Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W Warszawie ulicami miasta, gdzie Hitler i Stalin zrobili, co swoje, maszerowała samozwańcza „powstańcza krew” – a właściwie fan club rozbijackich formacji Narodowych Sił Zbrojnych, czyli przeciwników Polskiego Państwa Podziemnego. Celebrowali ludzi, którzy brali broń od nazistów, współpracowali z okupantem, mordowali żołnierzy AK, GL, BCh, nie wspominając o ludności cywilnej. Znów zapłonęły race na froncie powstańczej walki z tęczową zarazą i szatańskim planem gender, raz sierpem, raz młotem tęczową hołotę, nie będzie tęcza pluć nam w twarz ni dzieci nam dżermanić. Dżender pochował się po kanałach, porozpychany przez usłużną policję.
„To my, to my – powstańcza krew”. Cóż, dobrego samopoczucia nie brakuje, ono wręcz radykalnie przyrasta w grupie biorącej sobie w posiadanie miasto, z każdym skandowaniem „jedna kula – jeden Niemiec”. Przypomnę może, że straty Niemców w walkach powstania to dwa tysiące zabitych, a Polaków dwieście tysięcy. Wszechpolscy wielbiciele NSZ nie nauczyli się w szkole ani historii, ani matematyki. Mniejsza o arytmetykę: zaiste „Jedna kula – jeden Niemiec” rozlega się na ulicach w roku 2019. Patologia. Organizatorzy byli tak z siebie zadowoleni, że postanowili jeszcze głośniej to pokrzyczeć, już na zakończenie imprezy, „bo wcześniej nie dotarło”. Dotarło, dotarło, poszło w świat, podobnie jak baner zrównujący nazistowską swastykę z tęczą. Warszawa wolna od tęczowego faszyzmu! Tak się teraz oddaje hołd powstańcom.
Przepraszam za głupie pytanie: co na to powstańcy? „To jest święto pamięci tych, co polegli. To trzeba świętować w spokoju, nie z krzykami, nie z hasłami, nie z kibicami w podkoszulkach z kotwicami. Ja bym tej odzieży zakazał. Takich ludzi, jak ci kibice, wtedy nie było. To była Armia Krajowa”. Stanisław Aronson oraz wielu innych bohaterów tamtych dni gaszą race tromtadracji. Przestrzega przed instrumentalizacją historii, wychowywaniem nowego pokolenia na kłamstwie. „Zagrożenie dla demokracji. Mocne zagrożenie dla demokracji”. Ale przecież nie po to 1 sierpnia polska policja wpina w mundury symbole ONR, żeby słuchać jakichś Aronsonów, którzy zaraz umrą. Przebierańcy z opaskami od kilku dni panoszą się po Warszawie i bezkarnie udają powstańców. Puszą się bohaterskim patopatriotyzmem. Patopatrioci pozazdrościli patostreamerom i patoinfluencerom, zbierają się do kupy, aby zgotować nam pato-Polskę. Władza patrzy przez palce i podlicza głosy. ©