Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W piątek, 8 lutego tego roku, w Senegalu zaczął działalność międzynarodowy trybunał, który ma osądzić byłego dyktatora Czadu, a być może również część jego podwładnych. Tak więc Hissène Habré będzie sądzony w tym samym kraju, który przez lata udzielał mu schronienia. Stało się to możliwe po wieloletniej batalii, rozgrywającej się nie tylko w Senegalu i nie tylko w Afryce.
Trybunał zawdzięcza swe istnienie po części zmianie prezydenta Senegalu – pełniący od roku tę funkcję Macky Sall, w przeciwieństwie do poprzednika, nie chce chronić dyktatora. Istotną rolę odegrały też naciski Belgii i wyrok Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości. Ale przede wszystkim ważna była determinacja żyjących ofiar dyktatury. Takich jak Souleyman Guengueng – bohater głośnego parę lat temu filmu „The Dictator Hunter” („Łowca dyktatora”).
PRODUKT ZIMNEJ WOJNY
Guengueng, były więzień, osadzony w znanym z tortur czadyjskim więzieniu, znalazł porzucone stosy akt DDS – dawnej policji politycznej. Dzięki temu sąd będzie miał do dyspozycji – prócz zeznań świadków, z natury mniej przekonywających – także twarde dowody w postaci tajnych akt wytworzonych przez sprawców. Na szczęście w Czadzie nie znaleźli się żadni intelektualiści postulujący zniszczenie czy „zamurowanie” archiwów na 50 lat. Dzięki temu jest szansa, że przynajmniej najgorsze zbrodnie nie pozostaną bezkarne.
Sam Habré – po obaleniu w 1990 r. przez Idrissa Déby’ego, swego byłego ministra i obecnego prezydenta Czadu – mógł czuć się pewnie. Z azylem politycznym w Senegalu i oszczędnościami (charakterystycznymi dla byłych dyktatorów na całym świecie) miał zapewnione spokojne życie. Dopiero znalezione archiwa i ośmielenie dawnych ofiar przez sprawę Augusto Pinocheta zaczęło batalię, która doprowadziła do wydarzeń sprzed paru dni.
Sprawa Pinocheta ma tu wymiar symboliczny: podobnie jak były dyktator Chile, Habré (prezydent w latach 1982-90, a wcześniej minister obrony Czadu) był typowym „produktem” zimnej wojny, w której dwa mocarstwa – USA i ZSRR – wspierały „swoich” bandytów, jeśli akurat stanowili przeciwwagę dla bandytów strony przeciwnej. Pinochet, stanowiący zaporę dla dyktatorów prosowieckich, był tak samo akceptowalny dla USA jak Habré, stanowiący zaporę dla zapędów Kaddafiego z sąsiedniej Libii. W obu przypadkach nie usprawiedliwia to popełnionych zbrodni. Historia, jakich wiele w tzw. Trzecim Świecie.
PO 20 LATACH
Nieskuteczność działań na terenie Afryki pchnęła ofiary w 2000 r. do szukania sprawiedliwości w Belgii, której prawo zezwala na ściganie zbrodni przeciw ludzkości bez względu na miejsce ich popełnienia. W 2005 r. sąd belgijski zwrócił się do Senegalu o ekstradycję Habrégo. Po paru latach przepychanek doszło do pierwszej sprawy sądowej, ale nie przed sądem karnym, lecz Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości w Hadze. Z powództwa belgijskiego zaczął się proces „Królestwo Belgii przeciw Republice Senegalu”. Belgowie argumentowali, że Senegal – zobligowany Konwencją Przeciwko Torturom z 1984 r. – powinien sądzić Habrégo lub wydać go sądowi belgijskiemu.
W lipcu 2012 r. Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości stwierdził, że zachowanie Senegalu złamało paragrafy tej konwencji – i nałożył na ten kraj obowiązek niezwłocznego postawienia Habrégo przed sądem lub wydania go Belgii. Werdykt ten zbiegł się ze zmianą władzy w samym Senegalu. Oskarżenie dyktatora wspierała też Unia Afrykańska. I tak, po ponad 20 latach, ruszyły przygotowania do zorganizowania sądu.
