Greckie pytania retoryczne

Co właściwie wynika z "greckiej tragedii", rozgrywającej się na naszych oczach od paru miesięcy? Może to, że do strefy euro nie ma się co spieszyć?

04.05.2010

Czyta się kilka minut

Nie. "Grecka tragedia" zdarzyła się nie dlatego, że kraj przyjął euro, ale pomimo tego. Przyjęcie wspólnej waluty spowodowało, że Grecy mogli taniej zaciągać kredyty i zamiast zredukować zadłużenie - jeszcze je zwiększyli. Prowadzili rozrzutną politykę, nie przejmując się zobowiązaniami wynikającymi z traktatu z Maastricht, określającymi dopuszczalny poziom deficytu budżetowego i długu publicznego. Do Brukseli wysyłano sfałszowane dane statystyczne, a w kraju rosły pensje i świadczenia społeczne. Do czasu...

No i co takiego się stało? Przecież partnerzy ze strefy euro wraz z Międzynarodowym Funduszem Walutowym wesprą Grecję gigantyczną sumą 110 miliardów euro. Przecież Grecy wydadzą te pieniądze na kolejne wille, jachty, wysokie pensje budżetówki i hojne świadczenia społeczne, tak jak to robili dotąd...

Nie sądzę. Trudno przewidzieć przyszłe zdarzenia, ale już wiadomo, że ceną za pomoc dla Grecji będzie praktyczne ubezwłasnowolnienie rządu tego kraju. Kolejne transze pomocy będą wypłacane pod warunkiem podwyższania podatków i wprowadzania oszczędności - m.in. obcinania "trzynastek" i "czternastek" dla budżetówki i emerytów.

To może bardziej opłacałoby się Grekom wyjście ze strefy euro?

I samodzielne spłacanie gigantycznego zadłużenia? Wolne żarty! Czekałoby ich bankructwo, a w ślad za nim alternatywa - albo gospodarcza izolacja, albo przyjęcie narzuconych przez wierzycieli warunków. Przerabialiśmy to w Polsce na początku lat 90.

A tak w sumie - co nas to wszystko obchodzi?

Musi obchodzić. Po pierwsze, teraz nie ma co liczyć, że zostaniemy przyjęci do strefy euro "na kredyt", tak jak w 2001 r. przyjęto tam Grecję. Główne kraje unii walutowej - przede wszystkim Niemcy i Francja - będą dokładnie sprawdzać nie tylko, czy wypełniamy zobowiązania dotyczące obniżenia zadłużenia i deficytu, ale również to, czy spełniamy je w sposób trwały. A więc, czy dług publiczny i dziura budżetowa, dziś zduszone, nie rozrosną się za trzy czy pięć lat. Żadne "zamiatanie wydatków pod dywan" nie pomoże!

A po drugie... Pomoc dla Grecji odbije się także na naszej kieszeni. Kraje "starej" Unii zadłużyły się w dobie kryzysu na programy stymulacyjne dla swoich gospodarek. Teraz dodatkowo zadłużają się, by wesprzeć Ateny. Aby przywrócić równowagę budżetową będą musiały podnieść podatki i szukać oszczędności. Zapewne poszukają ich także w unijnych transferach dla naszego regionu. W najbliższym dziesięcioleciu - obawiam się - unijna pomoc będzie mniejsza od tej, na jaką liczyliśmy.

Ale nie ma co rozpaczać. Sytuacja gospodarcza naszego kraju jest całkiem niezła. Damy sobie radę, jeśli dobrze odczytamy grecką lekcję. Dość prostą: "życie na kredycie" kończy się wizytą windykatora. Do Greków właśnie zapukał.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2010