Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
We środę 7 stycznia trzech terrorystów zaatakowało redakcję satyrycznego tygodnika „Charlie Hebdo”, zabijając 12 osób. Według relacji świadków zdarzenia, napastnicy mieli krzyczeć po arabsku „Bóg jest wielki” i „Pomściliśmy Mohameta”. W zamachu zginęła śmietanka znakomitych karykaturzystów – w tym dwójka uznawana za klasyków gatunku: Cabu (właściwie Jean Cabut) – współpracownik wielu innych prestiżowych pism, w tym „Le Monde” – oraz Georges Wolinski.
Znane z czarnego, sarkastycznego humoru pismo powstało w 1969 r. Jednym z jego założycieli był satyryk François Cavanna, wcześniej twórca miesięcznika „Hara-Kiri”, prezentującego się jako „gazeta głupia i złośliwa”. Lewicowo-anarchistyczny „Charlie Hebdo” kontynuował tę linię: szydził – często w niewybredny sposób – ze wszystkich świętości – tak narodowych, jak i religijnych. Wychodzący nieprzerwanie do 1981 r., zawiesił potem na dekadę swoją działalność; wznowił ją na początku lat 90.
„Charlie” zgromadził najwybitniejszych francuskich rysowników, znanych dziś ze swoich pseudonimów: Cabu, Tignous czy Wolinskiego.
Główną siłą gazety były zjadliwe karykatury wymierzone w różnej maści fanatyków religijnych – nie tylko islamskich, ale także chrześcijańskich czy żydowskich. Na łamach pisma kpiono sobie bezlitośnie zarówno z papieży i dogmatów katolickich, co z wyznawców islamu. W ostatnich latach w „Charlie Hebdo” ukazywały się wiele razy karykatury proroka Mahometa, co wzburzyło radykalnie nastawionych wyznawców tej religii.
W 2006 r. „Charlie” przedrukował z duńskiego dziennika „Jyllands-Posten” karykatury Mahometa, co ściągnęło na niego falę ostrej krytyki ze strony organizacji muzułmańskich. Jednak francuski sąd oczyścił w 2008 roku redaktorów satyrycznej gazety z zarzutu obrażania muzułmanów.
W 2011 r. gazeta opublikowała numer specjalny poświęcony wyborom parlamentarnym w Tunezji, w których zwyciężyli islamiści. Z tej okazji czasopismo przemianowało się na „Charia Hebdo” („charia” znaczy po francusku „szariat”), a swoim „redaktorem naczelnym” ogłosiło proroka Mahometa. Wkrótce po ukazaniu się tego numeru spłonął lokal redakcyjny w XX. dzielnicy Paryża, obrzucony butelkami z benzyną. Nikt nie zginął ani nie był ranny; sprawcy podpalenia do dziś nie są znani.
Po tym ataku gazeta zapowiedziała, że nie zrezygnuje z antyreligijjnych karykatur. „Czy wolność prasy jest prowokacją?" – pytał wówczas retorycznie redaktor naczelny gazety.
Pismo dotrzymało słowa. Niespełna rok później w piśmie ukazały się kolejne karykatury Mahometa. Na jego okładce zobaczyć można było muzułmanina na wózku inwalidzkim pchanym przez ortodoksyjnego Żyda, mówiących: „Nie wolno sobie drwić”. Rysunek podpisano „Nietykalni 2”, nawiązując do popularnego – także w Polsce – hitu filmowego o takim tytule.
Środowy krwawy zamach na redakcję jest więc tragicznym finałem całej serii ataków na „Charlie Hebdo” ze strony fundamentalistów.