Był to jedyny chyba taki wyrok w powojennej Polsce: sąd orzekł, że funkcjonariusze MO i UB nie musieli zabijać. Zofia wywalczyła go dla swojego Józefa. Oto ich historia

We młynie w Sułkowicach Józef bywa początkowo na spotkaniach z podwładnymi z konspiracji. Potem pod pretekstem tych spotkań. Wreszcie już bez pretekstu – dla Zosi. Na zachowanym zdjęciu niesie ją na rękach. Mimo wojny uśmiechnięci i szczęśliwi.

27.02.2024

Czyta się kilka minut

Józef Gargasz i Zofia Misztal, ok. 1945-1950 r. / Zbiory Jana Misztala
Józef Gargasz i Zofia Misztal, ok. 1945-1950 r. / Zbiory Jana Misztala

Stało się to na dzień przed tym, jak w podmoskiewskiej daczy umarł Józef Stalin. Choć dla Józefa Gargasza – 39-letniego weterana AK i WiN, ukrywającego się we wsi Sułkowice, powiat Miechów, a od dwóch miesięcy szczęśliwego ojca – nie miało to znaczenia.

Tego dnia, 4 marca 1953 r., Józef wychodzi z domu rodziców Zofii, swojej żony, by odwiedzić znajomych w pobliskiej wsi Stoki. Powód: chce oddać naprawione radio.

Czy ktoś o tym donosi? Zapewne tak, bo wkrótce po przekroczeniu przez Józefa progu znajomego domu posterunek MO w pobliskiej Skale dostaje informację o poszukiwanym.

Komendant posterunku, jego podwładny, a także funkcjonariusz UB z Olkusza ruszają szybko furmanką do Stoków. Dołączają do nich dwaj funkcjonariusze ORMO (rezerwy MO). Ci ostatni obstawiają dom, pierwsza trójka wdziera się do środka. Rewidują zaskoczonego Gargasza. Nazywają go „bandytą z AK”.

Dochodzi do szarpaniny. Jeden z milicjantów oddaje dwa strzały. Trafiony w głowę Józef umiera. Zabójcy zawijają zwłoki w prześcieradło, ładują na wóz, odjeżdżają.

O tym, co się stało, Zofia słyszy od brata. Na posterunku MO w pobliskich Iwanowicach dowiaduje się, że „mąż miał śmiertelny wypadek”. Na pytanie, gdzie, słyszy: „w Polsce Ludowej”.

Kilka lat później zacznie sądową walkę. Zakończy ją wyrok, który w PRL w zasadzie nie miał prawa zapaść.

Zofia Misztal w rodzinnym domu w Sułkowicach; pod zdjęciem zapisana ręką Józefa Gargasza data wykonania fotografii, 21 kwietnia 1943 r. / Zbiory Jana Misztala

PUNKT WE MŁYNIE | Poznają się w roku 1942. On: 28-letni konspirator, dowódca lokalnej placówki Związku Walki Zbrojnej, a potem Armii Krajowej. Ona: 18-letnia siostra jego podkomendnych. Ich znajomość szybko zamienia się we wzajemną fascynację i miłość.

Józef na tym terenie jest przybyszem, rzuciła go tu wojna. Pochodzący spod Brodów (dziś Ukraina), na początku lat 30., zaraz po maturze, wybiera drogę zawodowego wojskowego. Z chwilą wybuchu II wojny światowej jako podporucznik dowodzi kompanią w 44. Pułku Piechoty (Armia „Prusy”). Boje wrześniowe toczy w rejonie Tomaszowa Mazowieckiego, unika niewoli.

Przypadek sprawia, że wraz ze znajomym z wojska przybywa „przechować się” w Miechowskie. Z początkiem 1940 r. angażuje się w podziemie, zostaje dowódcą placówki w Słomnikach. Pod pseudonimem „Grot” i z fałszywymi dokumentami na nazwiska Stanisław Kowalski i Józef Nowak przemierza okolicę; przy okazji pracuje w różnych miejscowościach i oddaje się pasji fotografa.

