Czwarta władza śmiechu

Ci komicy, gwiazdy talk-shows, wyposażeni w najlepsze zespoły redakcyjne, są jednocześnie reprezentantami dziennikarstwa obywatelskiego najwyższych lotów.

06.02.2017

Czyta się kilka minut

„Wieczór z Johnem Oliverem”, prod. HBO / Fot. Youtube
„Wieczór z Johnem Oliverem”, prod. HBO / Fot. Youtube

Ubiegłoroczny sukces Donalda Trumpa i Brexit pokazały, jak łatwo współczesne demokracje ulegają powodzi kłamstw, półprawd, manipulacji, przekłamań i uproszczeń. Większość komentatorów winą za ten stan rzecz obarcza ekspansję mediów społecznościowych – szczególnie przyjazne środowisko dla dystrybucji bzdur. Dochodzi do tego słabość mediów tradycyjnych – nienadążających za tempem wydarzeń i zmagających się z kryzysem własnego modelu biznesowego.

Fałszywe wiadomości

Opór wobec tego stanu rzeczy pojawia się czasami w zaskakujących miejscach. W Stanach Zjednoczonych – w telewizyjnej satyrze politycznej. Telewizyjni komicy i komiczki, jak John Oliver, Trevor Noah, Seth Meyers czy Samatha Bee, byli w 2016 r. najbardziej przekonującym głosem zdrowego rozsądku w amerykańskiej sferze publicznej.

Wszyscy działają w ramach gatunku nazywanego fake news (fałszywe wiadomości). Fałszywe nie dlatego, że podawane informacje były zmyślone. Programy fake news sformatowane są jak telewizyjne programy informacyjne, tylko że za stołem siedzi nie tradycyjny dziennikarz, lecz satyryk. Posługując się narzędziami satyry, poddaje krytycznemu oglądowi telewizyjne tematy dnia, wypowiedzi polityków, wyborcze obietnice, problemy społeczne. W ostatnich latach to właśnie fake news podejmowały skomplikowane zagadnienia, od których uciekały goniące za klikalnością media tradycyjne. To w „fałszywych wiadomościach” dawało się czasem znaleźć najwięcej „prawdziwego dziennikarstwa” i... rzetelności. Pracował na to również tłum researcherów i redaktorów, w ilościach rzadko już spotykanych w tradycyjnych mediach.

Z niego wszyscy

Skąd wziął się ten format? Przede wszystkim z jednego programu – nadawanego na kablowym kanale Comedy Central „The Daily Show”. Program ten, prowadzony w latach 1999–2015 przez Jona Stewarta, stał się instytucją zarówno amerykańskiej rozrywki, jak i polityki. To z „Daily Show” wywodzi się nie tylko format większości programów spod szyldu „fake news”, ale również ich prowadzący – Oliver i Bee przeszli przez program Stewarta, Noah zastąpił go w 2015 r. jako prowadzący.

Przez 16 lat Stewart przez cztery dni w tygodniu komentował bieżącą politykę, wytykał jej absurdy, przemawiał w imieniu obywateli. Centralnym punktem jego programu był monolog komika, sytuujący się na pograniczu politycznej polemiki, zabawnego felietonu, stand-upu i poważnego, analitycznego komentarza.

Korzystając z rozrywkowej formuły i specjalnego statusu komika, Stewart mógł zajmować się komicznymi marginaliami polityki, codziennym absurdem amerykańskiej kultury politycznej, umykającej „poważnym dziennikarzom”. Ale status błazna pozwalał na więcej. Dzięki niemu Stewart mógł powiedzieć to, co wielu komentatorów prywatnie myślało, ale powiedzieć na wizji czy napisać w druku się bało. Jako komik Stewart mógł nazwać głupka głupkiem, absurd absurdem, podłość podłością – dając w ten sposób amerykańskiej klasie politycznej i medialnej zwrotny komunikat od opinii publicznej.

Rozwój „Daily Show” zbiegł się z rozwojem internetu jako medium i politycznej blogosfery jako nowej formy komentowania polityki – mniej sztywnej, bardziej bezpośredniej i dosadnej. Stewart pozostawał w ciągłej symbiozie z tymi przemianami. Jego show jako jeden z pierwszych wrzucany był do sieci, fragmenty z niego szybko stawały się wiralowymi komunikatami, rezonowały w mediach społecznościowych, podawane dalej przez fanów z całego globu.

Komedia śledcza

Oprócz monologów Stewarta atrakcją „Daily Show” były materiały przygotowane przez „specjalnych korespondentów”. Jednym z najbardziej wyrazistych z nich był John Oliver – brytyjski komik o wyglądzie szkolnego kujona. Jego materiały były dowcipne, a przy tym doskonale udokumentowane, pełne liczb i faktów. W materiale na temat płacy minimalnej w Stanach punkt po punkcie, z równie zabójczą precyzją co złośliwością, Oliver zbijał argumenty przeciwników podniesienia czy nawet istnienia takiej płacy – krążący do dziś w sieci fragment stanowi doskonałą próbkę jego stylu.