Trybunał składa się z trzech Izb: Śledczej, Głównej i Apelacyjnej. Dwie ostatnie składają się z dwóch sędziów senegalskich i jednego z innego kraju Unii Afrykańskiej. Obecnie pracę zaczyna Izba Śledcza: postępowanie przygotowawcze przewiduje się na ok. 15 miesięcy.
TAYLOR NA WOKANDZIE
Rozpoczęcie działalności trybunału senegalskiego zbiega się w czasie z kolejną odsłoną procesu innego dyktatora afrykańskiego: Charlesa Taylora, prezydenta Liberii w latach 1991–2002. W styczniu tego roku rozpoczęto postępowanie apelacyjne od wyroku, jaki Specjalny Sąd ONZ ds. Sierra Leone w Hadze wydał w maju 2012 r. Wyrok uznawał Taylora winnym zbrodni popełnianych podczas wojny w sąsiednim Sierra Leone – takich jak masowe zabójstwa, gwałty, okaleczenia i wcielanie do wojska dzieci. Taylor w pierwszej instancji skazany został na 50 lat więzienia. Apelację złożyła obrona, podnosząc wadliwą – jej zdaniem – interpretację dowodów, błędy proceduralne i kwestionując wysokość kary. Apelowało również oskarżenie, domagając się rozszerzenia katalogu stwierdzonych zbrodni i podwyższenia wymiaru kary.
Taylor – pierwszy skazany tej rangi od czasów Norymbergi – tak jak Habré starał się uniknąć procesu. Ukrywał się w Nigerii, ale w 2006 r. tamtejsze władze aresztowały go podczas próby ucieczki do Kamerunu. Sąd zorganizowano w Hadze, więzienia użycza Wielka Brytania.
W przeciwieństwie do Habrégo, Taylor jest dawnym uczniem i przyjacielem Kaddafiego. Nawet jego teatralne pozy wyglądają podobnie. Okrucieństwo również. Jego „dokonania” poruszano wcześniej na łamach „Tygodnika” [nr 42/2011 i 25/2012 – red.]. Doprowadził też do perfekcji system finansowania wojny przez sprzedaż tzw. krwawych diamentów, co w reakcji wspólnoty międzynarodowej doprowadziło do wprowadzenia tzw. Procesu z Kimberley – systemu weryfikacji pochodzenia diamentów, aby zapobiec finansowaniu w ten sposób wojen.
AGENDA AFRYKAŃSKIEJ TEMIDY
Optymistyczne wydarzenia w międzynarodowym sądownictwie przyćmiła ostatnio decyzja Izby Apelacyjnej Międzynarodowego Trybunału ds. Rwandy (ICTR), mieszczącego się w Aruszy w Tanzanii. Uchyliła ona wcześniejszy wyrok 30 lat dla dwóch byłych ministrów rwandyjskiego rządu, odpowiedzialnego za ludobójstwo Tutsi w 1994 r.: eksministra transportu Justina Mugenziego i eksministra służb publicznych Prospera Mugiranezy. Orzeczenie wywołało konsternację obecnego rządu w Rwandzie i wątpliwości nie tyle co do winy oskarżonych, co do profesjonalizmu śledczych przygotowujących materiały procesowe.
Tymczasem 19 lutego przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze trwały przepychanki między oskarżeniem i obroną byłego prezydenta Wybrzeża Kości Słoniowej Laurenta Gbagbo. Od ich wyniku, którego jeszcze nie znamy, zależy, czy zostanie on postawiony w stan oskarżenia. Liczbę śmiertelnych ofiar represji Gbagbo, który w 2010 r. nie chciał uznać swej klęski wyborczej, ocenia się na trzy tysiące.
Wśród wysokich urzędników oskarżonych o najcięższe zbrodnie przed międzynarodowymi sądami pozostaje jeszcze urzędujący prezydent Sudanu Omar Al-Bashir i jego minister Ahmad Harun – sprawa dotyczy ludobójstwa w Darfurze. Ale ci dwaj „poszukiwani” zapewne jeszcze długo będą mogli czuć się bezpiecznie. Ich „poszukiwań” przez Międzynarodowy Trybunał Karny na razie chyba nikt nie traktuje poważnie. Również sam sąd...