Tak trafia na punkt kontaktowy do Sułkowic, gdzie młyn prowadzi Jan Misztal. Jego synowie Michał, ps. „Ryś”, i Jan, ps. „Biały”, są w ZWZ-AK, a zakład młyński to miejsce na pracę konspiracyjną idealne: cały czas kręci się tu sporo ludzi, ktoś nieznany nikogo nie dziwi.

No i jest Zosia. W 1939 r. piętnastolatka, wkrótce dołączy do starszych braci: zostaje członkinią grupy sanitarnej, przyjmuje pseudonim „Kalina”. Czasami pracuje też jako łączniczka i pomaga w chałupniczej produkcji granatów.

„GROT” I „KALINA” | Jesienią 1943 r. Józef zostaje szefem dywersji w obwodzie AK Miechów. To oznacza, że niemal wszystkie akcje bojowe w terenie dzieją się na jego rozkaz lub za jego akceptacją. Osobiście bierze udział w niektórych, nadzoruje działalność kilku oddziałów zbrojnych (dywersyjnych).

We młynie w Sułkowicach „Grot” bywa początkowo na spotkaniach ze swoimi żołnierzami. Potem pod pretekstem tych spotkań. Wreszcie już bez pretekstu – dla spotkań z Zosią. Na zachowanych zdjęciach widać, jak niesie ją na rękach. Mimo wojny są uśmiechnięci i szczęśliwi.

Ona po latach będzie go wspominać: „Był bardzo łagodny, prawie dobrotliwy, patrzyłam na niego już z uwielbieniem. Nigdy bym nie pomyślała, że w tych czasach potrafił z zimną krwią czy to sam wykonać wyrok śmierci na konfidencie (…), czy też, jak piszą inni o nim, przygotowywał akcje dla swoich ludzi tak drobiazgowo, że strat prawie że nie było”.

Więc nie widzi go w akcji, ani strzelającego, ani dowodzącego. Nie zna jego funkcji. Domyśla się jedynie, że pewnie jest kimś ważnym.

Natomiast jest świadkiem następującego zdarzenia: wiosna 1944, wieczór; są razem z Józefem w domu jej rodziców, on stroi mandolinę. Nagle wchodzi dwóch ludzi. Trzymają pod bronią jej ojca. Żądają pieniędzy. Młynarz twierdzi, że nie ma gotówki. Wyznaczają termin, kiedy przyjdą kolejny raz, aby ją odebrać, a jak jej nie będzie, „to krew się poleje”.

Józef, bezbronny, siedzi cicho i z lekko opuszczoną głową. Nic nie mówi. Po odejściu bandytów wpada w furię, chce ich dorwać, natychmiast. Po wielu latach Zofia napisze w swojej relacji: „Był to zresztą jedyny wypadek w naszym wspólnym życiu, że nie panował nad sobą”.

WOJENNY ŚLUB | 24 lipca 1944 r. komendant okręgu AK Kraków wydaje rozkaz o rozpoczęciu Akcji „Burza” na podległym sobie terenie. Cel to mobilizacja oddziałów, ataki na cofających się Niemców i występowanie przed Sowietami w roli prawowitej polskiej władzy.

Na obszarze inspektoratu Miechów formuje się 106. Dywizja Piechoty AK, a w jej składzie Batalion Szturmowy „Suszarnia”. Gargasz, już porucznik, zostaje w nim dowódcą kompanii. Rzadziej odwiedza Zofię – ma dużo pracy, organizuje jednostkę, szkoli żołnierzy. Batalion stacjonuje daleko, w lasach sancygniowskich, na pograniczu powiatów Miechów i Pińczów.

15 sierpnia ginie Janek, brat Zosi, zamordowany przez Niemców podczas pacyfikacji jednej z okolicznych wiosek. Łączność w podziemiu nie zawsze działa sprawnie i Józef dostaje wieść, że Janek oraz Zosia zostali zabici. Niepewny tego, co się stało, przez łącznika przesyła do młyna krótką wiadomość: „Jeśli żyjesz, przyjdź”. Podaje miejsce i czas.

