Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W poniedziałek 30 października prokurator generalny José Manuel Maza, oskarżany przez opozycję o chronienie skorumpowanych polityków partii rządzącej, postawił zdymisjonowanym przez Madryt członkom katalońskiego rządu i prezydium tamtejszego parlamentu zarzuty rebelii, działalności wywrotowej i defraudacji środków publicznych. Za pierwszy z nich grozi 30 lat więzienia, za drugi – 15, za trzeci – 6. Gdy tylko Maza zakończył wystąpienie, media podały kolejną sensacyjną informację: były premier Katalonii Carles Puigdemont z kilkoma członkami swego rządu przebywa w Brukseli. Na konferencji prasowej, używając czterech języków, Puigdemont tłumaczył, że nie ucieka przed wymiarem sprawiedliwości i nie chce starać się o azyl, tylko chce zwrócić uwagę opinii międzynarodowej. Brukselę wybrał zaś nie jako stolicę Belgii (gdzie może liczyć na wsparcie flamandzkich nacjonalistów), ale jako stolicę Unii.
W czwartek 2 listopada w Madrycie odbyły się pierwsze przesłuchania pozostałych w kraju katalońskich polityków. Członkowie prezydium parlamentu, sądzeni przez Sąd Najwyższy, dostali dodatkowy tydzień na przygotowanie linii obrony, zaś ośmiu ministrów, sądzonych przez specjalny trybunał Audiencia Nacional, odwieziono do aresztu. Tylko jeden, Santi Vila, dostał możliwość wyjścia za kaucją (50 tys. euro) – pewnie dlatego, że jeszcze przed ogłoszeniem niepodległości Katalonii podał się do dymisji. A prokurator generalny zajął się „rządem na uchodźstwie”, wydając międzynarodowy list gończy i europejski nakaz aresztowania.
W niedzielę 5 listopada, zanim nakaz zdążył zostać rozpatrzony przez belgijski sąd, Puigdemont i czterech towarzyszących mu ministrów oddało się w ręce belgijskiej policji. Tego samego dnia brukselski sąd wydał decyzję: zostają na wolności, choć pod nadzorem.
Puigdemont chce startować w wyborach regionalnych (Madryt wyznaczył je na 21 grudnia), traktując je jak plebiscyt. Jest więcej niż prawdopodobne, że partie opowiadające się za niepodległością znów zdobędą przewagę. Wtedy rząd w Madrycie będzie musiał złagodzić postawę. Jeśli tego nie zrobi, sprawa katalońska pozostanie najgroźniejszym problemem Hiszpanii. ©℗