Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To wynik kwerendy w archiwach IPN, którą 20 czerwca zakończyła Kościelna Komisja Historyczna. Gremium powołali biskupi jeszcze w październiku ubiegłego roku, ale analiza teczek członków Episkopatu rozpoczęła się dopiero w styczniu, po odwołanym ingresie abp. Stanisława Wielgusa.
Dziś już wiadomo, że obok tajnych współpracowników oraz kontaktów operacyjnych i informacyjnych niektórzy hierarchowie trafili do esbeckich akt jako kandydaci na tajnych współpracowników. To znaczy, że bezpieka "chciała pozyskać daną osobę do współpracy, zbierając wszelkie informacje na jej temat" - czytamy w komunikacie podpisanym przez rzecznika Komisji, a zarazem Episkopatu, ks. Józefa Klocha. Zdaniem Komisji, kandydatów na TW nie wolno utożsamiać z jakąkolwiek formą współpracy z organami bezpieczeństwa PRL, "była to bowiem forma represji". Kościelni historycy zastrzegli również, ze względu na zniszczenia dokonane przez esbeków w 1989 r. i na początku 1990 r., że ocalałe materiały są "niekompletne i chaotyczne". To zaś nie pozwala "rzetelnie określić zakresu, intensywności i szkodliwości ewentualnej i rzeczywistej świadomej współpracy tych osób z organami bezpieczeństwa PRL. Dodatkową trudność powoduje to, że od duchownych w zasadzie nie wymagano pisemnej zgody na współpracę oraz nie żądano od nich podpisów". I jeszcze jedno: "Zapisy świadczące o krótkim okresie kontaktów przemawiają na korzyść osoby rejestrowanej i mogą być interpretowane jako rejestracja przedwczesna (fikcyjna)". Jeżeli IPN odszuka następne teczki, Komisja przygotuje aneks.
Na początku spotkania z dziennikarzami abp Sławoj Leszek Głódź zapowiedział, że nie ujawni żadnych nazwisk. Poinformował tylko, że żaden z biskupów, zarejestrowanych jako tajni współpracownicy, kontakty operacyjne, informacyjne lub agenci, nie podpisał deklaracji o współpracy. Jeżeli chodzi o abp. Stanisława Wielgusa, którego podpis pod zobowiązaniem opublikowały media, abp Głódź odmówił komentarza. Podkreślił, że dziennikarze znają już sprawę, a Kościelna Komisja nikogo nie osądza. Arcybiskup odmówił również odpowiedzi, czy w archiwach znajdują się donosy spisane ręką obecnych biskupów. Teraz Konferencja Episkopatu przekaże materiały nuncjaturze, która z kolei skontaktuje się ze Stolicą Apostolską.
Komisja przygotuje jeszcze całościowe sprawozdanie: - Jest nas pięciu, do końca wakacji każdy opracuje jeden temat - wyjaśnił w rozmowie z "Tygodnikiem" ks. prof. Jacek Urban. - Pierwszy to analiza ideologii reżimu komunistycznego wobec wiary i Kościoła. Drugi dotyczy relacji państwo-Kościół w PRL. Trzeci poświęcimy wysiłkom SB zmierzającym do rozbicia Kościoła od wewnątrz, przede wszystkim dezinformacji i dezintegracji. Przedostatni stanowić będzie katalog pozytywnych postaw duchownych wobec inwigilacji i represji, a ostatni - przegląd postaw negatywnych. Opracowanie nie zawiera personaliów, ma wskazać jedynie generalne mechanizmy.
Jesienią Episkopat zadecyduje, czy sprawozdanie upubliczni. Na pewno z wszystkimi materiałami dostarczonymi przez Komisję zapozna się zespół, który w czerwcu biskupi powołali do moralnej i prawnej oceny akt IPN dotyczących duchownych. Mówiąc o hierarchach zarejestrowanych jako współpracownicy bezpieki, abp Głódź stwierdził: "To nie znaczy, że cokolwiek z tego wynika. Komisja etyczna nie będzie miała zbyt wiele do roboty".
---ramka 521836|strona|1---