Orzeł może

By zmienić w Polsce ustawę, wystarczy trochę gotówki, firma PR, ulegający wpływom dziennikarze, kilku posłów i generał policji.

07.09.2013

Czyta się kilka minut

„Nie róbcie kwasu” – film reklamowy zrealizowany dla spółki Orzeł Biały przez agencję MDI / Fot. Youtube
„Nie róbcie kwasu” – film reklamowy zrealizowany dla spółki Orzeł Biały przez agencję MDI / Fot. Youtube

Czasem – coraz rzadziej – dzięki mediom podnosi się kurtyna i możemy zobaczyć skryte mechanizmy rządzące światem polityki i biznesu. Nie chodzi o plotki, towarzyskie skandale i plugawe nagrania, ale o brudne mechanizmy, które wprawiają go w ruch. Śledczy tekst Cezarego Łazarewicza, który tu publikujemy, ich właśnie dotyczy. Bezwolne redakcje, politycy bez własnego zdania, biznesmeni, którzy dbają o swoje interesy, nie zawsze zgodne z dobrem publicznym – zobojętniały obywatel gotów jest powiedzieć: wiadomo, że tak jest, nic nie poradzimy. No więc piszemy o tym dla nieobojętnych.
Nawet jeśli nikt nie dokonał przestępstwa, nie sposób zliczyć obyczajów i norm, które w przypadku tej historii zostały złamane. Dobrze, że wciąż jeszcze są miejsca, w których dziennikarze mogą ich bronić.
PIOTR MUCHARSKI

Tyle w każdym razie wystarczyło firmie recyklingowej Orzeł Biały, która w ubiegłym roku podjęła starania, by zmienić zapisy ustawy o bateriach i akumulatorach, gdy okazało się, że uderzały w jej interesy.
USTAWA PSUJE
Latem 2012 r. Ministerstwo Środowiska przymuszone przez Parlament Europejski ogłasza, że zliberalizuje jedną z najbardziej restrykcyjnych w Europie ustaw o recyklingu i utylizacji akumulatorów. Chodzi w szczególności o artykuł 63 punkt 2, którego zapis ograniczał swobodę gospodarczą. Ministerstwo proponuje taką jego zmianę, by dopuścić do przetwarzania akumulatorów nowe firmy, które nie mają własnych instalacji recyklingu ołowiu. W takim przypadku miałyby one zlecać usługi wyspecjalizowanym zakładom.
Proponowana zmiana to cios w trzy firmy, które zmonopolizowały utylizację odpadów akumulatorowych w Polsce. Szczególnie uderza w największą w branży spółkę z Piekar Śląskich – Orła Białego S.A. Jej roczne obroty wynoszą ponad 400 mln zł.
Prezes Orła Białego Zbigniew Rybakiewicz mówi, że zdecydował się podjąć kroki obronne, bo proponowana przez ministerstwo zmiana była groźna nie tylko dla środowiska, ale dla całej branży recyklingu ołowiu. Szczególnie dla jego zakładu.
– Tylko że pies z kulawą nogą tym się nie interesował – mówi. – A my nie potrafiliśmy się przebić z naszymi argumentami, by zaczęto nas słuchać.
Pomysł wynajęcia firmy doradztwa strategicznego MDI podsuwa obsługująca Orła Białego warszawska agencja PR – NBS Communication.
MDI Strategic Solutions to spółka założona przez byłych dziennikarzy śledczych, Macieja Gorzelińskiego i Rafała Kasprówa, zajmująca się obsługą medialną takich gigantów jak Orlen, KGHM czy grupa PZU. W materiałach wysyłanych klientom zamieszczają informację, że są spółką wyspecjalizowaną w wywieraniu nacisku na media.
Orłowi Białemu MDI proponuje uproszczenie przekazu i przeprowadzenie kampanii, która powstrzyma niekorzystne dla firmy zmiany i zachowa dotychczasowe zapisy ustawy.
– Potrafili w lekki sposób opowiedzieć o naszych kłopotach, by zainteresować nimi społeczeństwo – mówi dziś prezes Zbigniew Rybakiewicz.