Zosię na podany punkt kontaktowy zabierają dwaj znajomi żołnierze AK. Na miejscu słyszy: „Porucznik czeka”Razem dojeżdżają gdzieś w okolice Racławic (tych kościuszkowskich). Wprawdzie narzeczonymi są już od pewnego czasu, ale dotąd małżeństwo planowali dopiero po wojnie. Teraz on proponuje ślub. Przekonuje, że jest wojna, że jej brat zginął, że nie wiadomo, co będzie. Zosia się zgadza.

Zgodnie z przedwojennym rozporządzeniem dotyczącym wojskowych Józef występuje do zwierzchników o zgodę na małżeństwo. Zachował się rozkaz dowódcy 106. Dywizji z adnotacją: „Por.[ucznikowi] sł.[użby] stał.[ej] Grotowi – z Suszarni zezwalam na zawarcie związku małżeńskiego z Panną Kaliną. Ob. polską wyzn. rzym.-kat. Ur. 22.X.1924 z Placówki Słowik”.

Ślub biorą wieczorem 9 października w Minodze koło Skały. Rzecz ma charakter tajny i partyzancki. 18 października Józef jest już z powrotem w oddziale. Wkrótce na kilkanaście dni do leśnego obozu przybywa Zosia.

Tymczasem w listopadzie „Suszarnia” zostaje rozformowana, Józef jedzie do żony. Do końca niemieckiej okupacji będą mieszkać we młynie.

Zofia Misztal na rękach Józefa Gargasza, Sułkowice, ok. 1943-1944 r. / Zbiory Cezarego Brożka

W DRODZE | W połowie stycznia 1945 r. w Miechowskie wkraczają Sowieci. Mniej więcej w tym czasie „Grot”, awansowany na kapitana, zostaje ponownie zaprzysiężony – tym razem w tajnej antykomunistycznej organizacji „NIE”, powstałej na bazie AK. Organizuje sieć wywiadu w terenie, często jeździ do Krakowa. Na melinach w rejonie Słomnik trzyma oddział – kilkunastu chłopaków. Wykonują niewiele akcji; raczej czekają, co nastąpi. W czerwcu atakują posterunek MO w Iwanowicach, ginie milicjant.

Robi się coraz niebezpieczniej. Część żołnierzy AK jedzie na ziemie poniemieckie, tam łatwiej o anonimowość. Podobnie czynią Józef i Zofia, którzy docierają aż do Kamienia Pomorskiego; on zostaje tam podinspektorem osadnictwa wojskowego. Jesienią 1945 r., po aresztowaniu przez UB ojca Zosi, jedzie na krótko do Krakowa. Działa wówczas w Zrzeszeniu Wolność i Niezawisłość. Cały czas chroni żonę, odcinając ją – podobnie jak w czasie wojny – od niemal wszelkich spraw konspiracyjnych.

W maju 1946 r. są znowu w drodze – tym razem na Śląsk.

Wygląda na to, że jesienią 1947 r., gdy masowe podziemie prawie już nie istnieje, również Józef postanawia dostosować się do rzeczywistości pojałtańskiej Polski. Robi to najwyraźniej w sposób przemyślany: podejmuje pracę na kierowniczym stanowisku w Zjednoczeniu Przemysłu Nieorganicznego w Gliwicach, z czasem wstępuje nawet do komunistycznej PZPR, zgłasza się do Wojskowej Komendy Rejonowej, zostaje też ławnikiem Sądu Okręgowego.

PRZESŁUCHANIE | Gdyby szukać przyczyn, dla których ludzie wojennej konspiracji kontynuują ją po roku 1944/45, historycy podają trzy główne motywy. Jedni chcą więc pozostać wierni przysiędze (tej, że będą walczyć o wolny kraj). Inni robią to dla przyjaciół; więzi powstałe w sytuacjach skrajnych są silne. Jeszcze inni, bo nowy system, represjonujący za samą przynależność do AK podczas wojny, nie zostawia im innego wyjścia.

