Niepodległość obchodzona

Rok 2018 może ustanowić nowe rozumienie niepodległości przez Polaków. Nie byłoby ono jednak po myśli władzy.

22.01.2018

Czyta się kilka minut

 / PIOTR MAŁECKI / NAPO IMAGES
/ PIOTR MAŁECKI / NAPO IMAGES

Przed kilkoma dniami Narodowe Centrum Kultury opublikowało raport pod tytułem „Świętowanie Niepodległości 11 listopada 2017 roku”. Powstał on na podstawie badania opinii publicznej, przeprowadzonego przez firmę badawczą GfK Polonia na zlecenie NCK. Raport, jak piszą we wstępie autorzy, został zrealizowany „na podstawie sześciu zogniskowanych wywiadów grupowych w dwóch miastach – Warszawie i średnim mieście (ok. 50 tys. mieszkańców), kluczowym etapem badania był sondaż zrealizowany na próbie 1000 Polaków w wieku 15+ w dniach 13-16 listopada 2017 r.

Badania przeprowadzono w związku z realizacją programu obchodów 100-lecia odzyskania niepodległości »Niepodległa«. Ich celem było zanalizowanie sposobów spędzania czasu przez Polaków w dniu 11 listopada, analiza sensów i znaczeń, jakie Polacy przypisują Świętu Niepodległości, oraz motywacji i barier uczestnictwa w obchodach Święta”. Autorzy raportu często odwołują się do innego ogólnopolskiego badania, przeprowadzonego w dniach 18-31 lipca 2016 r. przez firmę badawczą TNS Polska, zrealizowanego na potrzeby Wieloletniego Programu Rządowego „Niepodległa’18”. Raport TNS Polska zawiera wyniki badań przeprowadzonych na próbie 1500 osób w wieku 15+, była to więc próba znacząco większa niż badanie z roku 2017. Jego 37-stronicowa wersja została opublikowana we wrześniu 2016 r. na stronie internetowej NCK. Redakcja „Tygodnika” dotarła do pełnej wersji raportu TNS Polska z 2016 r., przeznaczonej wyłącznie do użytku osób przygotowujących Wieloletni Program Rządowy „Niepodległa’18”. Oto nasze wnioski z lektury.

Są, to się je obchodzi

W zasadniczej kwestii obchodów stulecia niepodległości wyniki badań są mało pocieszające dla ich przyszłych organizatorów. Aż 25 proc. badanych nie wie, po co je organizować, a 30 proc. uważa, że trzeba upamiętnić wydarzenia sprzed stu lat, bo są warte upamiętnienia. Innymi słowy: trzeba je obchodzić, bo godne są obchodów. Powszechność tej „pętli upamiętniania” umacniają jeszcze odpowiedzi mówiące, że specjalne świętowanie niepodległości w 2018 r. jest potrzebne, bo stulecie to ważne wydarzenie (11 proc.) i że nie można nie zaznaczyć takiej okrągłej rocznicy (9 proc.). Tylko 6 proc. pytanych stwierdziło, że w świętowaniu chodzi o radość z wolności, 7 proc. zwraca uwagę na cele edukacyjne, a 9 proc. mówi o upamiętnieniu poległych.

Ten ostatni zespół tematyczny dominuje wśród odpowiedzi dotyczących obszarów, na których powinny koncentrować się przyszłe obchody. Na upamiętnianie tych, którzy zginęli w walce o wolność Polski, wskazuje 47 proc. Jest to jednak tylko o jeden punkt procentowy mniej od odpowiedzi mówiących, że obchody powinny się skupiać na przypomnieniu ważnych wydarzeń (46 proc.), co oznacza ponowne uruchomienie pętli upamiętnienia. Trzecia najczęściej zaznaczana odpowiedź mówi o wielkim świętowaniu niepodległości (37 proc.). Te trzy najczęściej wybierane odpowiedzi są też trzema najczęściej zaznaczanymi jako pierwsze (odpowiednio 15 proc., 14 proc. i 12 roc.). Dalej jest przypomnienie biografii wielkich Polaków oraz podkreślenie wyjątkowości kultury polskiej. Tylko 6 proc. respondentów jako najważniejszy temat wskazało doświadczenie jedności (25 proc. wszystkich odpowiedzi), a 4 proc. dyskusję, jaka Polska ma być w przyszłości (17 proc. wszystkich odpowiedzi).