DORADCY PROPONUJĄ
We wrześniu 2012 r. MDI sugeruje zarządowi Orła Białego przeprowadzenie całej kampanii tak, by wyglądała na spontaniczną akcję społeczną: z proekologicznymi spotkaniami w plenerze, wymianą akumulatorów na zioła, eko-prezentami wręczanymi premierowi przez ekologów. Doradcy tłumaczą, że najkorzystniej dla firmy będzie, gdy uda się zainicjować oddolny sprzeciw społeczny z wykorzystaniem takich proekologicznych organizacji, jak Greenpeace.
Oburzone społeczeństwo ma zaprotestować przeciwko proponowanym przez złe ministerstwo zmianom ustawy. By tak się stało, Orzeł Biały S.A. ma być w tej akcji niewidoczny. MDI tłumaczy, że przez bezpośrednie zaangażowanie firmy akcja straci na wiarygodności, a spółka co najwyżej narazi się na ataki konkurencji. To wszystko MDI wyjaśnia w prezentacji, którą razem z ofertą współpracy składa w Piekarach Śląskich.
Konspiracja jest tak duża, że nawet aktor Władysław Grzywna i lektorka Krystyna Czubówna występujący w zrealizowanym przez MDI reklamowym filmie o szkodliwości zmiany ustawy nie wiedzą, kto jest zleceniodawcą produkcji. Rezygnują z honorariów, bo są przekonani, że biorą udział w społecznym projekcie realizowanym przez biednych ekologów. Film (można go zobaczyć na YouTube) to apokaliptyczna wizja zniszczenia środowiska po wejściu w życie nowelizacji przygotowanej przez resort środowiska. Na końcu Krystyna Czubówna mocnym głosem odczytuje apel, by powstrzymać nową ustawę o bateriach i akumulatorach.
– Cel był szczytny, więc nawet nie pytałam, jaka organizacja za tym stoi – mówi dziś Czubówna.
Ale nawet gdyby zapytała, nikt by jej tego nie powiedział. Właściciele studia Ucho, w którym powstawał dźwięk do reklamówki, mają zakaz udzielania informacji o zleceniodawcach spotu.
– Po co te tajemnice? – pytam Gorzelińskiego i Kasprówa.
– Gdybyśmy umieścili informację, że zleceniodawcą filmu jest Orzeł Biały, to widzowie dowiedzieliby się, że ten film jest po to, by pomóc Orłowi Białemu, a to nieprawda – tłumaczy Maciej Gorzeliński. – Prawdziwym beneficjentem naszej akcji jest całe społeczeństwo, polskie lasy, środowisko i co najmniej jeszcze dwie firmy działające na tym rynku.
To jednak nie społeczeństwo zapłaciło za wyprodukowanie filmu, ale MDI, działając na zlecenie spółki z Piekar Śląskich. Działając – dodajmy – za niemałe pieniądze: agencja zażądała od Orła Białego 20 tys. euro miesięcznie plus VAT. Wszystkie dodatkowe koszta, takie jak np. produkcja filmu, miały być regulowane osobno (przedstawiciele MDI twierdzą, że cena kontraktu była niższa, ale nie chcą jej ujawnić, zasłaniając się tajemnicą handlową).
POSZUKIWANY ZAPALNIK
By zatrzymać zmiany w ustawie, MDI sugeruje przeprowadzenie trzyetapowej kampanii z wykorzystaniem dziennikarzy, polityków i ekologów. Wszystkie działania ma zakończyć akcja społeczna z udziałem organizacji pozarządowych.
W ofercie złożonej Orłowi MDI proponuje, by dziennikarskie teksty na temat szkodliwości zmian ustawy ukazały się w największych polskich gazetach: „Newsweeku”, „Wprost”, „Fakcie”, a także w internetowych serwisach: natemat.pl, salon24.pl, w telewizji śniadaniowej i programie „Uwaga!” TVN24.
