Galicyjskie gadanie

Zakończone w ubiegły weekend spotkanie ministrów obrony państw NATO miało silny wymiar medialny - niewspółmierny do rangi samego wydarzenia. Nieformalne spotkania ministrów mają na celu swobodną dyskusję i przygotowywanie gruntu pod przyszłe inicjatywy, a nie zaznaczanie się w historii sojuszu. Odbywa się ich kilka w ciągu roku na szczeblu szefów dyplomacji lub właśnie ministrów obrony. Wyjazdowa formuła służy natomiast przybliżeniu sojuszu opinii publicznej, traktującej NATO jako organizację coraz bardziej odległą od problemów Europy.

24.02.2009

Czyta się kilka minut

Polityczny wymiar spotkania krakowskiego był zdecydowanie skromniejszy. Choć zgodzono się, że wojna afgańska idzie w złym kierunku i dla NATO, i dla Afganistanu, niewielu sojuszników okazało gotowość wyjścia poza retorykę i zajęcia się problemem na miejscu. Podobny mechanizm ujawnił się w propozycji sekretarza obrony Johna Huttona, aby stworzyć "siły solidarności" przeznaczone do obrony terytorium państw członkowskich. Ta pięknie brzmiąca (zwłaszcza dla uszu środkowych Europejczyków) idea przykrywa niewygodny dla NATO problem, którym jest deficyt politycznej debaty i współdziałania w kwestiach bezpieczeństwa Europy Północno-Wschodniej. Bez zmiany nastawienia "siły" staną się jedynie ersatzem politycznej solidarności.

Dla Polski szczyt zakończył się oczywiście sukcesem. Nie mogło być inaczej, skoro najpierw dowiedzieliśmy się o podpisaniu z USA "strategicznego" porozumienia o współpracy sił specjalnych, a sekretarz obrony Robert Gates potwierdził, że bez względu na przyszłość projektu obrony przeciwrakietowej, USA zamierzają wywiązać się z zawartej w sierpniu ubiegłego roku deklaracji na temat współpracy strategicznej z Polską, zakładającej m.in. ulokowanie baterii rakiet Patriot.

Rzeczywistość nie daje jednak powodów do optymizmu. Jeszcze rok temu Patrioty były dla rządu Donalda Tuska symbolicznym wyrazem troski o interes narodowy, a dla USA niechcianym zobowiązaniem. Dzisiaj to Waszyngton sięga po ubiegłoroczne porozumienie, aby zawiesić budowę tarczy i uniknąć oskarżeń o "poświęcenie" Polski na ołtarzu relacji z Rosją. Warszawa przyjmuje to z zadowoleniem, maskując zupełny brak pomysłu na odnalezienie się w nowym kontekście politycznym, w którym z rozgrywających stajemy się ponownie rozgrywanymi.

Nie może być inaczej, jeśli w roku politycznego przesilenia w sojuszu - wojna w Afganistanie, nowe inicjatywy USA, powrót Francji do struktur wojskowych i dyskusja nad koncepcją strategiczną - Polska postanawia wykorzystać kryzys gospodarczy dla niemalże "zresetowania" swoich relacji z NATO. Bez głębszej refleksji odwołujemy jednostki z misji międzynarodowych, nie decydując się na zwiększanie kontyngentu w ISAF, wycofujemy się z udziału w projekcie AGS (systemu zwiadu naziemno-powietrznego, tzw. "oczu i uszu sojuszu") i zatrzymujemy modernizację sił zbrojnych. Na szczęście nasza "wschodnia kompetencja" w sojuszu umarła już wcześniej bez naszego udziału wraz ze śmiercią Pomarańczowej Rewolucji i politycznym samobójstwem Gruzinów. W takiej sytuacji mówienie o szansach polskiego kandydata na szefa NATO jest nie tylko pozbawione sensu, ale po prostu niepoważne.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2009