Na własną odpowiedzialność

Stan zabytku zależy od świadomości całej parafii, a nie tylko księży. To parafianie są inwestorami.

25.04.2004

Czyta się kilka minut

Stan zabytków sakralnych w Polsce nie jest zły. W okresie PRL-u proboszczowie dbali o kościoły. Oczywiście na plan pierwszy szły remonty dachów i instalacji elektrycznych, a nie konserwacja rzeźb czy obrazów - ale każdy konserwator wie, ile kościołów spłonęło w wyniku wadliwej instalacji.

Jeden proboszcz jest dobrym duszpasterzem, inny gospodarzem, a jeszcze inny interesuje się historią sztuki. Dopóki stan budynku nie stanowi zagrożenia, księdza nie da się przymusić, by zadbał o zabytkowy obiekt, o ile sam tej potrzeby nie zauważy. Zawsze może powiedzieć konserwatorowi, że nie ma pieniędzy. Rozwiązaniem jest kompromis: jeżeli udało się np. zebrać fundusze na nowe schody, warto by się zastanowić, czy nie poszukać tańszego wykonawcy, a resztę wydać na konserwację starej ambony.

Wielkim problemem są zabytkowe kościoły w obrębie nowych parafii. W tej chwili zarówno konserwatorzy kurialni, jak i wojewódzcy zwracają uwagę, by pozostawiać w starych świątyniach pewne funkcje także wtedy, gdy życie parafii przeniosło się już do nowych. Niestety ta metoda najczęściej się nie sprawdza. Opuszczone zabytkowe kościoły obumierają. Ten proces będzie się pogłębiał w miarę wyludniania parafii, zwłaszcza wiejskich. Może czasem zamiast zaczynać budowę nowego kościoła, lepiej zająć się konserwacją starego, który za kilka lat w zupełności zaspokoi potrzeby wiernych.

Stan zabytku zależy od świadomości całej parafii, a nie tylko księży. To parafianie - o ile fundusze nie pochodzą z zewnątrz - są inwestorami. Pracowałem kiedyś w Imbramowicach. Zaczęło się od tego, że ściany tamtejszego kościoła były po prostu brudne. Stopniowo zwiększał się zakres prac. Pamiętam spory dotyczące wnętrza barokowej balustrady, pięknie opracowanej strugiem. Imbramowiccy parafianie chcieli początkowo zasłonić ją płytą laminowaną, ale w końcu dali się przekonać konserwatorowi. W miarę prac dojrzewała świadomość. Kompleksową konserwację wykonano tam głównie z funduszy zebranych wśród parafian (choć pomógł także konserwator wojewódzki).

Konserwator musi mieć na uwadze wrażliwość wiernych. Jego obecność zmienia codzienność parafii: rusztowania dezorganizują ceremonię ślubną, nieunikniony hałas przeszkadza w modlitwie. Najważniejsze jest jednak, by pamiętał, że zajmuje się przedmiotami kultu. Problem pojawia się głównie wtedy, gdy próbujemy usunąć przemalowania i dotrzeć do warstwy najstarszej (albo przynajmniej starszej) obrazu. Po zakończeniu pracy dzieło wygląda zupełnie inaczej niż wcześniej. Jego nowy wygląd wywołuje czasem konsternację. W krakowskim klasztorze karmelitanek przy ul. Kopernika spod XIX-wiecznych przemalowań ołtarza ukazała się przepiękna, barokowa marmoryzacja. Siostry przyjęły zmianę bardzo dobrze, ale nie zawsze tak bywa.

Jeśli pracujemy nad obrazem szczególnie czczonym przez wiernych, najczęściej nie usuwamy warstw późniejszych, do których są przyzwyczajeni. Robimy zdjęcia rentgenowskie, małe odkrywki, na podstawie których ustalamy z parafią albo klasztorem, czy można iść głębiej - i w pewnym momencie podejmujemy decyzję o zakończeniu pracy. W tej chwili istnieją skuteczne metody rozwarstwiania malowidła, pozwalające pokazać je w różnych momentach jego istnienia. Na razie nie stać nas na to, ale któregoś dnia...

Kult chroni zabytek przed ingerencjami. Znacznie gorzej jest z przedmiotami użytkowymi we wnętrzu kościelnym. Spotkałem kiedyś księdza, który był dumny z tego, że wyrzucił stare, zabytkowe ławki i zastąpił je nowymi - wykonanymi na wzór poprzednich tak dokładnie, że “nawet konserwator nie zauważył zmiany". To barbarzyński sposób konserwacji. Należy bowiem zachowywać nie tylko formę, ale i substancję zabytku. Inna sprawa to wnętrze jako całość. Wielu proboszczów ma np. kłopot z tym, że kolejni goście przywożą im kolejne obrazy, często nie najlepszej jakości. Co zrobić z trzecim “Ukrzyżowaniem", żeby z jednej strony nie obrazić darczyńcy, z drugiej zaś nie zniszczyć integralności przestrzeni kościoła?

Zastanawiamy się często, gdzie powinny się znajdować ruchome zabytki sakralne - w kościele czy w muzeum. Chciałbym bardzo, by mogły być eksponowane w miejscu, dla którego były przeznaczone. Nie jestem jednak przekonany, czy parafia albo klasztor są im w stanie zapewnić bezpieczeństwo. Akty wandalizmu, grabieże dzieł sztuki, stały się zjawiskiem powszechnym. Do tego dochodzi obowiązek stworzenia dziełu warunków, które uodpornią je na warunki zewnętrzne. Ilu gospodarzy zabytkowych kościołów wie, jak wentylować na wiosnę wnętrze, by na ścianach nie skraplało się wilgotne powietrze? Na szczęście są już podręczniki, jak obchodzić się z zabytkami - np. prof. Bogumiły Rouby z Torunia. Mimo to jednak - z żalem i wątpliwościami - widzę jednak miejsce gotyckich Madonn i barokowych obrazów w muzeum. Może rozwiązaniem byłyby ich świetne kopie w kościołach?

PIOTR BIAŁKO jest konserwatorem sztuki, wykonuje prace m.in. w kościołach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2004

Artykuł pochodzi z dodatku „Parafia w Tygodniku (17/2004)