Cień Saudów nad Bałkanami

Czy Bośnia, której połowa obywateli to muzułmanie, staje się europejskim bastionem wahhabizmu – radykalnej doktryny islamu, wspieranej przez Arabię Saudyjską?
z Bihacia i Sarajewa

27.05.2019

Czyta się kilka minut

Uroczystość rozpoczęcia ramadanu, islamskiego miesiąca postu i modlitwy. Sarajewo, 5 maja 2019 r. / SAMIR YORDAMOVIC / ANADOLU AGENCY / GETTY IMAGES
Uroczystość rozpoczęcia ramadanu, islamskiego miesiąca postu i modlitwy. Sarajewo, 5 maja 2019 r. / SAMIR YORDAMOVIC / ANADOLU AGENCY / GETTY IMAGES

Gdyby nie obóz dla uchodźców, ulokowany w dawnym akademiku po drugiej stronie ulicy, budynkiem przyciągającym największą uwagę w Bihaciu byłaby siedziba Wydziału Pedagogiki Islamskiej.

W 60-tysięcznym Bihaciu, na północy Bośni i Hercegowiny, niemal 90 proc. mieszkańców miasta stanowią Boszniacy (tj. bośniaccy muzułmanie). Nad przestronną trzypiętrową szkołą oraz pomalowanym na żółto-zielono meczetem powiewają dwie flagi: jedna to flaga Bośni druga przedstawia półksiężyc z gwiazdą na zielonym tle, symbole islamu. W środku zaś znajduje się tablica informująca o nadaniu wydziałowi imienia Salmana ibn Abd al-Aziz Al Su'uda, obecnego króla Arabii Saudyjskiej.

To nie przypadek: wydział został założony za pieniądze Arabii Saudyjskiej.

Wielu obserwatorów uważa, że głównym zadaniem instytucji takich jak ta w Bihaciu – albo jak monumentalne Centrum Kulturalne Króla Fahda w Sarajewie – jest promocja wahhabizmu, czyli ultrakonserwatywnej doktryny islamu sunnickiego i religii dominującej w Arabii Saudyjskiej.

Mówi się o tym od lat – z jasną sugestią, że Bośnia, gdzie ponad 50 proc. obywateli to muzułmanie, stanowi europejski bastion islamskiego ekstremizmu.

Dziekan nie widzi przykładów

Muharem Štulanović, absolwent prawa na uniwersytecie w Rijadzie (stolicy Arabii Saudyjskiej), a dziś dziekan wydziału w Bihaciu, odrzuca te sugestie. – Nie angażujemy się w życie polityczne – mówi podczas rozmowy w swoim gabinecie.

Štulanović jest zdecydowanym krytykiem Stanów Zjednoczonych i układu pokojowego w Dayton – zawarty pod patronatem USA, zakończył w 1995 r. bośniacką wojnę, trwającą od wiosny 1992 r. Prawnik przyznaje, że wahhabizm jest nauczany na jego uczelni, tak jak inne doktryny islamu. Ale zaznacza, że jego zdaniem to „jedna z najbłędniej rozumianych idei w historii”.

– Irytuje mnie, że ci, którzy nie mają bladego pojęcia o naszej religii, zrównują wahhabizm z terroryzmem – mówi Štulanović. – I robią to ludzie z Zachodu, który bezradnie przyglądał się ludobójstwom w Bośni i Ruandzie.

Twierdzi, że jego wydział jest finansowany przez państwo bośniackie i nie otrzymuje żadnego wsparcia od Arabii Saudyjskiej. – Nie widzę zresztą żadnych przykładów jej zaangażowania w Bośni – przekonuje.

To (spora) przesada. Ale prawda jest też taka, że realne wpływy Saudów nie są łatwe do uchwycenia.

Flaga Bośni oraz półksiężyc z gwiazdą na zielonym tle, symbole islamu, przed Wydziałem Pedagogiki Islamskiej w Bihaciu, sfinansowa- nym przez Arabię Saudyjską. Maj 2019 r. / FOT. DARIUSZ KAŁAN

Saudyjskie inwestycje

Arabia Saudyjska interesuje się Bośnią od co najmniej lat 90. XX w. To wtedy tysiące mudżahedinów przyjechały walczyć po stronie Boszniaków, a z kolei wielu Boszniaków wyjechało na stypendia do Arabii. W tym czasie saudyjska organizacja charytatywna została usunięta z kraju za kolportowanie materiałów promujących terroryzm islamski.

Obecnie aktywność saudyjska jest w dużym stopniu ukierunkowana na zaspokojenie potrzeb gospodarczych Bośni. Operując w sektorach budowlanym i turystycznym, Arabia Saudyjska ufundowała, wśród wielu innych rzeczy, popularny park rozrywki Sunnyland oraz dwa największe centra handlowe w Sarajewie. W obu obowiązuje zakaz sprzedaży alkoholu oraz mięsa wieprzowego i jego pochodnych.