Wyniki te wskazują, że Polacy odczuwają celebrowanie przeszłości jako ważne, bo są przekonani, że przeszłość ma znaczenie sama w sobie. Jej waga nie przekłada się jednak na refleksję na temat tego, co było, ani – tym bardziej – na temat tego, co jest i być może. Takie nastawienie potwierdzają odpowiedzi na pytania o znaczenie wiedzy o przeszłości dla teraźniejszości. Wprawdzie 74 proc. twierdzi, że jest ważna lub raczej ważna, ale gdy zapytać o konkrety, tylko 14 proc. mówi o niej jako o źródle wiedzy przydatnej w teraźniejszości, a zaledwie 1 proc. jako o układzie odniesienia do teraźniejszości (więc w 15 proc. przypadków można mówić o jakiejś nauce wypływającej z historii). Jeszcze bardziej zaskakujące, że tak dziś oczywistą – wydawałoby się – odpowiedź, jak uznanie historii za podstawę tożsamości jednostki i świadomości narodowej, zaznaczyło jedynie 17 proc. respondentów.

Największą grupę odpowiadających (33 proc.) stanowią osoby uznające, że wiedza o przeszłości to istotny składnik kultury i wykształcenia (a więc „znać historię trzeba, no bo tak”). Jeśli dodać do nich jeszcze 14 proc., które po prostu uznały, że wiedza o przeszłości to „wartość”, otrzymamy ponownie przeważający obraz samoustanawiającej się pętli („ważne, bo ważne”). Jakby słynny Anioł Historii Paula Klee, interpretowany przez Waltera Benjamina, wpadł w Polsce w jakiś wir i zamiast być niesiony w przyszłość, kręcił się w kółko zapatrzony we własne odbicie.

Charakterystyczne, że tej samozwrotnej roli wiedzy o przeszłości towarzyszy bardzo słaba pamięć rodzinna. Z badań przedstawianych w raporcie wynika, że w polskich rodzinach o przeszłości mówi się rzadko, a jeśli już, to o stosunkowo bliskiej. Mało jest też osób, które badają przeszłość własnych rodzin, wpisując Wielką Historię w porządek osobisty. Wynika stąd, że za ważną traktuje się oficjalną i uogólnioną wiedzę o przeszłości, którą raczej otrzymuje się w postaci gotowych formatów, niż zdobywa na własną rękę.

Na tym tle nie dziwi, że wiedza o roku 1918 i o całym okresie II RP jest stosunkowo niewielka. Skojarzenia pytanych odnoszą się przede wszystkim do popularnych pieśni, takich jak „Pierwsza brygada”, „O mój rozmarynie” czy „Przybyli ułani”. Może to być efekt jednego z najpopularniejszych sposobów świętowania 11 listopada, czyli zbiorowych śpiewów patriotycznych, ale i on jest fundowany na pracy, jaką II RP wykonała w odniesieniu do tej formy wpisania się w zbiorową pamięć. Po niemal stu latach można chyba śmiało powiedzieć, że dwudziestolecie przetrwało poprzez pieśni, które wywołują bardzo silne reakcje afektywne. Są one rodzajem bomb emocjonalnych (w ten sam sposób, choć raczej nostalgicznie, pracują na rzecz pamięci „lat dwudziestych, lat trzydziestych” popularne piosenki z rewii i komedii filmowych). Takie bomby konstruował też PRL. Nie robiła tego natomiast III RP.

Pieśni i ich zbiorowe śpiewanie to jednak wyjątek. Z raportu wynika, że Święto Niepodległości kojarzone jest głównie z ustalonymi od dawna oficjalnymi formami obchodów i „funkcjonuje [ono] w głównej mierze jako pozbawiony wewnętrznej treści rytuał”. W oczach badanych ma charakter niemal wyłącznie oficjalny: nie jest powiązane ze sferą prywatną, nie ma w nim osobistych przeżyć. Nie znaczy to, że Polacy uważają je za nieważne. Ale jego znaczenie postrzegają jako unoszące się gdzieś ponad ich głowami, poza tym, co rozpoznają jako swoje życie. Jest jak powiewająca nad drzwiami flaga, pod którą zajmujemy się swoimi, niezależnymi od niej sprawami.

Il. Lech Mazurczyk

Niepodległość wolności

„Niepodległość” i „wolność” są odróżniane przez Polaków w taki sposób, że ta pierwsza kojarzy się z państwem i jego suwerennością oraz z niezależnością wspólnoty narodowej, natomiast ta druga jest raczej sprawą jednostek i dotyczy zdobywanej samodzielnie niezależności od innych, samowystarczalności i samostanowienia. Niepodległość jest ceniona, ale w sposób deklaratywny i rozumiana schematycznie. Jest bowiem „w praktyce mało angażująca i niepowiązana z życiem codziennym”. Co gorsza, ta schematyczność realizuje się w postaci skojarzeń związanych przede wszystkim z przeszłością i walką, ewentualnie z zabiegami dyplomatycznymi, ale nie z pracą w czasie pokoju, wysiłkami na rzecz zagospodarowywania niepodległości.