Zapalnikiem akcji ma być Adam Wajrak. Według założeń kampanii dziennikarz „Gazety Wyborczej”, znany obrońca przyrody i jeden z organizatorów zakończonego sukcesem protestu w sprawie Rospudy, ma stanąć na czele zainicjowanego przez agencję oddolnego ruchu społecznego sprzeciwu. Choć jego zdjęcie figuruje w prezentacji, a jego rola zostaje dość szczegółowo opisana, nikt wcześniej nie zapytał dziennikarza o zgodę.
– Zapalnik nie wypalił – mówi Wajrak. Przyznaje, że MDI próbowało go przekonać do napisania tekstu, ale dużo później niż został umieszczony w ofercie dla klienta. Nic nie napisał, choć uważa, że zaproponowane przez ministerstwo zmiany były groźne dla środowiska: – Jeżeli wpisali mnie do jakiejś oferty, to zrobili to bez mojej wiedzy i było to duże nadużycie.
Zamiast w „Gazecie Wyborczej”, zapalnik eksplodował więc w październiku 2012 r. w „Newsweeku”. „Kwas siarkowy wylewany za płot? Takie mogą być skutki zmian przygotowanych przez resort ochrony środowiska. To efekt lobbingu firm, które chcą zarabiać na przetwarzaniu akumulatorów bez ponoszenia kosztów niezbędnych dla ochrony środowiska” – pisze tygodnik. Z tym lobbingiem to oczywiście nieprawda – jedynymi zarejestrowanymi lobbystami w tej sprawie są dwie izby gospodarcze powiązane z Orłem Białym.
Wkrótce po „Newsweeku” w podobnym tonie wypowiada się znany ekonomista prof. Krzysztof Rybiński, który w „Rzeczpospolitej” publikuje aż dwa felietony potępiające pomysł Ministerstwa Środowiska. Dlaczego zwolennik wolnego rynku nagle wystąpił przeciwko otwarciu rynku?
– Bardzo dziwne wydało mi się zachowanie w tej sprawie resortu środowiska – tłumaczy dziś prof. Rybiński i twierdzi, że nie pamięta, skąd przyszedł mu do głowy pomysł pisania o akumulatorach.
W dokumentach dostarczanych przez MDI klientom prof. Rybiński przedstawiany jest jako lider opinii współpracujący z agencją, któremu ta dostarcza tez do felietonów.
LUB CZASOPISMA
W grudniu 2012 r. do akcji wkracza inny lider opinii: były wiceminister spraw wewnętrznych i generał policji Adam Rapacki. Teraz jest on właścicielem spółki Kancelaria Bezpieczeństwa Rapacki i Wspólnicy, która przygotowała raport o dzikim recyklingu akumulatorów.
Generał chodzi po mediach i przekonuje, że zmiana ustawy doprowadzi do katastrofy ekologicznej. Skąd to wie? Materiały do raportu dostarczyła mu spółka MDI, wynajęta przez Orła Białego, i Izba Gospodarcza Metali Nieżelaznych i Recyklingu, która zarejestrowała się jako lobbująca w tej sprawie. To właśnie Izba, której członkiem jest Orzeł Biały, zapłaciła Rapackiemu za przygotowanie raportu.
– Bez względu na to, kto płacił, nasz raport jest rzetelny – zapewnia generał.
Jego główne przesłanie brzmi jak PR-owska teza MDI: będzie zmiana ustawy – będzie niekontrolowany obrót bardzo toksycznymi odpadami i katastrofa ekologiczna.
Pod koniec roku, gdy w ministerstwie wciąż trwają prace nad ustawą, w mediach pojawia się kilkadziesiąt tekstów, audycji radiowych i telewizyjnych, których wspólnym mianownikiem jest hasło: nie pozwól politykom truć nas kwasem i ołowiem – nie pozwól zmienić ustawy. Choć sprawa jest znana od pół roku, dopiero teraz zaczynają zajmować się nią znani dziennikarze, m.in. Marcin Piasecki z „Dziennika Gazety Prawnej” (felieton „Niszczenie sukcesu”) i Witold Gadomski z „Gazety Wyborczej” (tekst „Akumulatory lub czasopisma. Tak się robi w Polsce prawo”). Obaj przekonują, że nie byli inspirowani przez MDI.