W 2014 r. Oliver dostał swój własny program na HBO – „Last Week Tonight”. Sercem każdego programu jest kilkunastominutowy monolog Olivera skoncentrowany na jakiejś politycznej lub społecznej kwestii. Dowcipny, pełen żartów, ale opierający się na solidnej dziennikarskiej pracy, często przy użyciu narzędzi dziennikarstwa śledczego czy wcieleniowego. W jednym z programów ekipa Olivera założyła własny „Kościół”... Mimo oczywiście żartobliwego charakteru przedsięwzięcia, mógł on w pełni legalnie korzystać ze wszystkich przynależnych organizacjom religijnym ulg finansowych.

Sam Oliver zarzeka się, że jest „tylko komikiem”, a nie dziennikarzem, że najczęściej tylko korzysta z pracy „prawdziwych dziennikarzy” z poważnych redakcji, nagłaśniając na antenie ich ustalenia. Tym niemniej branża coraz bardziej docenia jego czysto dziennikarską robotę. Często ma ona konkretny wpływ na rzeczywistość. Po programie krytykującym to, w jaki sposób system kaucji w postępowaniu karnym uderza w najbiedniejszych obywateli, burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio zmienił panujące w tym względzie wytyczne dla miasta Nowy Jork. Po programie na temat tego, do jakich nadużyć dochodzi przy okazji zabezpieczania przez policję własności mogącej pochodzić z przestępstwa, prokurator generalny Eric Holder ogłosił konieczność uporządkowania federalnych regulacji w tej kwestii.

W swoich monologach Oliver podejmuje kwestie zarówno z krajowej, jak i lokalnej polityki. Interesuje go dostęp do przerywania ciąży w konserwatywnych stanach, sytuacja prasy lokalnej, praktyki koncernów tytoniowych. Zmienia poważne tematy w mainstreamową, telewizyjną rozrywkę. I na odwrót.

Scheda po Stewarcie

Gdy Jon Stewart ogłosił odejście z „Daily Show”, długo trwały debaty nad tym, kto miałby go zastąpić. Wielu fanów chciało, by program poprowadziła teraz kobieta. Show miał lubiane specjalne korespondentki, Samanthę Bee i Afroamerykankę Jessicę Williams. W końcu zdecydowano się na mężczyznę – pochodzącego z RPA komika Trevora Noah.

Noah przez długi czas miał problem z wejściem w buty wielkiego poprzednika. Fani początkowo nie reagowali dobrze na jego żarty, zdarzyło się mu kilka wpadek. O wiele lepiej wydawała się radzić sobie Samantha Bee, która w telewizji TBS dostała swój program „Full Frontal with Samantha Bee”. Ma ona wyrazisty, lekko zgryźliwy typ humoru. Noah z kolei wydawał się widzom zbyt „gładki”, „salonowy”.

Dopiero ostatnie miesiące potwierdziły trafność wyboru Noah. Jego program stał się jednym z głównych medialnych frontów walki z kłamstwami i nienawistnymi słowami Trumpa. Noah demaskował bzdury republikańskiego kandydata, celnie wskazywał na podobieństwa łączące go z afrykańskimi kacykami, mierzył się z rasizmem jego zwolenników. Sama wielorasowa ekipa programu na czele z emigrantem z Afryki stanowiła obraz Ameryki zupełnie innej niż ta z nostalgicznych marzeń Trumpa.

Czas wielkiej smuty?

Trump jednak wygrał, wszystkie wymierzone w niego żarty okazały się bezskuteczne. Czy problemem Stewarta, Olivera, Noah nie było to, że mówili tylko do przekonanych? Telewizyjnym komikom zarzucał to publicysta Emmett Rensin. Takie postaci jak Stewart są, jego zdaniem, głosem zadowolonego z siebie liberalizmu, który na osoby z drugiej strony politycznego sporu nie jest w stanie patrzeć inaczej niż z góry. Liberałowie przekładają faktycznie dzielące Amerykę ideowe spory na różnicę intelektualną – konserwatyści są dla takich liberałów po prostu niezbyt mądrzy i sami nie wiedzą, co dla nich dobre.

Choć ocena ta z pewnością jest przesadzona, to pozostaje faktem, że bohaterowie tego tekstu niemal do końca nie byli w stanie na poważnie potraktować Trumpa i groźby jego zwycięstwa. Po listopadowych wyborach i im, i ich widzom jest coraz mniej do śmiechu. Co jeszcze silniej popycha telewizyjną komedię polityczną ku biegunowi „poważnego dziennikarstwa politycznego”.
W pierwszym programie po zwycięstwie Trumpa Oliver zakończył swój monolog apelem o wsparcie przez widzów organizacji pozarządowych, które szczególnie skutecznie mogą przeciwstawić się autorytarnym zakusom nowej administracji. Noah w swoim programie zrobił jeden z lepszych wywiadów z Obamą po klęsce Demokratów w wyborach. Gorzka, spoglądająca wstecz na kończącą się kadencję i z niepokojem w przyszłość rozmowa z pewnością przejdzie do historii amerykańskiego dziennikarstwa.

Dziennikarstwo to przeżywa właśnie głęboki kryzys, wynikający z załamania się dotychczasowego modelu finansowania mediów. Podpięcie dziennikarstwa pod telewizyjną komedię z pewnością nie może być uniwersalnym rozwiązaniem problemu, ale w trudnym okresie przejściowym Noah, Oliver czy Bee robią kawał dobrej roboty: bawiąc widzów, przypominają im jednocześnie, do czego potrzebujemy poważnego, „prawdziwego” dziennikarstwa oraz dlaczego jest ono kluczowe dla przetrwania demokracji i dla życia każdego z nas. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2017