Głośniej nad tą urną

W internecie w dzień wyborów takie toczą się rozmowy: w południe na bazarze POrzeczki po 27,30, ale na kolację będą podawać Pulardy i Steki. Mimo że za upublicznianie sondaży w czasie ciszy wyborczej grozi nawet milionowa grzywna.

15.11.2014

Czyta się kilka minut

W założeniu ma być to czas spokojnej refleksji nad znaczeniem aktu wyborczego, potrzebny do podjęcia świadomej decyzji. Tymczasem podczas spaceru z plakatów patrzą na nas politycy proszący o głosy, a na portalach społecznościowych pod pozorem relacji z wyścigów żużlowych ukrywają się sondażowe wyniki – mający przecieki dziennikarze kryptonimują partie pod nazwiskami sportowców.

Kodeks wyborczy stanowi, że w dniu głosowania oraz na 24 godziny przed nim prowadzenie agitacji jest zabronione. Niby wszystko jasne. Agitacja to „publiczne nakłanianie lub zachęcanie do głosowania w określony sposób lub do głosowania na kandydata określonego komitetu wyborczego”. Ponadto kodeks doprecyzowuje: nie wolno rozpowszechniać materiałów wyborczych, zwoływać zgromadzeń, organizować pochodów i manifestacji oraz wygłaszać przemówień.

Problem w tym, że każde z tych pojęć to interpretacyjny labirynt. Agitacja musi być publiczna. Co to znaczy? Dla wyjaśnienia prawnicy sięgają po doktrynę i orzecznictwo Sądu Najwyższego wypracowane... na początku drugiej połowy XX w. Publicznie działamy „w miejscu ogólnie dostępnym dla nieokreślonej liczby osób, w warunkach umożliwiających im powzięcie przekazywanej wiadomości”. Pięćdziesiąt lat temu takie sformułowanie nie budziło wątpliwości: chodzi np. o ulicę, bazar czy nawet balkon. Co jednak zrobić z wysyłanymi masowo SMS-ami czy wpisami na portalach społecznościowych, co do których uznaje się, że są skierowane do indywidualnego odbiorcy?

Przykład: pan X zamieszcza wpis na portalu społecznościowym, gdzie jego profil dostępny jest tylko dla znajomych. Znajomy pana X, pan Y, dzieli się nim na swoim profilu i wiadomość nie jest już prywatna: idzie w świat potencjalnie bez ograniczeń, nawet w czasie trwania ciszy wyborczej. Co na to Państwowa Komisja Wyborcza? Przed wyborami do Parlamentu Europejskiego jej przewodniczący przypomniał, że zakaz agitacji obowiązuje także w internecie. Polubienie profilu kandydata czy udostępnienie jego zdjęcia na Facebooku to wykroczenie, za które można zostać ukaranym grzywną. Tak samo napisanie na Twitterze, że kandydat Z częstował niestrawną wyborczą kiełbasą.

Zgodnie z wyjaśnieniami PKW do publikowania treści w internecie stosuje się te same zasady co do publikacji prasowych. Oznacza to, że wszelkie teksty o charakterze agitacyjnym i sondaże opublikowane przed rozpoczęciem ciszy wyborczej mogą w sieci pozostać, pod warunkiem, że w czasie ciszy nie będą zmieniane i uaktualniane.

Dr Mateusz Klinowski, pracownik naukowy Katedry Teorii Prawa Wydziału Prawa i Administracji UJ, miejski aktywista i jednocześnie radny Wadowic, mówi: – W dobie mediów społecznościowych i prasy internetowej przepisy o ciszy wyborczej są absurdem. Czy publikując na blogu wpis z wczorajszą datą, łamię ciszę? Kto mi to udowodni?

Wątpliwości można mnożyć w nieskończoność. Co w przypadku agitacji prowadzonej przez internautę w Bydgoszczy, ale poprzez zagraniczne serwery? Co z udostępnianiem informacji o sondażach opublikowanych w zagranicznej prasie? Świat niewirtualny dostarcza równie kuriozalnych przykładów. Plakaty rozwieszone na słupach przed rozpoczęciem ciszy wyborczej mogą na nich pozostać i ciszy nie naruszają, zaś te umieszczone na nośnikach, gdzie reklamy się przewijają – już tak. Plakaty na przystankach autobusowych są OK, ale rozklejone w środkach komunikacji miejskiej – już nie, bo autobus może pojawić się w pobliżu lokalu wyborczego i dojdzie do agitacji. Przeparkowanie samochodu z przyklejonym do szyby wizerunkiem kandydata naruszy ciszę wyborczą, podobnie jak objęcie patronatem przez urzędującego wójta imprezy kulturalnej odbywającej się w dniu wyborów w szkole, w której mieści się lokal wyborczy.

A co z zamawianiem mszy w okołowyborczej intencji? Co z przedwyborczymi kazaniami duchownych? – Cisza wyborcza zamyka usta zwykłym obywatelom, kiedy władza nadal prowadzi agitację – mówi dr Klinowski. – Księża nie czują się zakazem związani, a władza w wielu miejscach z tego korzysta. Istnienie ciszy wyborczej pogłębia więc de facto przewagę rządzących, zamiast chronić rządzonych.

Furtkę dla takich działań stanowi przepis kodeksu wyborczego, zgodnie z którym zakaz zwoływania zgromadzeń nie dotyczy organizacji imprez o charakterze kulturalnym, religijnym, sportowym i innym, o ile nie mają charakteru agitacji wyborczej. A ponieważ to, czy agitacja zachodzi, jest ocenne, łatwo się od zarzutu wykpić. Zwłaszcza w hermetycznym środowisku mniejszego miasta czy wsi.

Trudno się dziwić, że w minioną sobotę Kongres Nowej Prawicy w Warszawie zapraszał na wykład europosła Janusza Korwina-Mikke „Przyszłość Polski, przyszłość Europy”, a internauci kolejny raz prześcigali się w pomysłach na obchodzenie zakazów agitacji. Problem jednak nie tkwi w przywiązaniu do nieskrępowanej wolności wypowiedzi, lęku przed cenzurą i chęci robienia „władzy” na złość. To objaw choroby, jaką jest ogólny brak poszanowania dla prawa. Utrzymywanie fikcyjnych instytucji, z których można jawnie i – nomen omen – publicznie kpić, tylko pogarsza sytuację.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2014