Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na prowizorycznych ladach ustawionych wzdłuż ścian ruin trwa sprzedaż karpia. Gdy zmruży się oczy, dym unoszący się nad grillowanymi rybami potęguje wrażenie smutku i grozy: Mosul, kiedyś jedno z najpiękniejszych miejsc Iraku, to dziś podobno 8 mln ton gruzu.
Kilka ulic stąd, w starym meczecie al-Nuri, 5 lipca 2014 r. objawił się światu Abu Bakr al-Baghdadi: samozwańczy kalif tzw. Państwa Islamskiego, które w tamtych dniach zajęło miasto. Zażądał posłuszeństwa od wszystkich muzułmanów i wezwał do wojny z „niewiernymi”. Lojalni mu dżihadyści rządzili Mosulem trzy lata – było to największe miasto pod kontrolą Państwa Islamskiego. Działając często z poparciem mieszkańców, porywali, torturowali, gwałcili i zabijali chrześcijan, jezydów i wszystkich, którzy nie podporządkowali się ich rozkazom. Dopiero w lipcu 2017 r. połączone siły irackiej armii i Kurdów, wspierane przez Amerykanów, ogłosiły wyzwolenie miasta. Ta ponoć najcięższa bitwa miejska od II wojny światowej trwała dziewięć miesięcy. Zginęło co najmniej 11 tys. ludzi. Z Mosulu, który na początku XXI w. liczył półtora miliona mieszkańców, uciekła połowa. Urbicyd, zabójstwo miasta, zwieńczyło wysadzenie przez dżihadystów meczetu al-Nuri z jego charakterystycznym minaretem, symbolem miasta. Al-Baghdadi zginął siedem tygodni temu w Syrii, podczas akcji amerykańskich komandosów.
Na ścianach chaldejskiego klasztoru św. Jerzego jeden z mnichów wskazuje na ścianę: to „księga gości”. Wpisali się na niej bojownicy Państwa Islamskiego – z Iraku, Libanu, Libii, Syrii i Maroka. W Mosulu kościoły poznaje się dziś po wysadzonych kopułach.
Jedziemy przez miasto, ale w głowie majaczą jeszcze obrazy otaczających Mosul równin Niniwy, gdzie zaczęła się tamta iracko-kurdyjska ofensywa. Oglądając otoczone polami minowymi wioski, ostrzelane budynki, mamy świadomość, że bojownicy Państwa Islamskiego wciąż tu są, w uśpieniu. Choć nie kontrolują żadnego terytorium, zastraszają i wymuszają lojalność mieszkańców, co roku zabijając kilkudziesięciu szefów lokalnych wspólnot.
Szansy na szybką zmianę nie ma. Od dwóch miesięcy w Bagdadzie i innych miastach Iraku trwają antyrządowe demonstracje. W Mosulu nikt nie protestuje – w miejscu tak zniszczonym przez wojnę hasło walki z korupcją to za mało, aby wyjść na ulicę. ©℗