A inni?
– Nie tylko do mnie z tym się zwrócili – mówi autor jednego z „interwencyjnych” artykułów, którego tekst pisany na bazie dostarczonych przez MDI dokumentów ukazał się w dużym ogólnopolskim piśmie. – Podobne teksty pojawiły się też w innych tytułach. Domyślałem się, że to działanie w interesie Orła Białego. Jak agencja przychodzi do dziennikarza, to działa na zlecenie swojego klienta.
Większość dziennikarskich tekstów, które zgodne były z oczekiwaniem Orła Białego, można do dziś znaleźć na facebookowej stronie grupy „Nie róbcie kwasu”, która powstała, by zablokować ustawę.
Można tam przeczytać m.in., że Ministerstwo Środowiska przygotowuje ustawę będącą chemiczną bronią masowej zagłady. Według tygodnika „Przekrój” stronę stworzyły osoby, którym nie jest obojętne to, co dzieje się ze środowiskiem, dlatego wzywają do bojkotu nowego prawa.
NIEZŁY KWAS
Nietrudno zauważyć, że anonimowi założyciele fanpage’a na Facebooku wpisują się w strategię MDI. Piszą o sobie, że nie są im w smak zmiany proponowane przez rząd. „Nie da się ich przemycić chyłkiem – my je zauważyliśmy! Im więcej z nas pokaże, że sprzeciwiamy się tej głupocie, tym większa szansa, że rząd przemyśli sprawę i zablokuje te zmiany”.
Maciej Gorzeliński twierdzi, że jego firma nie ma nic wspólnego z face­bookowym fanpage’em. Mówi tylko, że z tego, co wie, stronę prowadzą jakieś ekolożki. Odmawia pomocy w dotarciu do nich.
Ekolożkę odnalazłem więc sam. To Agnieszka Hulewicz, na stronach firmowych MDI przedstawiana jako kluczowy konsultant. W agencji zajmuje się realizacją nietypowych projektów i organizowaniem eventów. To właśnie ona do lutego 2013 r. koordynowała akcję zbierania podpisów pod petycją do ministra środowiska o treści: „My, niżej podpisani, zwracamy się do pana ministra Korolca o pozostawienie artykułu 63 ust. 2 ustawy o bateriach i akumulatorach w dotychczasowym brzmieniu”. Twierdzi, że udało jej się zebrać kilkaset podpisów.
Z wpisów na fanpage’u wynika, że osoba zbierająca podpisy jest właśnie autorką strony. Hulewicz nie zaprzecza, ale o szczegółach blokowania ustawy i akcji zbierania podpisów nie chce rozmawiać.
– Jeśli chce się pan dowiedzieć więcej, proszę pytać zarząd MDI – mówi.
A zarząd MDI twierdzi, że z akcją zbierania podpisów pod petycją blokującą ustawę firma nie miała nic wspólnego (choć przecież właśnie takie działania zaproponowała w ofercie Orłowi Białemu).
– Prowadziliśmy kampanię w obronie środowiska, by zatrzymać patologię, która nam groziła – tłumaczy Rafał Kasprów. – W naszym zainteresowaniu był problem, a nie konkretna ustawa. To było działanie w sprawie – przekonuje współwłaściciel MDI.
Po czym staje się nerwowy i zaczyna mi grozić: każda sugestia, że ich firma robiła coś w celu zmiany ustawy, zakończy się pozwem sądowym.
Dlaczego to dla MDI takie ważne? Zdaniem Grażyny Kopińskiej, ekspertki z Fundacji im. Stefana Batorego, agencja MDI wywierając wpływ na władze w procesie stanowienia prawa prowadziła faktycznie zawodową działalność lobbingową. Żeby tym się zajmować, trzeba się najpierw zarejestrować w rejestrze lobbystów, a tego MDI nie zrobiła (za złamanie ustawy lobbingowej grożą śmieszne w tym biznesie kary administracyjne: od 5 tys. do 50 tys. zł).
