Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To nie jest pytanie retoryczne, to pytanie dyscyplinujące. I prześwietlające. Owej dyscyplinie można się poddać medytując np. nad fragmentem Pawłowego Listu do Tytusa – czytanym w czasie Bożego Narodzenia: „Kiedy ukazała się dobroć i miłość Zbawiciela naszego, Boga, do ludzi… z miłosierdzia swego zbawił nas przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym” (Tt 3, 3-5).
W tekście padają trzy pojęcia często przywoływane w kontekście świąt: dobroć, miłość do ludzi (grec. filantropia) i miłosierdzie. Nawołujemy się wzajemnie do tych postaw, chętnie angażujemy się w przeprowadzane w tym czasie zbiórki żywności, środków czystości czy ubrań. Wspieramy organizowane w naszych środowiskach wigilie dla ludzi bezdomnych czy samotnych. Nasza dobroć, filantropia i miłosierdzie łatwo – może wręcz spontanicznie – znajdują sposoby samorealizacji i spełnienia.
A jednak po świętach nie potrafimy ani odnaleźć w sobie tej samej inicjatywy, ani zachować pewności, że ona cokolwiek może zmienić w sposób trwały. Głodni dalej są głodni, bezdomni – nadal bezdomni. Wszystko wróciło do poprzedniego, beznadziejnego stanu. Także nasze wzajemne odniesienia – o wiele prostsze w czasie świątecznym: spontaniczne, pełne bezinteresownej życzliwości – gdzieś zanikają, i wszystko „wraca do normy”. Aż trudno nie zapytać: dlaczego?
Być może dlatego, iż nasza dobroć, filantropia i miłosierdzie zatrzymują się najczęściej jedynie na doraźnych i zewnętrznych potrzebach naszych bliźnich (jedzenie, ubranie, miejsce za stołem), a nie potrafią sięgnąć głębiej – do ich przyczyn. Co więcej, nas samych zatrzymują na sobie – karmią nasze dobre samopoczucie i satysfakcję do tego stopnia, że nie odkrywamy Dobroci, Filantropii i Miłosierdzia Boga skierowanych do nas. A One nie zadowalają się zaspokojeniem jedynie zewnętrznych i doraźnych potrzeb.
Bóg pragnie naszego odrodzenia i odnowienia. Zwłaszcza to drugie słowo warte jest medytacji – w greckim oryginale brzmi ono anakainosis: od ana, czyli „ponownie”, i kainos – „nowy”. Greka biblijna zna jednak dwa słowa opisujące „nowość”: neos – odnowiony, odmłodzony (taki sam, ale odświeżony); i kainos – nowy jakościowo (ten sam, ale przemieniony, doskonalszy w stosunku do poprzedniego stanu, jak np. nowe przymierze). Bóg – poprzez wydarzenie Wcielenia – chce nas nie tylko zrodzić „od nowa”. Chce nas zrodzić do innego jakościowo życia, tego, które nazywamy Życiem Wiecznym. Boga interesuje nowa jakość naszego życia – Życie, które w nas bierze się z Niego.
Jeśli więc chcemy znaleźć odpowiedź na wyjściowe pytanie o to, „co zostało po świętach”, nie rozglądajmy się wokół. Poszukajmy zmian wewnątrz samych siebie. Jeśli wydarzenia, słowa i znaki tego świątecznego czasu „urodziły nas na nowo” – dały nam zasmakować nie tyle „odnowy biologicznej”, co Zmartwychwstania, to właśnie od nas zacznie się również trwała i konsekwentna przemiana świata. ©