Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
niejednego
Świtu. Tyle pamiętam. Ale nic z tego. Nic z tych
I innych rzeczy dość skutecznie biegnących już tam,
Na grzbiecie muru - jakby wabionych wiecznie,
Przyciąganych obietnicą jeszcze większego zagarniania,
Podbierania miejsca czy pola, realnie na to patrząc.
Tyle z niczego, tyle wychodzi z podsumowań, bo tyle
Dostawałem zawsze w zamian, chcąc być jak najbliżej,
W samym migocie styku, w tym ostrokole odmów, ażeby
Spadanie trwało bez ustanku, poszatkowany niczym
koło,
Niczym wciąż od nowa. Ale jakby stale bez wstążki mety,
Chociaż za to dławiony końcem jak kijem,
w równowadze
Zawahania. Sam wieczór nie wystarczy, wieczór ma
Złamany obojczyk. Pustka nie zna innego kodu,
przetacza
Się jak pusta cysterna po ślepym torze, zaczepiając
Się o postrzępiony welon rozpędzonej gwiazdy.
Dalej jest tylko
Piołunowa dolina, rosa spopielana ognikami
pasącymi się
Na łąkach, i ten brak wyniku nie działa na korzyść
Innej pełni. Wypełniać nie znaczy znosić. Dodawać to
Wiecznie odejmować. Jesteśmy wciąż na celowniku
krótkiej
Lufy wystającej z gęstwiny przyczajonych chwil, jesteśmy
W gotowalni sztywniejących zmian, na skraju
podsuniętej
Zapadni, sprasowani jak paczki trocin. Ugór i udar.
Zawieszona otchłań burzy w kontenerze miasta nie
Znajduje ujścia poza swoją grań. Bez stwierdzenia
obecności,
Nikt nie ponosi dodatkowych sankcji.
W coraz częstszych
Momentach znajdowane dowody rozkładu. Magnetyzm
Rozpadu. Nie nawijające wrzeciono. Przekręcona gałka
serca.
Parę ulic, i oto cały rozwinięty żagiel, w który się dmie.
Chodziliśmy jeszcze trochę w grupie, bezradni,
ale z wyraźnym
Azymutem samozacierającego się śladu, wchodząc
Coraz głębiej w tunel jakiegoś fatum, i jak na środku
Obrotowej sceny, widzieliśmy dookolność
w przyspieszeniu
Równającym aż do zera. Mdłość i radość.
Kurs chybiony,
Lecz pewnie wykonany. Nagły wyjazd przesunięty,
a mnie
Ubywa tylko sekund. Jak strącić to zawieszenie?
Nie przybywa
Żaden awaryjny wariant dla tego, co dalej. Co więc
Wynika z tych wnikań? Kres linii biegnącej donikąd.
Maciej Melecki (ur. 1969 r.) jest poetą, autorem sześciu tomów wierszy: "Te sprawy" (1995), "Niebezpiecznie blisko" (1996), "Zimni ogrodnicy" (1999), "Przypadki i odmiany" (2001), "Bermudzkie historie" (2005) oraz "Zawsze wszędzie indziej" (2008, wybór wierszy). Mieszka i pracuje w Mikołowie.