– Każda firma zajmująca się taką działalnością musi być zarejestrowana i informować, w interesie jakiego klienta działa – tłumaczy Grażyna Kopińska. – Jeśli ktoś wynajmuje agencję, która ma doprowadzić do zmiany ustawy, a ona nie mówi, że działa w imieniu swojego klienta, to wprowadza w błąd ludzi, których prosi o wsparcie. To działanie nieetyczne.
LOBBING PO POLSKU
By mnie przekonać, że nie prowadził działań zmierzających do zmiany ustawy, zarząd MDI gotowy jest pokazać mi dowód – ofertę złożoną Orłowi Białemu jesienią 2012 r. Otrzymuję zaproszenie do siedziby spółki, luksusowego biura w centrum Warszawy, by obejrzeć prezentację, którą rzekomo złożono klientowi. Maciej Gorzeliński podsuwa mi spięty druk i uważnie obserwuje moją reakcję.
Rzeczywiście nie ma tam słowa o próbach zmiany ustawy. Zniknęło ważne zdanie: „Głównym celem kampanii będzie powstrzymanie niekorzystnych zmian regulacyjnych zaproponowanych w projekcie Ustawy”. Problem w tym, że to zdanie znajduje się jednak w prezentacji – ofercie, która jesienią 2012 r. została złożona Orłowi Białemu („Tygodnik Powszechny” jest w jej posiadaniu).
W tym, co oglądam w siedzibie MDI, brakuje też kluczowego zdania o naciskach na rząd, które firma proponuje: „Jesteśmy świadomi siły rażenia krytyki i dlatego szeroko zakrojona akcja społeczna będzie bardzo skuteczna. Obecnie rządząca elita nie może sobie pozwolić na krytykę, gdyż ona ma realne przełożenie na słupki wyborcze”. Dlatego doradcy z MDI chcieli zaangażować aktywnych polityków.
W obu dokumentach jest natomiast zdjęcie Janusza Palikota i rekomendacja MDI, by skłonić do działania Ruch Palikota. Dlaczego? Przedstawiciele agencji tłumaczą, że dla tej partii to szansa na zwiększenie rozpoznawalności i pozytywny oddźwięk elektoratu. W ostateczności zwycięża jednak koncepcja równomiernego zaangażowania posłów wszystkich klubów parlamentarnych. W grudniu, gdy w resorcie ważą się ostateczne zapisy ustawy, do akcji włączeni zostają Józef Lassota, Anna Nemś i Lidia Gądek. Troje posłów z Platformy pisze interpelacje do ministra środowiska, powtarzając znane już z mediów argumenty: że zmiana ustawy doprowadzi do powszechnego chałupniczego rozbijania akumulatorów, i że system ich przetwarzania zostanie zdestabilizowany.
Lidia Gądek tłumaczy, że o sprawie dowiedziała się od lokalnych przedsiębiorców, którzy spotkali się z posłami PO i pokazali szczegółowe dane na temat akumulatorowej szarej strefy. Podczas spotkania zwrócili uwagę na ten ważny problem, poprosili o interwencję i zablokowanie zmian. Nie może sobie jednak przypomnieć, kim byli ludzie, którzy ją wtedy przekonali do złożenia interpelacji.
– To nie byli jacyś oficjalni przedstawiciele – tłumaczy dziś posłanka Gądek, ale nic więcej nie pamięta.
Z interpelacji nr 13040 złożonej przez posłów PO wynika jednak, że dotarli do nich przedstawiciele Izby Gospodarczej Metali Nieżelaznych i Recyklingu, której prezes zarejestrowany jest jako lobbysta przy wspomnianej ustawie. Członkiem Izby jest, jak wspomnieliśmy, Orzeł Biały.