Saudowie od lat wykupują również ziemię w Bośni, gdzie z wykorzystaniem lokalnej siły roboczej tworzą zamknięte osiedla. W 2016 i 2017 r. Arabia była także głównym kierunkiem eksportu broni z Bośni.

Dopływ saudyjskich pieniędzy mógłby pomóc Bośni – krajowi podzielonemu etnicznie, z bezrobociem wśród młodych zbliżającym się do 60 proc. – w postawieniu gospodarki na nogi. Częściej jednak rodzi podejrzenie, że inwestycje mają za cel przykrycie celów religijnych. To pewnie dlatego 46 proc. Bośniaków – według badania International Republican Institute, amerykańskiej organizacji pozarządowej z Sarajewa – ma negatywny stosunek do Saudów.

– To niemal wiedza powszechna, że oni tutaj inwestują, a w zamian przymyka się oko na ich działalność religijną – mówi Leila Bičakčić, szefowa Center for Investigative Reporting z Sarajewa, które właśnie rozpoczęło śledztwo nad przejrzystością zakupów ziemi przez Saudów.

– Od lat finansują instytucje blisko związane z islamem. Jedną z największych jest Centrum Kulturalne Króla Fahda. Centrum oferuje kursy językowe czy aerobiku, ale też jest oskarżane o promocję wahhabizmu – opowiada dziennikarka.

Poprosiłem o zgodę na odwiedzenie Centrum. Ten monumentalny kompleks, nazwany imieniem władcy Arabii Saudyjskiej (panował w latach 1982–2005), położony jest przy drodze na lotnisko. Jego najbardziej rzucającym się w oczy elementem jest zbudowany w 2000 r. meczet, największy na Bałkanach.

Biuro prasowe Centrum poleciło mi skontaktować się z pracownikami ambasady Arabii Saudyjskiej, sugerując, że powinni odpowiedzieć pozytywnie, „tak jak zwykle robią”. Ale ambasada nie odpowiedziała ani na maile, ani na telefony.

Ochotnicy na Bliski Wschód

Odkąd w zeszłym roku linie FlyBosnia wprowadziły bezpośrednie połączenia lotnicze między Rijadem a Sarajewem, obywatele Arabii Saudyjskiej mają jeszcze jeden powód, żeby odwiedzać Bośnię.

W Sarajewie dużo mówi się o ich rozrywkowym trybie życia. W luksusowych apartamentach, klubach i hotelach – jak w hotelu Hollywood w Ilidži, na przedmieściach stolicy – nocą rzekomo zapomina się o surowych zakazach religii. W Arabii Saudyjskiej seks pozamałżeński, picie alkoholu, prostytucja czy zażywanie narkotyków są zakazane. W zaprzyjaźnionych krajach można sobie pozwolić na więcej.

– Dla Saudyjczyków Bośnia to kraj bliski kulturowo, niedaleko morza. Idealny na weekend albo wakacje – mówi mi Harun Karčić, dziennikarz telewizji Al Jazeera Balkans. – Naprawdę uważasz, że między zwiedzaniem, robieniem zakupów a imprezowaniem oni zajmują się szerzeniem radykalnego islamu?

Jednak w sercu problemu saudyjskiego leży nie życie nocne, a to, że bośniacka populacja zagranicznych bojowników, którzy przyłączyli się do zbrojnych grup w Iraku i Syrii, do niedawna była per capita jedną z najwyższych w Europie i najwyższą na Bałkanach Zachodnich: wyjechało tam ok. 300 Boszniaków.

Wielu, w tym rodzice rekrutowanych, oskarża o to wyznawców wahhabizmu. Albo szerzej salafizmu, czyli ultrakonserwatywnej doktryny islamu, której saudyjską odmianą jest wahhabizm. Jest on popularny szczególnie w małych, częściowo wyludnionych wioskach górskich na północy Bośni.

Wprawdzie liczba ochotników spada od 2016 r., ale za to obecnie Bośnia stoi przed kolejnym wyzwaniem: co zrobić z tymi, którzy przeżyli i chcą wracać do domu? Na razie nie jest na to gotowa. W dwóch obozach w Syrii na powrót czeka ok. 80 obywateli Bośni.

Zwrot ku konserwatyzmowi

– Nie ma wątpliwości, że bośniaccy muzułmanie w ostatnich latach stali się bardziej konserwatywni – opowiada Jasmin Mujanović, politolog z Sarajewa. – Jednak jest to związane z trudną sytuacją gospodarczą w kraju i traumą po ludobójstwie z lat 90., a nie z Bliskim Wschodem.

Jakikolwiek byłby ku temu powód, Bośnia nie jest jedynym krajem, w którym młodzi się radykalizują – trend ten obejmuje niemal całą Europę. I jak w wielu innych miejscach, ów zwrot ku skrajnościom uderza, prędzej czy później, w samych muzułmanów. Głównie tych, którzy z ekstremistami nie chcą mieć nic wspólnego.

