Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dr Deborah Ellen Thorpe (Uniwersytet w Yorku) opublikowała niedawno artykuł na temat bazgrołów dziecięcych, znalezionych na marginesach rękopisu znanego jako LJS 361 (Kislak Center for Special Collections, Rare Books and Manuscripts, University of Pennsylvania Libraries). Jest to rękopis zawierający tabele astrologiczne oraz kazania dominikańskie, spisany po łacinie w Neapolu w roku 1327. Nie wiadomo, kiedy dobrały się do niego dzieci – rysunki trudno datować, ale prawdopodobnie pochodzą z epoki nowożytnej.
Przeprowadzono przy tym zupełnie nowatorskie w dziedzinie średniowiecznych rękopisów badania – mianowicie zatrudniono psychologów, którzy po przeanalizowaniu rysunków uznali, że jest to praca dzieci w wieku ok. 4-6 lat.
Informacja o znalezionych w rękopisie rysunkach obiegła internet – a przecież w średniowiecznych księgach odnaleźć możemy bardzo różne przejawy twórczości artystycznej, szczególnie na marginesach. Tym niemniej nie należy mylić bazgrołów z planowanymi obrazkami: średniowieczne manuskrypty z założenia często zdobione były dekoracjami malarskimi. Ozdoby te nie musiały wcale pozostawać w relacji do tekstu, czasem też mogły mieć dość szkicowy charakter.
Tak zwane drôleries (żartobliwe przedstawienia), popularne w gotyckich rękopisach, bywały groteskowe, absurdalne, a nierzadko obsceniczne – nawet w rękopisach o treściach religijnych.
Ale poza drôleries w średniowiecznych rękopisach możemy znaleźć także zwykłe bazgroły lub szkice. Rysunki tworzone przez dorosłych mają wyraźnie treści "nie dla dzieci", bywają bowiem krwawe lub erotyczne.
Ponadto w średniowiecznych rękopisach w ramach komentarzy na marginesach często pojawiały się „rączki” („maniculae”) wskazujące czytelnikowi najważniejsze partie tekstu („nota bene”). Najczęściej przyjmowały formę „kursora” wskazującego palcem; gorzej było, gdy ktoś bardzo chciał wskazać więcej niż jeden ustęp tekstu…
Trzeba jeszcze powiedzieć jedno – nikt nie obchodził się z książkami tak bezceremonialnie jak… koty! Każdy właściciel takiego zwierzęcia wie, że kot przemaszeruje po wszystkim i żadnemu przedmiotowi w domu nie okaże szacunku. Kilka lat temu dr Emir O. Filipovic (Uniwersytet w Sarajewie) opublikował zdjęcie piętnastowiecznego rękopisu z Państwowych Archiwów w Dubrowniku – najwyraźniej nieostrożny skryba zostawił kałamarz otwarty, a kot wdepnął w atrament i przespacerował się po rękopisie.
I tak nie jest to najgorsza opcja – inny piętnastowieczny rękopis, tym razem z Deventer w Holandii, został przez kota… obsiusiany! Skryba przejął się tym wyjątkowo – zaplamione miejsce wypełnił rysunkiem kota oraz inskrypcją, w której rzucił na zwierzaka przekleństwo, oraz wystosował ostrzeżenie, że nie należy zostawiać na noc otwartej księgi.
Mimo wszystko zatem wydaje się, że dzieci szkodzą książkom mniej niż koty.
Dr MAGDALENA ŁANUSZKA jest historykiem sztuki, mediewistką. Autorka popularyzatorskiego blogu o poszukiwaniu ciekawostek w sztuce: www.posztukiwania.pl