Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nadzieje się nie spełniły: protesty wygasły, przywódców aresztowano. W minionym tygodniu sąd w Hongkongu uznał ostatnią, dziewięcioosobową grupę sądzonych opozycjonistów winnymi „podburzania” i „spisku w celu zakłócenia porządku publicznego”.
Wśród skazanych są: profesor prawa, profesor socjologii, pastor baptysta, dwóch członków lokalnego parlamentu i przywódcy studenccy. Wymiar kary będzie ogłoszony później; grozi im do 7 lat więzienia. Obserwatorzy uważają, że władze chcą w ten sposób zastraszyć społeczeństwo Hongkongu i pokazać, że Pekin ma nad wszystkim pełną kontrolę.
Pokojowe protesty z 2014 r. wzięły swą nazwę od parasolek, którymi demonstranci chronili się przed wodą z policyjnych armatek wodnych. Okupacja centrum Hongkongu trwała wtedy 79 dni. Protestowano przeciw polityce Pekinu, który konsekwentnie ogranicza swobody obywatelskie i mechanizmy demokratyczne, jakie istnieją jeszcze w tej dawnej kolonii brytyjskiej, w 1997 r. zwróconej Chinom. Londyn i Pekin ustaliły wtedy, że Hongkong zachowa szeroką autonomię wedle zasady „jeden kraj, dwa systemy”. Niektórzy politycy europejscy mieli wtedy nadzieję, że Hongkong zmieni Chiny, wpłynie na ich demokratyzację. Tymczasem zaczął się proces odwrotny.
Wydając wyrok, sędzia powiedział, że oskarżeni byli „naiwni”, skoro sądzili, iż ulicznymi blokadami wymuszą coś na władzach. ©℗