„Ja się do siebie nie nadaję”

Czujecie się tak czasami? Na pewno się czujecie.

26.12.2015

Czyta się kilka minut

Wojciech Bonowicz /  / Fot. Grażyna Makara
Wojciech Bonowicz / / Fot. Grażyna Makara

Kiedyś przyśniło mi się zdanie: „Czasem nie można pogodzić tego, że jesteś, i tego, kim”. Teraz podobne odnajduję na okładce tomiku, który zawiera wiersze oraz prace plastyczne autorek i autorów związanych z wrocławską Galerią ArtBrut.

Pisze Wanda Sidorowicz:

To mam być ja
jest wiele Wand
ja jestem jakimś klonem.
Ja się do siebie nie nadaję.
Trudno jest kochać siebie.
Trzeba się zagłębiać w siebie bez obawy
ale to niełatwo rozpoznać.

Galeria ArtBrut skupia artystów z niepełnosprawnością intelektualną i z zaburzeniami psychicznymi. Niemożność poznania siebie, zrozumienia, kim właściwie się jest, to motyw, który powraca w wielu utworach. Autorzy rzadko mówią wprost o odrzuceniu. To, czego doświadczają od innych, uwewnętrzniają, zamieniają w konflikt, który rozgrywa się w nich samych. A jednocześnie o „człowieku niepełnosprawnym” piszą, jakby to był ktoś inny. „Niby jest a niby go nie ma i choćby chciał się obronić to nie może dlatego że sam nie wie kim jest” – pisze Marcin Guźla. A Mateusz Tatarczyk zauważa: „każdy ma prawo być, niepełnosprawnemu dziecku zapewnić poczucie samodzielności, żeby sprawiało miłe chwile każdemu obywatelowi”.

To ostatnie zdanie też jest bardzo ciekawe. Gdyby nie drobna niepoprawność, opuszczenie jednego słowa, można by odnieść wrażenie, że to wyimek z jakiegoś dokumentu – deklaracji praw albo konstytucji. W tle zawisa pytanie: jaki jest sens niepełnosprawności? Po co są między nami osoby nią dotknięte? Odpowiedź jest niezwykła: są po to, żeby „sprawiać miłe chwile”, których każdy potrzebuje, by żyć. Te „miłe chwile” brzmią mi jakoś szczególnie mocno: to przecież znowu rewers tego, jak ich traktujemy. Co im dajemy najczęściej? Obojętność, brak zainteresowania, nieuwagę. I od czasu do czasu – miłe chwile. Okruchy, które spadną ze stołu sytych.

Bardzo ciekawy jest wiersz Marcina Guźli zatytułowany „Projekt gdybyś był mną” (zachowuję oryginalną pisownię):

Czy czułbyś to samo po czym innym
Czy wybrałbyś
Czy odważyłbyś
Czy powiedziałbyś
Albo czegoś byśby niezrobiłbyś
Albo złą drogę wybrałbyś
Czy pisałbyś [się] na to
Czy pokochałbyś

Ascezą i koncentracją – ale i pewnym luzem w traktowaniu reguł języka – wiersz ten przypomina poetyckie zapisy Miłobędzkiej czy Białoszewskiego. Od powtarzania form trybu przypuszczającego mówiącemu plącze się język. To zaplątanie potęguje efekt wyliczenia. Jaki byłbyś, gdybyś był na moim miejscu? – zdaje się pytać bohater wiersza. A jednocześnie w samym wierszu nie ma pytań pełnych, wszystkie są tak czy inaczej okaleczone, czegoś pozbawione. Zdania z niepełnosprawnością – chciałoby się powiedzieć. Tylko takie zdania są wiarygodne. Tylko takie mogą zedrzeć zasłony, za którymi się ukrywamy.

A wiersze miłosne? Tych w tomiku „Ja się do siebie nie nadaję” jest mnóstwo. Ale mnie przypomniał się wiersz z kalendarza wydanego przez Fundację Pod Sukniami, który towarzyszył mi przez cały rok 2015. Ten kalendarz także zdobiła twórczość osób z niepełnosprawnością intelektualną. Miłość, fascynacja, erotyka – oto tematy, wokół których krążyły zebrane w nim wiersze, obrazy i rysunki. Na trzeciej stronie okładki, obok narysowanego dziecięcą kreską aktu kobiety, znalazł się taki zapis Mateusza Chamery:

Jakbym miał Twoje zdjęcie
to bym płakał
bo masz włosy jak motyl
płakałbym przez oczy
bo oczy
masz tak jak wieloryb
taki nos jak ma butlonos ładny
czekam na Ciebie całą wdzięczność czy jakoś tak
czekam na Ciebie wszędzie
czekam na Ciebie tutaj

Wpisuję te wiersze do felietonu, żebyście na chwilę odetchnęli, pożyli innym życiem. Albo raczej – pożyli swoim życiem inaczej. Zobaczcie: nad żadnym słowem nie trzeba się tu litować. One tylko z pozoru są nieporadne. W gruncie rzeczy trafiają w punkt. Paulina, moja przyjaciółka z zespołem Downa, też zawsze trafia w punkt. Na spotkaniu wigilijnym przyznała się, że niedługo poleci samolotem do Rzymu na Anioł Pański z papieżem. To dla niej bardzo ważne, bo Paulina jest bardzo pobożna. „Nie zrobię w Watykanie dziadostwa”, mówi.

W punkt. Po prostu w punkt. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 01-02/2016