Niestaranna Temida

Ruszył proces właścicieli Amber Gold. Przez prawie trzy lata człowiek karany wcześniej za nadużycia finansowe mógł prowadzić piramidę finansową na szkodę kilkunastu tysięcy osób.

28.03.2016

Czyta się kilka minut

Demonstracja przed Sądem Okręgowym w Gdańsku, 21 marca 2016 r. / Fot. Łukasz Dejnarowicz / FORUM
Demonstracja przed Sądem Okręgowym w Gdańsku, 21 marca 2016 r. / Fot. Łukasz Dejnarowicz / FORUM

W internecie można natrafić na krótki biogram byłego prezesa Amber Gold. W tekście podano datę i miejsce urodzenia oraz zawód: biznesmen. Reszta danych dotyczy kolejnych firm, w których działał, i kolejnych wyroków wydawanych przez sądy. Są też przypisy oraz informacja: by nie mylić gdańskiego biznesmena ze znanym na Wybrzeżu rzeźbiarzem noszącym to samo imię i nazwisko.

Przyszły prezes Amber Gold (ur. 1984) dorastał w Gdańsku. Jako uczeń Liceum Ekonomicznego wyróżniał się na tle rówieśników. Dwukrotnie brał udział w organizowanym przez Uniwersytet Gdański konkursie „Wiem wszystko o przedsiębiorstwie”. Na rok przed maturą walczył w konkursie o tytuł „Mistrza rachunkowości” z wiedzy o UE, który organizowała „Rzeczpospolita”. Dyrekcja szkoły wystąpiła do prezydenta Miasta Gdańska o przyznanie stypendium dla zdolnego podopiecznego. Prezydent Paweł Adamowicz osobiście wręczał wyróżnienie Marcinowi P., który na krótko przed maturą został udziałowcem w Grupie Finansowo-Handlowej „Nova”. To właśnie ta firma zakładała słynne na całą Polskę Multikasy.

Pomysł był prosty. Ludzie mogli zapłacić rachunki za gaz, telefon czy czynsz w niewielkich punktach rozsianych głównie na prowincji. Opłaty prowizyjne były niższe niż na poczcie. Z oferty Multikas korzystali głównie emeryci, którzy chcieli w ten sposób zaoszczędzić parę złotych.

Była szefowa Marcina P. wspomina, że jej wspólnik nie wyglądał na te swoje 18 lat. Jaki był?

– Znał się na rzeczy i był cholernie inteligentny – odpowiada.

Ktoś z jej znajomych polecił młodego zdolnego człowieka, który wkrótce został w jej firmie członkiem zarządu i dyrektorem finansowym. Niestety, po kilku miesiącach okazało się, że większość wpłat dokonywanych w Multikasach nie trafia na konta bankowe odbiorców. Marcin P. odszedł z firmy, a prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo, zakończone wyrokami dla niego i dwóch pozostałych współoskarżonych. Marcin P. został za Multikasę skazany trzykrotnie: raz dostał grzywnę i dwukrotnie kary pozbawienia wolności w zawieszeniu.

Przerwany nowicjat

Kilka miesięcy po maturze Marcin P. zamierzał rozpocząć nowicjat w jednym z domów Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej w Mórkowie. Chrystusowcy – zwani misjonarzami polskich emigrantów – powstali z inicjatywy kardynała Augusta Hlonda w 1932 r. Obecnie zgromadzenie liczy około pół tysiąca kapłanów i braci zakonnych. Kiedy Marcin P. starał się o przyjęcie do nowicjatu, odbył, jak każdy kandydat, rozmowę z przedstawicielem zakonu. Dołączył do prośby jeszcze m.in. świadectwo chrztu, pozytywną opinię proboszcza ze swojej parafii i napisany przez siebie życiorys.

„Mam dopiero 20 lat – pisał – ale poznałem już trochę dorosłego życia, wiem, że nie zawsze jest ono cudowne i usłane różami, bardzo często napotykamy w nim na wiele trudności, które dzięki modlitwie łatwiej jest nam przezwyciężyć. Lubię podróżować, odwiedziłem już m.in. Włochy, Słowację, Czechy, Niemcy. Moimi zainteresowaniami są różne przemiany gospodarcze, jakie zachodzą w Polsce, oraz podróże i życie Ojca Świętego Jana Pawła II”.