Jej historyczność ma więc bardzo konkretny wymiar: skoro się niepodległość zdobywa (ewentualnie traci), to poza czczeniem tych, którzy tego dokonali w przeszłości, oraz ostrzeganiem (czyli wzbudzaniem strachu) przed tymi, którzy potencjalnie mogą jej zagrozić, nie bardzo wiadomo, co można by w relacji do niej czynić. Liczy się „samo jej osiągnięcie, a już niekoniecznie właściwe [jej] wykorzystanie”. Potwierdza to analiza używanych w wypowiedziach ekwiwalentów „niepodległości”. Nie znajdziemy tu „samostanowienia”, „samookreślenia”, „samodzielności”, a więc pojęć, które kładą nacisk na to, co samemu można z nią robić, czy też, jak można i powinno się ją wykorzystać.

Zupełnie inaczej jest z wolnością, która dla większości badanych stanowi wartość bardzo ważną. Wiążą ją jednak przede wszystkim z zaradnością zapewniającą praktyczną niezależność od innych, samodzielnością w realizowaniu własnej woli, z życiem w zgodzie z samym sobą, a także z prawami jednostek zapewnianymi w ramach systemu prawnego (stąd wolność w wymiarze społecznym to swoboda organizacji, wyrażania poglądów itd.).

Co ważne, wolność kojarzona jest też przez badanych z radością, jaką daje jej bezpośrednie, cielesne wręcz odczuwanie. Taki jej obraz jednoznacznie kontrastuje z oficjalnym, sztywnym i schematycznym postrzeganiem niepodległości. Wprawdzie w badaniu sondażowym najwięcej (36 proc.) osób kojarzy niepodległość z wolnością, ale skojarzenie to nie przekłada się na myślenie konkretne i pozostaje na poziomie ogólnego skojarzenia językowego.

Z raportu wynurza się więc obraz społeczeństwa, które wartości odnoszące się do państwa uważa za ważne, bo tak się uważać zwykło, ale w zasadzie nie znajduje konkretnych sposobów i przykładów na praktyczne ich wpisanie w swoje życie. Wolność to dla Polaków coś konkretnego, bardzo mocno związanego z codziennymi decyzjami, zachowaniami i możliwościami tak realnymi, że przekładanymi na wartości ekonomiczne (wolność kojarzona jest na przykład z niezależnością finansową, pozycją zawodową itd.). Natomiast niepodległość swoją wagę zawdzięcza historii i ceremoniom, poprzez które ową wagę się wystawia i ustanawia, ale które pozostają oddzielone od praktyki życia.

Niejedność zafiksowana

W badaniach widać mocny podział na stronę narodowo-konserwatywną, dla której niepodległość to wartość sama w sobie, godna wszelkich ofiar, oraz na stronę liberalno-demokratyczną, która uznaje ją jedynie za warunek demokracji i wolności indywidualnego i zbiorowego działania. Choć i ta część społeczeństwa zachowuje pamięć o wysiłku niepodległościowym, to – jak piszą autorzy raportu – „w tym nurcie brak pozytywnej treści, którą można by wypełnić to święto i przeciwstawić inną wizję tradycji konserwatywnej”.

Innymi słowy: przeżywając i ceniąc wolność na poziomie indywidualnym i zbiorowym (ale nie państwowym), liberałowie nie mają do zaproponowania niczego, co mogłoby stać się realną treścią święta niepodległości. Z kolei to, co mają do zaproponowania konserwatyści i narodowcy, nie odnosi się do życia, ale raczej do śmierci – poświęcenia wolności indywidualnej i zbiorowej jako ofiary (przeszłej – czczonej i przyszłej – deklarowanej) na rzecz niepodległości. Niepodległość, w imieniu której prawica maszeruje i defiluje, nie ma teraźniejszej formy istnienia – jest czymś, co zdobyli przodkowie i czego maszerujący i defilujący obiecują bronić przed potencjalnymi wrogami, których sami wytwarzają. Wytworzenie wroga, którego symbolicznie zwalcza się w trakcie demonstracji, to jedyny sposób, by niepodległość zaistniała inaczej niż jako zdobyta przed stu laty. Stąd sugerowanie jej nietrwałości w oficjalnych przemówieniach i agresywna retoryka oraz manifestowanie islamofobii i rasizmu na masowych demonstracjach „patriotycznych”.

