Ivar Ivask

Stan Oklahoma zdawał się być najmniej powołany do przedsięwzięć literackich. Zdarzyło się jednak tak, że posadę wykładowcy germanistyki otrzymał na tamtejszym uniwersytecie w miasteczku Norman uchodźca z Estonii, poeta Ivar Ivask, urodzony w 1927 roku. Był on poetą piszącym w jednym z najmniejszych liczbowo języków na świecie - estońskim i miał żonę, poetkę łotewską Astrid, której wiersze tłumaczył na estoński, a ona jego wiersze na łotewski. Osiedleni w Norman, żyli zaiste na końcu świata, odcięci od swoich krajów i skazani na pisemka emigracyjne. Ogromne ambicje Ivaska nasuwały pytanie, co robić w takiej sytuacji.

21.12.2003

Czyta się kilka minut

Objął on redakcję małego biuletynu wydawanego przez wydział literatur europejskich pt. “Books Abroad" i przekształcił go w grubaśny kwartalnik “World Literature Today", czyli “Literatura światowa dzisiaj", składający się głównie z recenzji książek wydawanych za granicą. Pismo miało tę zaletę, że można tam było dowiedzieć się o książkach wydawanych m.in. w krajach bałtyckich i słowiańskich.

Dzieje starań Ivaska o poszerzenie kręgu swojej działalności nie są mi wiadome. Ivask działał nie tylko jako profesor i redaktor, ale rozszerzał także swoje pole akcji. Jego staraniem została ustanowiona międzynarodowa nagroda literacka, przyznawana łącznie przez “World Literature Today" i University of Oklahoma. Ufundowała ją rodzina oklahomskich nafciarzy nazwiskiem Neustadt. Stąd też jej pełna nazwa: The Neustadt International Prize for Literature. Nagrodę przyznawało co dwa lata międzynarodowe zmieniające się jury pod przewodnictwem redaktora pisma - Ivaska. W ten sposób Ivask stał się szarą eminencją za kulisami nagrody, która uzyskała międzynarodowy rozgłos i zaczęła być nazywana “małym Noblem", bo rzeczywiście wielu jej laureatów wkrótce otrzymało Nagrodę Nobla.

Wśród laureatów znaleźli się: w 1972 Gabriel Garcia Marquez - Nobel 1982, w 1978 Czesław Miłosz - Nobel 1980, w 1982 Octavio Paz - Nobel 1990, w 1990 Tomas Tranströmer - poważny kandydat do Nobla, wreszcie w tym roku - Adam Zagajewski, o którym także mówi się od paru lat jako o kandydacie do tej nagrody.

Tak więc Ivar Ivask aż do odejścia na emeryturę w 1991 roku mógł być dumny ze swego dzieła, które jednak było dziełem organizatora, nie poety. Jego ambicje pisarskie nie znajdowały nasycenia i postanowił wyjść poza granice zakreślone przez jego estoński język, pisząc po angielsku i wydając w Ameryce swoje “Elegie bałtyckie".

Jest to poemat próbujący dać syntezę dziejów i ducha krajów bałtyckich, obiektywizując je, ale i wprowadzając dygresje złożone z osobistych wspomnień.

Przyjaźniłem się z Ivaskiem, do czego być może przyczyniało się nasze bałtyckie wspólne pochodzenie. Urodził się w Rydze, w pewnym sensie mieście mojej babki i mojego ojca. Był jak ja uchodźcą, którego liczne męki umiałem zrozumieć. Poczuwałem się też do wdzięczności za nagrodę Neustadt i nie mogłem pozostać obojętny na jego nieśmiało wyrażone nadzieje, że przetłumaczę “Elegie bałtyckie" na polski. Dziesięć elegii w moim przekładzie ukazało się w “Kulturze" Giedroycia w 1988 roku (nr 7-8).

