Determinacja Souleymana Guenguenga

Na 40 tysięcy ocenia się liczbę śmiertelnych ofiar byłego prezydenta Czadu Hissène Habré. 22 lata minęły od jego obalenia, nim realne stało się osądzenie go.

25.02.2013

Czyta się kilka minut

W piątek, 8 lutego tego roku, w Senegalu zaczął działalność międzynarodowy trybunał, który ma osądzić byłego dyktatora Czadu, a być może również część jego podwładnych. Tak więc Hissène Habré będzie sądzony w tym samym kraju, który przez lata udzielał mu schronienia. Stało się to możliwe po wieloletniej batalii, rozgrywającej się nie tylko w Senegalu i nie tylko w Afryce.

Trybunał zawdzięcza swe istnienie po części zmianie prezydenta Senegalu – pełniący od roku tę funkcję Macky Sall, w przeciwieństwie do poprzednika, nie chce chronić dyktatora. Istotną rolę odegrały też naciski Belgii i wyrok Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości. Ale przede wszystkim ważna była determinacja żyjących ofiar dyktatury. Takich jak Souleyman Guengueng – bohater głośnego parę lat temu filmu „The Dictator Hunter” („Łowca dyktatora”).

PRODUKT ZIMNEJ WOJNY

Guengueng, były więzień, osadzony w znanym z tortur czadyjskim więzieniu, znalazł porzucone stosy akt DDS – dawnej policji politycznej. Dzięki temu sąd będzie miał do dyspozycji – prócz zeznań świadków, z natury mniej przekonywających – także twarde dowody w postaci tajnych akt wytworzonych przez sprawców. Na szczęście w Czadzie nie znaleźli się żadni intelektualiści postulujący zniszczenie czy „zamurowanie” archiwów na 50 lat. Dzięki temu jest szansa, że przynajmniej najgorsze zbrodnie nie pozostaną bezkarne.

Sam Habré – po obaleniu w 1990 r. przez Idrissa Déby’ego, swego byłego ministra i obecnego prezydenta Czadu – mógł czuć się pewnie. Z azylem politycznym w Senegalu i oszczędnościami (charakterystycznymi dla byłych dyktatorów na całym świecie) miał zapewnione spokojne życie. Dopiero znalezione archiwa i ośmielenie dawnych ofiar przez sprawę Augusto Pinocheta zaczęło batalię, która doprowadziła do wydarzeń sprzed paru dni.

Sprawa Pinocheta ma tu wymiar symboliczny: podobnie jak były dyktator Chile, Habré (prezydent w latach 1982-90, a wcześniej minister obrony Czadu) był typowym „produktem” zimnej wojny, w której dwa mocarstwa – USA i ZSRR – wspierały „swoich” bandytów, jeśli akurat stanowili przeciwwagę dla bandytów strony przeciwnej. Pinochet, stanowiący zaporę dla dyktatorów prosowieckich, był tak samo akceptowalny dla USA jak Habré, stanowiący zaporę dla zapędów Kaddafiego z sąsiedniej Libii. W obu przypadkach nie usprawiedliwia to popełnionych zbrodni. Historia, jakich wiele w tzw. Trzecim Świecie.

PO 20 LATACH

Nieskuteczność działań na terenie Afryki pchnęła ofiary w 2000 r. do szukania sprawiedliwości w Belgii, której prawo zezwala na ściganie zbrodni przeciw ludzkości bez względu na miejsce ich popełnienia. W 2005 r. sąd belgijski zwrócił się do Senegalu o ekstradycję Habrégo. Po paru latach przepychanek doszło do pierwszej sprawy sądowej, ale nie przed sądem karnym, lecz Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości w Hadze. Z powództwa belgijskiego zaczął się proces „Królestwo Belgii przeciw Republice Senegalu”. Belgowie argumentowali, że Senegal – zobligowany Konwencją Przeciwko Torturom z 1984 r. – powinien sądzić Habrégo lub wydać go sądowi belgijskiemu.

W lipcu 2012 r. Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości stwierdził, że zachowanie Senegalu złamało paragrafy tej konwencji – i nałożył na ten kraj obowiązek niezwłocznego postawienia Habrégo przed sądem lub wydania go Belgii. Werdykt ten zbiegł się ze zmianą władzy w samym Senegalu. Oskarżenie dyktatora wspierała też Unia Afrykańska. I tak, po ponad 20 latach, ruszyły przygotowania do zorganizowania sądu.