Rozmowa wypadła dobrze. Marcina P. przyjęto, ale w nowicjacie wytrwał tylko sześć tygodni. Nigdy już do Mórkowa nie wrócił. Później różnie mu się wiodło: były kolejne śledztwa, procesy i aresztowania związane m.in. z wyłudzeniami kredytów.

Wreszcie powstała spółka Amber Gold. Marcin P. został jej prezesem. Pierwszy klient dokonał wpłaty 20 października 2009 r. – ostatnia nadeszła 7 sierpnia 2012 r.

Mechanizm funkcjonowania firmy okazał się zabójczo skuteczny. O jej działalności przyszli klienci dowiadywali się z reklam.

– Wyglądały profesjonalnie – wspomina jeden z nich, prosząc o zachowanie anonimowości – a lokaty były lepiej oprocentowane niż w bankach.

Zawarcie depozytu odbywało się najczęściej drogą internetową. Klient wypełniał ankietę i przesyłał ją do centrali. Później otrzymywał ją oddział regionalny. Ten dzwonił do klienta i umawiał się na dostarczenie umowy kurierem. Przed jej podpisaniem klient przelewał pieniądze na wskazane konto. Odsyłał umowę i otrzymywał potwierdzenie jej zawarcia – tzw. certyfikat. Klienci mogli też wpłacać środki bezpośrednio w oddziałach Amber Gold (w sumie około 134 mln zł), ale przeważały przelewy elektroniczne.

Po upływie czasu trwania lokaty część klientów Amber Gold otrzymywała procent od zysków. Dzięki temu kilka tysięcy ludzi stanowiło żywą reklamę i dowód na to, że na inwestycjach w tej firmie można szybko i nieźle zarobić. To oni otrzymali blisko 300 mln zł (z wpłaconych przez wszystkich klientów ponad 850 mln), co uwiarygodniło działalność Marcina P. i jego spółki. Jednak przeważająca większość tych klientów otrzymane pieniądze wpłacała na kolejne lokaty – kierując się chęcią dalszego zysku. Dziś grupa poszkodowanych to ponad 12 tys. osób.

Tak działała jedna z największych piramid finansowych ostatnich lat w Polsce.

Nowe nazwisko

Dopiero po upadku Amber Gold ówczesny minister sprawiedliwości Jarosław Gowin zarządził lustrację spraw prowadzonych przeciwko Marcinowi P. przez sądy podległe gdańskiemu Sądowi Okręgowemu. Z 86-stronicowego dokumentu wynika, że były prezes „złotej spółki” miał sporo szczęścia w swoich zmaganiach z wymiarem sprawiedliwości.

Wizytatorzy przyjrzeli się uważnie pracy prezesów sądów, sędziów i kuratorów sądowych. Najłagodniejsza z opinii zamieszczonych w dokumencie dotyczy braku należytej staranności przy podejmowaniu poszczególnych czynności. Ale wyjaśniając uchybienia, sędziowie wizytatorzy wytykali też pośpiech i nieuwagę. Kuratorom sądowym zarzucali wirtualny dozór nad skazanym – polegał prawie wyłącznie na rozmowach telefonicznych. Miało z nich wynikać, że Marcin P. ożenił się, nie pije i nie narusza zasad porządku prawnego. Jeden z kuratorów przez cały okres dozoru nad Marcinem P. nie zwrócił się o jego kartę karną. Kuriozum okazała się windykacja kwoty 1100 zł, która zajęła jednemu z sądów trzy i pół roku.

Opinie kuratorów i decyzje sędziów o wstrzymaniu wykonania kary dla Marcina P. skutkowały m.in. tym, że mógł spokojnie zarejestrować Amber Gold. Dodatkowym kamuflażem okazała się także zmiana nazwiska z S. (pod takim nazwiskiem figurował w aktach wielu spraw karnych) na P. – czyli panieńskie nazwisko żony. Już jako Marcin P. był, rzecz jasna, osobą niekaraną.

