Ostatnie chwile

Może się mylę, ale mam wrażenie, że do coraz większej części z nas zaczyna trafiać, że coś psuje się w naszym naturalnym otoczeniu.

08.07.2019

Czyta się kilka minut

Środowisko przestało być zastrzeżoną domeną ekologów, coraz częściej temat wody, powietrza, ziemi, temperatury, roślin i zwierząt pojawia się w codziennych rozmowach. I to nie tylko młodych ludzi, którzy jeszcze nie ugrzęźli w starczym konformizmie, wciąż mają odwagę mówić o ważnych sprawach wprost i którzy – choćby przez wakacyjne strajki klimatyczne – walczą przecież o swój świat, który za parę dekad im na dobre zostawimy. Coraz częściej na moich objazdowych rozmowach z Polakami słyszę głosy mojego pokolenia (a nawet mojego pokolenia „plus”): chyba coś z tym jednak trzeba zrobić, bo gołym okiem widać, że pogoda nam wariuje, że zaczyna brakować wody, żywność drożeje itd.

To jeszcze nie przekłada się na zmianę systemową. Ale skoro gdy zakładam na Facebooku grupę „Mniej”, zapraszając do niej ludzi gotowych na mikrokorekty swojego komfortu, tak by miejsca na Ziemi starczyło dla kogoś jeszcze oprócz mnie, w ciągu paru dni dołącza do niej kilkanaście tysięcy osób – trudno przejść obok tego obojętnie. Żadna licząca się siła polityczna nie dostrzegła jeszcze tego oddolnego ruchu, przybierającego na sile strumyka, który – jeszcze parę takich lat i zim, parę blackoutów, susz i katastrofalnych powodzi – nabierze w końcu takiej mocy, że bez trudu będzie zrywał mosty, burzył tamy i poprzestawia nam tu wszystko dokumentnie (PiS, nawet gdyby nagle przed wyborami ukradł retorykę Greenpeace’u, przez wzgląd na dokonania i słowa Szyszków, Kowalczyków, Morawieckich, Dudów, będzie zawsze w tej materii totalnie niewiarygodny, PO i reszta KE nie ma na tę sprawę żadnego pomysłu, ich nie interesuje globalne ocieplenie, tylko wyłącznie wynik wyborczy PiS).

Jeżeli gdzieś tam, na dołach niewidzialnych z wyżyn Wiejskiej, dziesiątki tysięcy Polaków, przez nikogo nieproszone i niczym niewynagradzane, podejmują wyrzeczenia: pieczołowicie zbierają deszczówkę, rezygnują z wody butelkowanej na rzecz kranówki, ograniczają prasowanie, szyją wielorazowe worki na zakupy, redukują spożycie mięsa, sami przyrządzają płyn do samochodowych spryskiwaczy, zakładają na dachach słoneczne minielektrownie – to znak, że w ludziach zaczęło bić źródło najcenniejszej, samorodnej energii, niewyindukowanej przez inżynierie społeczne, ale wyrastającej z autentycznej potrzeby (i nie takiej błahej, skoro wystarcza jej do zmiany nawyku, postawy).

Koledzy publicyści przekonujący dziś tu i tam, że to, iż zrezygnuję dziś z plastikowej jednorazówki, nie ma żadnego znaczenia, znaczenie ma bowiem to, że rząd systemowo pozwala sprowadzać do Polski tony plastikowych odpadów, są w błędzie. Działania jednostek i zmiana systemowa to nie są proste równoległe. Zmiana systemowa zależy od działań jednostek, bo ci, co robią zmianę systemową, wybierani są na swoje funkcje na skutek działań jednostek, nie w żaden inny sposób.

W momencie, w którym Polacy uświadomią sobie, że fajnie jest dostawać 500 plus, ale jeszcze fajniej byłoby zapobiec już dziś temu, że za 30 lat owo 500 będzie trzeba wydać za szklankę zwykłej wody, ich świadomość przełoży się na mechanizmy polityki.

Tu jeszcze jeden wątek. Bo do głupoty i koniunkturalizmu polityków zdążyłem się już przyzwyczaić. Do ślepoty, nieogarnięcia, braku elementarnej wrażliwości i społecznego słuchu naszych przywódców duchowych – wciąż przyzwyczaić mi się trudno. Tematy same pchają się na afisz: przecież w DNA nauczania Kościoła zawsze było wezwanie do ascezy, wstrzemięźliwości, do tego, by rozważnie używać dóbr, by się nimi dzielić, by pokazywać, że więcej to znaczy mniej. Coś, co jeszcze 20 lat temu mogło być niezrozumiałe dla szybko podnoszącego standard życia Polaka, dziś jest wprost uzasadniane przez sytuację, w jakiej wszyscy się znaleźliśmy.

Dziś, jeśli każdy z nas nie zdecyduje się na „wyobraźnię miłosierdzia”, na solidarność społeczną, na swoje „mniej”, będą ginąć ludzie. Z każdej ambony powinno się dziś trąbić o tym parę razy w tygodniu: jeśli kochasz życie, sfalsyfikuj praktyką życia tezy tych, co mówią, że ludzi na świecie jest już o wiele za dużo, że 300 tysięcy dzieci, które dziś na nim zawita, to obciążenie, nieroztropność, nadbagaż. Jeśli Bóg jest Ojcem każdego z nich – jak może być ich za dużo? Skoro Ojciec powołuje je na świat, to znaczy, że w domu wystarczy wszystkiego, by je przyjąć. Nie wystarcza? A czyja to, w świecie, który już dziś może (według danych ONZ) wyżywić 15 mld ludzi, wina?

Nasi biskupi wydają się być ślepi na to, czym naprawdę żyją ludzie, dokładnie tak samo jak nasi politycy. Dlatego razem z nimi to ich pokolenie odejdzie w niechlubną niepamięć. Pokolenie naszych dzieci, dziś w zdecydowanej większości nieuczestniczących w wyborach (i w znacznej części niechodzące do kościołów), wywróci w końcu stolik, a listę najważniejszych tematów samo napisze od nowa. Nasze wnuki, czytając w podręcznikach do historii, że ich dziadkowie za najważniejsze kwestie swoich czasów uważali ­gender i żołnierzy wyklętych, będą się pukać w głowę i zastanawiać, kto nas tak otumanił. Odpowiedź niestety jest prosta: my sami.

Przed nami teraz ostatnie miesiące (najwyżej parę lat) na to, by wyrwać się z napisanych nam dzielących nas scenariuszy, i spotkać się razem tam, gdzie wszyscy mamy wspólny interes: chcemy życia dla tych, których po sobie zostawimy. Coś w tej sprawie, jak pisałem wyżej, już zaczyna się dziać, ale jeśli mamy się potomnym naprawdę do czegoś przydać – nasz strumień musi mieć moc wywracania kanap (i stolików). Na razie jest, płynie, powoli rośnie. Co jeszcze mogę zrobić, żeby mu się udało? ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Po raz pierwszy w 2006 roku w kategorii wywiad i w 2007 w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, Wiktora Publiczności. Pracował m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 28/2019