Wbrew temu, co mówią słabo udający zdziwienie przedstawiciele władzy, związek patriotyzmu celebrowanego na Marszu Niepodległości z ksenofobią nie jest incydentalny, ale konieczny i logiczny – tylko wytwarzając wroga tacy czciciele niepodległości mogą już dziś wystawić się jako jej obrońcy.

Na skutek braku po stronie liberalnej i ekstatycznego nadmiaru po stronie konserwatywnej niepodległość znika z teraźniejszości przeżywanej na co dzień. Istnieje jedynie w celebracji. Badania przedstawione w raporcie NCK potwierdzają, że dla większości badanych Święto Niepodległości łączy się natychmiast ze słowem „obchodzić”, a to jego „czynnościowe” pojmowanie sprawia, że istnieje ścisły i bezpośredni związek między schematycznym rozumieniem niepodległości a rozpoznawanym i uznawanym za przyjęty sposobem obchodzenia 11 listopada – sztywnym i oficjalnym: „Odbiorca nie znajduje tutaj przekazu, który mógłby go zaangażować, pokazać odniesienia do jego prywatnej sfery życia, dać szanse zidentyfikowania się z bohaterami wydarzeń, uczestniczyć w ich przeżyciach, albo zapewnić jakiekolwiek emocje pozytywne. Emocjonalna pustka tego obszaru znaczeniowego jest wypełniana jedynie aktualnym sporem politycznym, który jednak ma charakter silnie negatywny i antagonistyczny”.

Niepodległość jako wartość, jej rozumienie i emocjonalne otoczenie ustanawiają się więc poprzez obchody i będą takie jak one. Jubileusz stulecia teoretycznie ma tu do odegrania wielką rolę, bo znaczenie, jakie się mu nadaje, wysokość nakładów i liczba oraz rozmach wydarzeń sprawiają, że rok 2018 ma szansę dokonać zasadniczych zmian, wręcz ustanowić nowe rozumienie niepodległości.

Do tej szansy odnoszą się też autorzy raportu, sugerując, że komunikaty związane z niepodległością trzeba oprzeć na wartościach uniwersalnych, że powinna ona zostać przeniesiona na grunt indywidualnej wolności – wolności we własnym domu, możliwości gospodarowania sobą i u siebie. To oczywiste przeciwstawienie się dominującemu obecnie sposobowi myślenia. Oznaczałoby, że organizujące obchody państwo musiałoby uznać swoją niepodległość za drugorzędną wobec wolności obywateli, przyznać, że odzyskanie niepodległości było i jest ważne nie dlatego, żeby Polska była Polską, ale dlatego, żeby ludzie mieszkający w jej granicach mogli czuć radość z tego, że są wolni. Być może taka narracja odwołuje się do wartości, które autorzy raportu uznają za bardziej uniwersalne, ale na pewno nie jest to narracja obecnego państwa.

By wyrwać Święto Niepodległości, a i ją samą z „emocjonalnej pustki” i schematycznego rozumienia, by ją wprowadzić w życie, trzeba poszukać innych niż dotychczasowe sposobów świętowania 11 listopada. Jak dotąd jedyną udaną alternatywę dla sztywnej oficjalności stanowi Marsz Niepodległości, który właśnie dlatego przyciąga wiele osób, że wytwarza efekt autentyczności i zaangażowania (inna sprawa, do czego w efekcie politycznych manipulacji to zaangażowanie jest wykorzystywane). Swoistą „trzecią drogę” próbował swego czasu wytyczyć prezydent Bronisław Komorowski, całkiem zgrabnie łącząc w Marszu dla Niepodległej politykę historyczną, oficjalność upamiętnienia i zbiorową radość, więc – teoretycznie – wartości i cechy cenione przez respondentów. Jego inicjatywa została jednak wyśmiana, a następnie porzucona przez ludzi obecnej władzy, którzy w ten sposób skazali się na oficjalność, bo kibicowskie skandowania i emocjonalnie przeżywana jedność zostały już zagospodarowane przez Marsz Niepodległości, od którego też (lekko, bo lekko, ale jednak) się dystansują.

Oddzielenie państwa i jego niepodległości od życia obywateli wydaje się obecnej władzy bardzo na rękę. Gdy wolni obywatele zajmują się swoimi sprawami, niepodległe państwo może w spokoju zająć się rządzeniem. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Profesor w Katedrze Performatyki na UJ w Krakowie. Autor książki „Teatra polskie. Historie”, za którą otrzymał w 2011 r. Nagrodę Znaku i Hestii im. Józefa Tischnera oraz Naukową Nagrodę im. J. Giedroycia.Kontakt z autorem: dariusz.kosinski@uj.edu.pl

Artykuł pochodzi z numeru Nr 5/2018