Przedstawiciele Izby docierają do innych posłów, czego efektem są kolejne interpelacje przeciwko planom Ministerstwa Środowiska, napisane przez posłów Szymona Giżyńskiego i Adama Kwiatkowskiego (PiS), Witolda Klepacza (Ruch Palikota) i Zbigniewa Zaborowskiego (SLD). Teksty wszystkich interpelacji są do siebie podobne: te same argumenty, ta sama troska o środowisko. Tak jakby wszystkie wyszły spod jednej ręki.
– Zjawili się u mnie ludzie zajmujący się ochroną środowiska i przekonali, że to szkodliwy zapis – tłumaczy Zaborowski.
Jacy ludzie?
– Niech pan uruchomi służby i ich znajdzie – kpi poseł SLD.
PIENIĄDZE NIE POSZŁY NA MARNE
Na przełomie grudnia i stycznia ktoś przysyła mailem do Ministerstwa Środowiska zrealizowany przez MDI film „Nie róbcie kwasu”, z dopiskiem „Patrzcie, co się stanie”.
– Presja na zmianę ustawy jest ogromna – mówi Małgorzata Szymborska z Departamentu Gospodarki Odpadami Ministerstwa Środowiska. – Zewsząd dostajemy łomot. Media robią z nas głupków i morderców, którzy chcą kąpać Polaków w paście ołowiowej. Tymczasem chodzi o zwykłe dostosowanie prawa do wymogów UE i dopuszczenie większej konkurencji.
Dyrektor Szymborska twierdzi, że narzucona mediom apokaliptyczna wizja ołowiowej zagłady jest nieprawdziwa i wyssana z palca. Przez wiele tygodni ostrzeliwane przez media Ministerstwo Środowiska odpiera liczne ataki.
– Ewidentnie wszyscy uczestnicy debaty posługiwali się tymi samymi argumentami podrzuconymi przez lobbystów – mówi dyrektor Szymborska.
Cios przychodzi jednak z nieoczekiwanej strony. W trakcie uzgodnień resortowych przeciwko zmianom artykułu 63 protestuje minister gospodarki Janusz Piechociński. Tłumaczy, że dopuszczenie konkurencji to zagrożenie dla środowiska i dla przedsiębiorców, którzy zainwestowali pieniądze w modernizację swoich zakładów.
Na początku lutego br. Ministerstwo Środowiska zaczyna mięknąć. Przygotowujący ustawę wiceminister Piotr Woźniak, odpowiadając na interpelację kolejnego posła, tłumaczy już, że bierze pod uwagę negatywne opinie na temat artykułu 63. Zapewnia, że nic nie zostało jeszcze przesądzone. 20 marca 2013 r. – po ośmiu miesiącach forsowania nowego zapisu artykułu 63 – Ministerstwo Środowiska wycofuje się z zaproponowanych zmian. Piotr Woźniak, który w lipcu ubiegłego roku zapowiadał liberalizację ustawy i otwarcie rynku, ogłasza niespodziewanie, że zmienił zdanie. W nadesłanym do jednej z redakcji liście tłumaczy, że proponowana przez niego zmiana art. 63 spowodowałaby zagrożenie dla środowiska i ludzi, a nawet powrót ołowicy wśród dzieci.
Co skłoniło go do zmiany zdania?
Minister Woźniak przyznaje, że argumenty Polskiej Izby Gospodarczej „Ekorozwój” i Izby Gospodarczej Metali Nieżelaznych i Recyklingu, czyli dwóch lobbystów działających na rzecz Orła Białego, oraz raport przygotowany za pieniądze lobbystów przez Kancelarię Bezpieczeństwa Rapacki i Wspólnicy. A także cała masa artykułów prasowych.
Zablokowanie ministerialnych pomysłów kosztowało Orła Białego około 120 tys. euro (według szacunkowych cen z oferty MDI). To niewiele, biorąc pod uwagę, ile kosztowałaby walka z konkurencją, gdyby ustawa weszła w życie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz prasowy, reporter i publicysta. Autor zbioru reportaży Kafka z Mrożkiem. Reportaże pomorskie (2012), Sześć pięter luksusu. Przerwana historia domu braci Jabłkowskich (2013) oraz Elegancki morderca… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2013