Trybunał składa się z trzech Izb: Śledczej, Głównej i Apelacyjnej. Dwie ostatnie składają się z dwóch sędziów senegalskich i jednego z innego kraju Unii Afrykańskiej. Obecnie pracę zaczyna Izba Śledcza: postępowanie przygotowawcze przewiduje się na ok. 15 miesięcy.

TAYLOR NA WOKANDZIE

Rozpoczęcie działalności trybunału senegalskiego zbiega się w czasie z kolejną odsłoną procesu innego dyktatora afrykańskiego: Charlesa Taylora, prezydenta Liberii w latach 1991–2002. W styczniu tego roku rozpoczęto postępowanie apelacyjne od wyroku, jaki Specjalny Sąd ONZ ds. Sierra Leone w Hadze wydał w maju 2012 r. Wyrok uznawał Taylora winnym zbrodni popełnianych podczas wojny w sąsiednim Sierra Leone – takich jak masowe zabójstwa, gwałty, okaleczenia i wcielanie do wojska dzieci. Taylor w pierwszej instancji skazany został na 50 lat więzienia. Apelację złożyła obrona, podnosząc wadliwą – jej zdaniem – interpretację dowodów, błędy proceduralne i kwestionując wysokość kary. Apelowało również oskarżenie, domagając się rozszerzenia katalogu stwierdzonych zbrodni i podwyższenia wymiaru kary.

Taylor – pierwszy skazany tej rangi od czasów Norymbergi – tak jak Habré starał się uniknąć procesu. Ukrywał się w Nigerii, ale w 2006 r. tamtejsze władze aresztowały go podczas próby ucieczki do Kamerunu. Sąd zorganizowano w Hadze, więzienia użycza Wielka Brytania.

W przeciwieństwie do Habrégo, Taylor jest dawnym uczniem i przyjacielem Kaddafiego. Nawet jego teatralne pozy wyglądają podobnie. Okrucieństwo również. Jego „dokonania” poruszano wcześniej na łamach „Tygodnika” [nr 42/2011 i 25/2012 – red.]. Doprowadził też do perfekcji system finansowania wojny przez sprzedaż tzw. krwawych diamentów, co w reakcji wspólnoty międzynarodowej doprowadziło do wprowadzenia tzw. Procesu z Kimberley – systemu weryfikacji pochodzenia diamentów, aby zapobiec finansowaniu w ten sposób wojen.

AGENDA AFRYKAŃSKIEJ TEMIDY

Optymistyczne wydarzenia w międzynarodowym sądownictwie przyćmiła ostatnio decyzja Izby Apelacyjnej Międzynarodowego Trybunału ds. Rwandy (ICTR), mieszczącego się w Aruszy w Tanzanii. Uchyliła ona wcześniejszy wyrok 30 lat dla dwóch byłych ministrów rwandyjskiego rządu, odpowiedzialnego za ludobójstwo Tutsi w 1994 r.: eksministra transportu Justina Mugenziego i eksministra służb publicznych Prospera Mugiranezy. Orzeczenie wywołało konsternację obecnego rządu w Rwandzie i wątpliwości nie tyle co do winy oskarżonych, co do profesjonalizmu śledczych przygotowujących materiały procesowe.

Tymczasem 19 lutego przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze trwały przepychanki między oskarżeniem i obroną byłego prezydenta Wybrzeża Kości Słoniowej Laurenta Gbagbo. Od ich wyniku, którego jeszcze nie znamy, zależy, czy zostanie on postawiony w stan oskarżenia. Liczbę śmiertelnych ofiar represji Gbagbo, który w 2010 r. nie chciał uznać swej klęski wyborczej, ocenia się na trzy tysiące.

Wśród wysokich urzędników oskarżonych o najcięższe zbrodnie przed międzynarodowymi sądami pozostaje jeszcze urzędujący prezydent Sudanu Omar Al-Bashir i jego minister Ahmad Harun – sprawa dotyczy ludobójstwa w Darfurze. Ale ci dwaj „poszukiwani” zapewne jeszcze długo będą mogli czuć się bezpiecznie. Ich „poszukiwań” przez Międzynarodowy Trybunał Karny na razie chyba nikt nie traktuje poważnie. Również sam sąd...  

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2013