Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
A w jednym z wywiadów dodawała, że nowe podstawy programowe „uczą dyskusji i zachęcają do odwagi”. „Kierunek jest taki: uczeń zna, uczeń wymienia, uczeń przytoczy, uczeń umie napisać, uczeń potrafi zrozumieć – komentował z kolei w radiowej Trójce Rafał Grupiński z PO. – To jest szkoła z lat 60. poprzedniego wieku, szkoła odtwórcza kompletnie”.
To tylko dwa skrajne komentarze po przyjęciu w ubiegłym tygodniu rozporządzenia w sprawie nowych, mających obowiązywać już od września tego roku podstaw programowych dla szkół podstawowych. Podstawy, mylone często z programami nauczania (te są znacznie bardziej szczegółowe i przygotowywane przez nauczycieli), to dokumenty opisujące, jakie umiejętności z każdego przedmiotu uczniowie powinni nabyć na danym etapie edukacyjnym. W tym roku są szczególnie ważne z organizacyjnego punktu widzenia – na ich podstawie w ciągu kilku miesięcy muszą powstać nowe podręczniki.
Ale pośpiech towarzyszący wprowadzaniu nowych podstaw to tylko jeden z długiej listy zarzutów, jakie spadły w ubiegłym tygodniu na resort edukacji. Najczęściej mówiono o niespójnościach (np. podstawa z informatyki mówi o umiejętności programowania, zaś ta z matematyki nie wspomina nic o – przydatnych w programowaniu – funkcjach; z kolei Polska Akademia Umiejętności alarmowała, że na historii uczniowie mają się uczyć o żołnierzach niezłomnych, lecz podstawa programowa milczy o Państwie Podziemnym), a także o archaiczności. „Tam są konceptualne błędy, wynikające z XIX-wiecznego myślenia” – mówił Wirtualnej Polsce fizyk prof. Łukasz Turski i dodawał: „Absurdem jest, że uczy się dzieci, że od pocierania futerkiem plastikowej rurki powstaje ruch elektronów i prąd, co jest zresztą nonsensem, a z drugiej strony nie tłumaczy się, co to są elektrony”.
Nowe podstawy programowe to tylko jedna ze zmian, jakie rząd Beaty Szydło wprowadza w systemie edukacji. Główną jest rewolucja w szkolnym ustroju, wymiatająca gimnazja, a wydłużająca do ośmiu lat edukację w podstawówkach. Kilka tygodni temu Związek Nauczycielstwa Polskiego zainaugurował zbiórkę podpisów pod obywatelskim wnioskiem o edukacyjne referendum. ZNP zapowiada też strajk w oświacie, który może się zacząć już w marcu. ©℗