Ivara Ivaska często wspominam i myślę o nim jako o człowieku i jako uczestniku konfraterni poetów, o której nie mam wysokiego zdania, bo wiem o niej, wliczając w to siebie, zbyt wiele, żeby pomijać humorystyczne spory o stopień zdobyty we wspinaniu się na górę sławy. Pomyślcie tylko, co znaczyło być rzuconym w małe miasteczko stanu Oklahoma, w którym nie tylko nie było nikogo zdolnego ocenić jego estońskie wiersze, ale zapewne nie było nikogo znającego ten język. Ale przecie nie otrzymujemy bezgranicznego czasu życia i musimy dawać sobie radę z czasem, który jest nam przydzielony. Ostatecznie byłem świadkiem nieprawdopodobnego osiągnięcia, jakim stawała się “Kultura" Giedroycia, żeby docenić rolę indywidualnego wysiłku.

Ivar nie należał do gatunku rozczochranych i zaniedbanych członków bohemy. Starannie wygolony, profesor germanistyki, ćwiczący muskuły podczas swoich codziennych jazd na rowerze z małego domku na uniwersytet (nigdy nie kupili sobie auta), spełniał, co dane mu było od losu, aż do swojej śmierci, która nastąpiła w 1992 roku.

Dziwnym zbiegiem okoliczności to wspomnienie o nim przypadło na przyznanie nagrody Neustadt Zagajewskiemu, i wskazuje, że sama zasada międzynarodowości może sprzyjać niektórym krajom, skoro wśród laureatów znaleźli się dwaj Polacy, jak zresztą też dwaj Kolumbijczycy.

Mój przekład wszystkich dziesięciu elegii ponownie ukaże się wraz z moim komentarzem na łamach krakowskiej “Dekady Literackiej", w numerze 9-10 (grudzień 2003) poświęconym literaturze estońskiej.

Elegia druga

Rzeczny łosoś w żarach zachodu. Sprężona kaligrafia

węgorzy z wysp. Odłamki bursztynu

usiały plaże, nie kruche muszle

od których tęczuje przypływ: kryształowe plastry,

słoneczna żywica, zastygłe millenia,

płatki owadów, ich trzepot w miodowej ciszy.

A Historia? Historia włada na lądzie,

tuczy się warstwami bitew, wygranych i przegranych,

latami zarazy pustoszącej domy i pola,

aż wilki wychodzą z zamarzniętego lasu

i idą do samych drzwi śmierci, w bezludne ulice,

pod nieme dzwony. Niekiedy pokój urasta

niby pole pszenicy wybielonej na białe złoto,

kiedy z ran wojny zostają tu i ówdzie czerwone maki;

i znów jest miejsce na ciche rozmowy

słońca z księżycem. Teraz już tylko

urodzić się na nowo w tym samym ładzie

błyskającego łososia, drzazg bursztynu

i inicjałów nocnych węgorzy.

Elegia dziesiąta

Zwiń ostrożnie te płynne pejzaże

żeby kolory zachowały pyłek kwietny;

zostaw im dość przestrzeni, niech unoszą się w niej, oddychają,

aż po wiekach znajdzie w nich pociechę

ktoś, kto pochyli się czytając ich kontury

i prowadząc wzrokiem wzdłuż trzech rzek:

Daugava, Nemunas, Emajogi,

wzdłuż trzech nurtów opiekuńczych, które każdy kraj

przecinają i znaczą jak linia życia na dłoni

każdej z trzech matek. Dnie nastaną

kiedy niebo rozkwitnie jak pole stokroci

a te rzeki na pewno będą, i też będą

kiedy uderzy zamarzniętą pięścią.

Profile wysp chyba się nie zmienią.

Skróci się zapewne pas bursztynu.

Ale zachowają się Bałtowie

przywarci do Bałtyku a ich sztuka

będzie rosła spiralą w nieskończoność

żeby ich prowadzić nad Bałtyk z powrotem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2003