Dwóch panów w łódce, nie licząc kryzysu

Chwieje się piramida władzy, zbudowana przez Putina. Eksperyment stworzenia tandemu - z namaszczonym na prezydenturę Miedwiediewem - miał szansę spokojnego trwania, dopóki kasę państwa zasilały petrodolary. Kryzys zakręcił kurek z petrodolarami. System polityczny trzeszczy. Czy "putinizm" przetrzyma czas kryzysu?

17.03.2009

Czyta się kilka minut

Ostatnimi czasy ulubionym tematem moskiewskich salonów stały się przewidywane przesunięcia na politycznym Olimpie. Ożyły przepowiednie o dworskich spiskach. Każdy gest, słowo, ba, każde zawieszenie głosu Putina i Miedwiediewa armia politologów, dziennikarzy i astrologów bierze na warsztat. Te same wypowiedzi dwóch głównych aktorów jedni interpretują jako oznakę wzmocnienia prezydenta i osłabienia premiera; drudzy - wręcz przeciwnie - uznają je za dowód wzmocnienia premiera i osłabienia prezydenta, który niczego nie przedsięwziął sam i we wszystkim pozostaje powolny szefowi oraz jego czekistom.

Spóźnione pocałunki

Mnogość interpretacji wynika stąd, że polityczne buldogi, wiecznie podgryzające się pod kremlowskim dywanem, zaczęły głośniej ujadać - coraz gorzej karmione, coraz bardziej wściekłe. Ściany monolitu władzy zaczęły się rysować. Co nie musi oznaczać, że obóz władzy już podzielił się (jak głoszą media) na dwie zwalczające się partie: partię Putina i partię Miedwiediewa - przez niektórych politologów zwane "partią krwi" (to przyssani do państwowej "kormuszki" byli kagiebiści, zwolennicy silnej ręki) i "partią forsy" (to zwolennicy zliberalizowania systemu). Dziś w rosyjskiej elicie nie da się narysować twardych linii podziału na te dwie opcje. Można raczej mówić, że w warunkach kryzysu w elicie następują podziały na mniejsze grupy interesu, które walczą o państwowe pieniądze. Być może w efekcie tych wojen dojdzie również do ostrego podziału na polityczno-biznesowej górze.

Na razie jedno się nie zmieniło: decyzje nadal zapadają w wąskim kręgu, bez przedyskutowania z ekspertami, nie mówiąc już o konsultacjach z przedstawicielami zainteresowanych grup społecznych. I często są to decyzje spóźnione.

Wiele wskazuje na przykład, że przeprowadzona jesienią 2008 r. w ogromnym pośpiechu niezrozumiała kombinacja z nowelizacją konstytucji (wydłużenie kadencji prezydenta i parlamentu) - dająca w razie potrzeby możliwość złożenia urzędu przez Miedwiediewa, rozpisanie ponownych wyborów i powrót Putina na prezydencki urząd - była taką spóźnioną decyzją. Zanim wykonano niezgrabne piruety wokół konstytucji, okazało się, że kryzys jest szybszy i kombinacja nie ma szans się udać - nie czas na polityczne gry, gdy grunt usuwa się spod nóg. Niezależni eksperci ekonomiczni uważają, że upojona masą petropieniądza rządząca elita nie wierzyła, iż prosperity kiedykolwiek się skończy, że kryzys zepsuje im zabawę w bogatych ludzi, i że w ogóle dotrze on do Rosji. Dlatego zwlekali z decyzjami.

Putin pozostaje na wielce dla siebie niewygodnym ("technicznym", jak mówią w Moskwie) stołku premiera, odpowiedzialnego za konkretne działania. W tym za AKM - to taki nowy modny skrót, od Anti-Krizisnyje Miery - działania antykryzysowe. I może zostać za wszystkie pomyłki pociągnięty do odpowiedzialności. A wtedy wytknąć można mu wszystko: i grzechy ostatniej dekady (zbudowanie nieefektywnego systemu, zaniechanie modernizacji państwa, skupienie się na gromadzeniu bogactw w rękach najbliższych towarzyszy walki i pracy), i grzechy niezbornego zaklinania kryzysu (nieskuteczne posunięcia, ładowanie państwowych rezerw w ratowanie prywatnych interesów krewnych i znajomych Królika, załamanie kursu rubla, doprowadzenie do zapaści gospodarczej kraju...).

Magia liczb

Buchalterzy liczą i nie mogą się doliczyć. Rosyjski rząd dopiero w połowie marca zajął się dostosowywaniem tegorocznego budżetu do nowych założeń. W uchwalanym jeszcze w optymistycznym zeszłym roku budżecie założono np. średnioroczną cenę za baryłkę ropy na poziomie 95 dolarów, podczas gdy dziś wynosi ona 50 dolarów (eksperci przewidują dalsze spadki). W wyniku niedoszacowania tych i innych dochodów budżetu federalnego - oraz przy utrzymaniu wydatków na wysokim poziomie - powstaje wielka dziura budżetowa. Według ministerstwa finansów będzie to 3,2 bln rubli (ok. 90 mld dolarów, czyli 8 proc. PKB). A może to być prognoza zbyt optymistyczna. Liberalny "The New Times" pisze: "Deficyt może być znacznie większy, jeżeli średnioroczna cena baryłki ropy spadnie do 30 dolarów, wtedy dziura budżetowa sięgnie 100 mld, a więc 10 proc. PKB. (...) Dramatyczny spadek produkcji przemysłowej to też znacząco mniejsze wpływy podatków do budżetu".