A to rodzi konflikty. Według zeszłorocznego raportu Atlantic Initiative i Growth from Knowledge tylko 2,5 proc. bośniackich muzułmanów popiera zbrojne zaangażowanie rodaków na Bliskim Wschodzie. To prawie pięć razy mniej niż wynosi liczba bośniackich Serbów, którym podoba się udział ochotników z Bośni w walkach na Ukrainie [wielu Serbów uczestniczyło w wojnie w Donbasie, po stronie rosyjskich parapaństw – red.].

Nie ma wiarygodnych danych, ilu jest salafitów w Bośni; niektóre szacunki mówią, że to ok. 3 tys. osób – na ponad półtora miliona tutejszych muzułmanów. Zdecydowana większość praktykuje umiarkowany islam, niesprzeczny z zasadą rozdziału państwa od religii. Ich życie codzienne jest też biegunowo odmienne od demonstracyjnej zamożności saudyjskich turystów. Ci, którzy pracowali na zamkniętych osiedlach należących do Saudów, narzekają na lekceważące traktowanie ze strony pracodawców.

Odporni jako społeczność?

Edina Bećirević, ekspertka ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu w Sarajewie uważa, że oczywiście nie można ignorować ekstremistów. Jednak – przekonuje – jeśli się spojrzy na szerszy obraz, wniosek jest optymistyczny.

Chociaż finansowane przez Saudów meczety i szkoły, jak te w Bihaciu i Sarajewie, ułatwiają popularyzację wahhabizmu, to liczba muzułmanów na Bałkanach, którzy poddali się urokowi fundamentalistów, należy do najniższych w całym świecie muzułmańskim. Tak twierdzą autorzy raportu, przygotowanego dwa lata temu w EU Institute for Security Studies.

– Aktywność Saudów ma pewien wpływ na grupy najbardziej wrażliwe na północy kraju – mówi Bećirević. – Jednak biorąc pod uwagę, ile pieniędzy zainwestowali oni w Bośni, można śmiało powiedzieć, że bośniaccy muzułmanie jako grupa społeczna okazali się odporni na ich wysiłki.

Fakt jest taki, że na terenie Bośni nie dochodzi do zamachów terrorystycznych. Według danych organizacji ­pozarządowej Counter Extremism Project, w ciągu ostatniej dekady zanotowano tylko kilka mniejszych incydentów – jak podłożenie bomby na posterunku policji w Bugojnie (2010) czy ataki z użyciem broni palnej w ambasadzie USA (2011) i punkcie przyjmowania zakładów w Rajlovacu (2015). Skutkowały one łącznie czterema ofiarami śmiertelnymi.

Zagrożenie islamskie w Bośni jest często wyolbrzymiane przez serbskich i chorwackich nacjonalistów oraz polityków z Serbii i Chorwacji. W marcu tego roku bośniackie media twierdziły, że służby specjalne i dyplomaci z Chorwacji próbowali rekrutować bośniackich salafitów do przemycania broni do miejscowych meczetów. Wszystko po to, żeby przedstawiać Boszniaków jako potencjalnych terrorystów. Chorwacja zaprzeczyła tym doniesieniom.

– Działania nacjonalistów wydają się znajome, nieprawdaż? – pyta retorycznie Bećirević. – Lata 90. to nie jest zamierzchła przeszłość. Dobrze pamiętam, jak podobna narracja „obrony przed zagrożeniem islamskim” służyła do usprawiedliwienia tu ludobójstwa.

Słabe państwo łatwiej wykorzystać

Edina Bećirević uważa, że zagranicznym aktorem, który stanowi prawdziwe zagrożenie dla bezpieczeństwa Bośni, nie jest Arabia Saudyjska, lecz Rosja.

– Kreml od lat wspiera secesjonistów z Republiki Serbskiej [autonomicznego regionu Serbów bośniackich i jednej z dwóch części składowych państwa – red.] i aktywnie angażuje do współpracy wszystkich, którzy mogą coś zyskać na podważaniu bośniackiej suwerenności – twierdzi Bećirević.

– Prawda w tym przypadku tkwi gdzieś pośrodku – mówi zachodni dyplomata z Sarajewa. Prosi, żeby nie ujawniać jego nazwiska. – Nie słuchaj tych, którzy próbują ci wmówić, że Bośnia staje się bastionem islamskiego terroryzmu. Ale jest coraz słabsza jako państwo, pod względem prawodawstwa, bezpieczeństwa, kontroli przepływu gotówki. Tutejsi muzułmanie są sfrustrowani. Jeśli nic się nie zmieni, kraje takie jak Arabia Saudyjska będą wiedziały, jak to wykorzystać. ©

Reportaż powstał w ramach grantu Pulitzer Center on Crisis Reporting.

AKTUALIZACJA: W pierwotnej wersji tekstu omyłkowo podaliśmy, że nad szkołą i meczetem w Bihaciu powiewa, obok bośniackiej, flaga saudyjska. Za pomyłkę przepraszamy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 22/2019