Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie wiem, czy z tego powodu, ale w całej Francji w dzień św. Jana króluje muzyka i tańce. Gra każdy, jak potrafi, począwszy od ulicznych multiinstrumentalistów, przez strażaków, a skończywszy na teatrach i operach. Od niedawna podobne koncerty odbywają się u nas. Odżyły też pogańskie obrzędy puszczania na wodę wianków, palenie ognisk, no i kwiaty paproci. Wiadomo, że nigdy się ich nie odnajdzie, ale szukać trzeba, jako że mimochodem można odnaleźć kwiaty innego rodzaju, bez których żyć się da, ale co to za życie. Ten, kto ustanawiał uroczystość Narodzenia Jana Chrzciciela na czas przesilenia letniego, okazał się więc tęgim teologiem. Nie niszcząc pogańskich świąt, pozwolił im wypowiedzieć się w nowy sposób, po chrześcijańsku. Dzięki temu żadna ze stron, wydawać by się mogło z góry skazanych na śmiertelny konflikt, niczego nie straciła, a przeciwnie – zyskała.
Jan Chrzciciel w pewnym momencie życia znalazł się w konfliktowej sytuacji, a wszystko dlatego, że Bóg powołał go do życia w czasie wielkiego przełomu. Przeznaczył dla niego miejsce, które nigdy nie jest wygodne ani bezpieczne, na progu czasów ostatecznych. Ten czas jest również naszym czasem, dlatego warto przyglądać się Janowi, największemu zrodzonemu przez kobietę, jak go nazywa Jezus, przyglądać się temu, jak sobie radzi z tym nowym, z tym, co przyniósł ze sobą Jezus.
To przechodzenie z dawnego czasu do nowego nie było dla Jana łatwe. Jak my, również on borykał się z wątpliwościami, z tą tylko różnicą, że dla Jana to nowe, któremu uwierzył, stanowiło śmiertelne zagrożenie. Podczas pobytu w więzieniu Jan przez uczniów pyta Jezusa: „Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też mamy czekać na kogoś innego?”. Za pójście za tą Jezusową nowością Jan zapłaci życiem. Ale czy w dzień urodzin wypada mówić o śmierci jubilata?
Znamy ludzi, którzy twierdzą, że tak można. Benedykt XVI: „Krzyż jest zatem tajemnicą miłości i zbawienia, która nas oczyszcza”. Jeśli tak, jeśli śmierć jest tajemnicą miłości, to znaczy, że nie jest ona wrogiem życia i jak wiosna przechodzi w lato, tak też życie przechodzi w śmierci do następnej swojej pory. Z tą różnicą, że to przejście jest bardziej dramatyczne i niemożliwe do uchwycenia, jako że Ten, który przeprowadza nas przez to przesilenie, zawsze wszystko robi po raz pierwszy. Pogasną świętojańskie ognie, być może zgaśnie Rzym, ale nie zgaśnie marzenie o kwiatach paproci – o możliwości niemożliwego, o śmierci, która jest życiem. ©