Tymczasem premier i prezydent na pokazywanych w telewizji naradach zapewniają, że ludzie na kryzysie nie ucierpią: państwo będzie wypłacać emerytury i pensje. Z czego? Minister finansów Aleksiej Kudrin twierdzi, że deficyt budżetu zostanie pokryty z funduszy rezerwowych. W tym roku zostanie przepompowane - wedle szacunków jego resortu - 75 mld dolarów (ze 137 mld zgromadzonych w funduszu). "Pieniędzy z funduszu wystarczy na 2,5 roku. Potem Rosja będzie pożyczać za granicą" - zapowiedział Kudrin. Niezależni eksperci powątpiewają: twierdzą, że rezerwy zostaną przejedzone najdalej za rok.

No i jeszcze coś się nie zgadza: skoro deficyt ma wynieść nawet 100 mld dolarów, a z rezerw zostanie wydzielone 75 mld, to skąd wziąć brakujące 25 mld? A jeszcze Moskwa obiecała przecież Białorusi kilka miliardów za wspólną przestrzeń powietrzną i perspektywę przejęcia rurociągów, Kirgizji kilka miliardów za wygnanie Amerykanów z bazy Manas. A jeszcze toczą się negocjacje z Ukrainą o wydzielenie jej kredytu w wysokości 5 mld...

Pieniądze w rozmowach na różnych poziomach płyną wielką rzeką. Choć przez złote propagandowe usta ciągle nie przechodzi znane z przeklętych Jelcynowskich czasów straszne słowo "sekwestr", konieczność cięć w wydatkach budżetowych już dziś jest koniecznością.

Regiony versus centrala w Moskwie

Jednym z forów wymiany opinii na temat sposobów zapobiegania kryzysowi był niedawny zjazd regionalnych polityków w Krasnojarsku.

Gubernator Kraju Krasnojarskiego Aleksandr Chłoponin zapowiedział na nim, że bez wsparcia władz centralnych regiony - nawet te najlepiej rozwinięte - nie dadzą sobie rady: padną wielkie zakłady, już i tak ledwie zipiący mały i średni biznes zostanie ostatecznie wdeptany w podłoże. Chłoponin był kiedyś wymieniany jako jeden z pretendentów do objęcia fotela prezydenckiego po Putinie. To młody i prężny menedżer, lojalny dotąd wobec Kremla, ale wykazujący też pewne tendencje do samodzielności.

Jako frondę ze strony regionalnych elit powszechnie przyjęto drukowane w wielkonakładowym dzienniku artykuły mera Moskwy Jurija Łużkowa, krytyczne wobec AKM władz centralnych. Wtórują mu niektórzy prezydenci republik, nawołując do przywrócenia zniesionych przez Putina wyborów szefów regionów. 10 lat temu sam Łużkow miał chrapkę na najważniejszy urząd w państwie i niewiele brakowało, by mu się to udało. Potem był w kontrze wobec Putina, później się z nim dogadał, by móc spokojnie kręcić familijne biznesy (jego żona Jelena Baturina jest najbogatszą kobietą w Rosji, właścicielką m.in. przedsiębiorstw budowlanych). Ostatnio Łużkow nie tylko pisze śmiałe artykuły, ale wydał zgodę na demonstrację antyputinowskiej Solidarności.

Czy te głosy to już bunt regionalnych elit? "Im gorzej żyje się na prowincji, tym silniejsze stają się tendencje odśrodkowe. Regionalne elity mają dosyć duszącej ich nieustannie twardej ręki Kremla. Lokalny patriotyzm coraz częściej zamienia się w separatyzm. I w federalnym centrum wielu myśli o tym, aby dalekie ziemie wypuścić na wolność: wtedy łatwiej będzie przeżyć kryzys" - piszą internetowe media, analizując sytuację w regionach. Jakość regionalnej biurokracji jest fatalna: nepotyzm, korupcja, splot "partyjno-komsomolskiego i kołchozowo-sowchozowego naczalstwa".

Miedwiediew ostatnio odwołał kilku gubernatorów i mianował nowych. Marszcząc brew, zapowiadał, że kadry gubernialne, które nie wykażą się efektywnością, będzie carskim butem strącał w niebyt.

Tymczasem poza gronem astrologów i magów - znów przeżywających boom społecznego zainteresowania - nikt z przytomnych analityków nie prognozuje, kto kogo będzie strącał w niebyt. Na kryzysowej ślizgawce każdy może się poślizgnąć. A rządząca piramida - rozsypać.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2009