkola.

Bo tak naprawdę w projekcie nie są ważne liczby, ale to, co dzieje się z ludźmi.

Pani Irena z wilkanowskiej parafii ma 75 lat: – Syna jednego pochowałam, mąż mi umarł. Spotykamy się w prywatnym mieszkaniu. Ludzie takie przyjemne i miłe. Po spotkaniu to ja taka lekka przychodzę, jakby Pan Jezus mnie dotknął. Więcej tęsknię i kocham Boga. Świat mi się wydaje taki piękny. Dziękuję za dobre i za złe dni. Nie boję się już niczego.

– Dwa lata temu znalazłam się w szpitalu. Moje życie wisiało na włosku. Straciłam wzrok. Różne myśli wtedy miałam, nawet samobójcze. Do kościoła zawsze chodziłam, nawet w chórze śpiewałam, ale często mi się na tej mszy tak strasznie dłużyło. Źle się w moim życiu działo: syn w więzieniu, rozwody dzieci. Zaczęłam pić. Dużo – opowiada pani Grażyna. – Ksiądz się dowiedział o mojej chorobie i zaczął mnie odwiedzać. Nieraz to mnie już tak nachodził, że mnie złość brała. Któregoś razu mi mówi, że te grupy zakłada, a ja sobie pomyślałam: „Gdzie ja tam będę po chałupach chodzić i się modlić”. Ale poszłam. Raz, drugi, trzeci. Okazało się, że dużo nas ma problemy, ale trzeba było zaufania, żeby ludzie zaczęli o tym mówić. Wcześniej nie umiałam i nie lubiłam się modlić, a teraz z różańcem się nie rozstaję. I w domu wszystko zaczyna się układać. Nieraz to trudno mi w tych ciemnościach się zebrać na spotkanie, ale idziemy z mężem, a kiedy wracamy, to ja się taka lekka czuję. Ja zdrowieję. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2017