Dopiero podczas prowadzonego przez łódzką Prokuraturę Okręgową śledztwa okazało się, jak wiele z powierzonych Amber Gold pieniędzy wydawano niezgodnie z dyspozycją złożoną przez klientów. Spółka zakupiła metale szlachetne za nieco ponad 10 mln zł (w dokumentacji firmy znaleziono 26 faktur na zakup złota, srebra i platyny). Cała reszta – czyli blisko 600 mln – szła na bieżące wydatki.

Na co były wydawane pieniądze? Działalność spółki lotniczej OLT to koszt blisko 300 mln zł, blisko 140 mln pochłonęła bieżąca działalność Amber Gold, 73 mln poszły na zakup nieruchomości. Ślub Marcina i Katarzyny P. to koszt zdecydowanie skromniejszy: ponad 70 tys. zł.

Porównanie wpływów i wydatków – pisano w jednym z raportów ABW – na wszystkich rachunkach pozwala zaobserwować schemat polegający na tym, że zwiększone obciążenia poprzedzane były zwiększonymi zasileniami ze strony Amber Gold (czyli pieniędzmi klientów). Przed każdym zakupem nieruchomości lub opłatą na rzecz urzędu skarbowego na rachunki Marcina P. wpłacane były środki mniej więcej odpowiadające wymienionemu wydatkowi.

W końcu grudnia 2013 r. (kiedy Marcin P. przebywał od ponad roku w areszcie) prokuratura otrzymała analizę sporządzoną przez firmę audytorską Ernst&Young. Jej autorzy podkreślali, że wartość przychodów nie odzwierciedlała stanu rzeczywistego finansów spółki, zaś w latach 2011-12 Amber Gold nie ujmowała w księgach rachunkowych kosztów związanych z bieżącą działalnością oraz wszystkich operacji dokonanych na rachunkach bankowych. W spółce nie było też odpowiedniego podziału obowiązków i zadań. Marcin P. był jednocześnie wspólnikiem, prezesem zarządu, osobą prowadzącą księgi rachunkowe oraz osobą prowadzącą jedną z kas i odpowiedzialną za wysyłanie przelewów bankowych, on także obsługiwał wszystkie rachunki bankowe spółki.

Prokurator nie widzi znamion

Obszerny akt oskarżenia w procesie przed sądem w Gdańsku obejmuje wyłącznie dwie osoby: Marcina i Katarzynę P. Jego oskarżono o cztery przestępstwa, żonę o dziesięć. Dwa z nich zakładają ich działania wspólne i w porozumieniu: oszustwo w stosunku do mienia znacznej wartości oraz pranie brudnych pieniędzy. Prokuratura przyjęła, że z przestępstw tych oskarżeni uczynili stałe źródło dochodu. Obojgu grożą kary pozbawienia wolności do 15 lat. Akta śledztwa to ponad 16 tys. tomów. W sprawie przesłuchano blisko 20 tys. świadków. W śledztwie Marcin i Katarzyna P. nie przyznawali się do winy, zarówno podczas postępowania, jak i na samym procesie odmawiali składania jakichkolwiek wyjaśnień.

W październiku 2014 r. warszawska Prokuratura Okręgowa odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie możliwych zaniedbań i przekroczenia uprawnień przez urzędników państwowych. Chodziło o zbadanie faktu, jak „złota spółka” mogła bez większych problemów funkcjonować przez prawie trzy lata. Odmowę uzasadniono brakiem ustawowych znamion czynu zabronionego.

Jeśli powstanie zapowiadana po ostatnich wyborach parlamentarnych komisja śledcza do sprawy wyjaśnienia afery Amber Gold, z pewnością poruszy kwestię ewentualnych zaniedbań, trudno jednak przewidzieć, czy pojawią się nowe zawiadomienia do prokuratury. Jedno jest pewne: Marcin P. zostanie przesłuchany przez posłów – jako świadek wydarzeń sprzed lat. Wiedza, jaką dysponuje, może okazać się trudna dla osób, które przez zaniechanie faktycznie ułatwiły mu założenie firmy. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2016