Na przełomie roku 1949/50 Urząd Bezpieczeństwa aresztuje większość osób ze szczebli dowódczych inspektoratu AK Miechów. Józef pozostaje na wolności tylko dlatego, że krakowska bezpieka zupełnie nie wie, gdzie go szukać. Przesłuchiwani koledzy nie znają jego prawdziwego nazwiska; ponadto twierdzą, że wyjechał z kraju.

Jednak pętla się zaciska – od innej strony. Na 9 marca 1950 r. Komitet Miejski PZPR w Gliwicach wzywa go na przesłuchanie. Józef się stawia. Musi podać, po raz kolejny, swój życiorys.

Gdy pada pytanie o wojenną konspirację, prosi o możliwość skorzystania z łazienki. W ten sposób opuszcza budynek. Na chwilę zachodzi jeszcze do mieszkania, aby zostawić kartkę: „Zosiu, klucz jest u Gerszynowicza”.

ZNÓW W UKRYCIU | Zanim zniknie, pisze list do sekretarza Komitetu Miejskiego PZPR: „popełniłem pewien wyłom w dyscyplinie partyjnej, bo wyszedłem z Komitetu nie ukończywszy zeznań – załamałem się, kiedy zauważyłem, że karta moja nosi tytuł obwinionego”. I dalej: „spodziewałem się, że mnie zamkną i torturami będą chcieli wydobyć przyznanie się do win niepopełnionych”. Kończy: „jeśli bym po dwóch tygodniach nie dawał odpowiedzi ani nie nadeszły moje dokumenty, to możecie mnie wykreślić z grona żywych”.

Czy list ten, a zwłaszcza zakończenie, to rodzaj zasłony dymnej? Wiadomo, że Józef jedzie najpierw do Strzelec Opolskich i że wkrótce dołącza tam do niego Zofia.

Tu zaczyna się najbardziej tajemniczy okres w ich życiu. Ukrywają się nieustannie. Bywa, że Józef nagle wpada do któregoś z mieszkań, chwilowej ich przystani, i rzuca „Uciekamy”Akta UB z tego czasu, dziś w IPN, pełne są prób namierzania Gargasza.

Jednak najpóźniej w 1952 r. jadą do jej rodziców. Zosia oczekuje dziecka, potrzebuje stabilizacji. Józef pomaga w gospodarstwie. I buduje system tajnych wyjść na wypadek, gdyby nagle zjawiło się UB.

26 grudnia 1952 r. przychodzi na świat ich syn Wojtek. Mijają kolejne dwa miesiące, aż nadchodzi 4 marca 1953 r.

WALKA ZOFII | Ma 28 lat i jest wdową. Nie potrafi odebrać ciała Józefa, robią to za nią najbliżsi. W prokuraturze krzyczy: „Wyście mi męża zabili. Jak ja będę żyć!”. Kilkanaście dni po pogrzebie władze nakładają na nią grzywnę za brak meldunku. Tymczasem od ludzi słyszy, że mąż rzucił się na milicjantów z nożem; inni twierdzą, że zginął podczas próby ucieczki. Na razie dramat jest dla niej cięższy od woli poznania, jak było.

Trzy lata później spotyka przedwojennego znajomego męża, teraz adwokata. Józef Szmigielski namawia ją, by wystąpiła na drogę sądową. Zofia zaczyna swoją walkę.

Wieloletni proces cywilny toczy się do 1962 r. Na koniec Sąd Najwyższy PRL stwierdza, że „w okolicznościach sprawy nie można przyjąć, aby dla ujęcia względnie obezwładnienia Gargasza (…) zachodziła konieczność użycia broni”. Sąd odrzuca tezę, jakoby to Józef rzucił się z nożem na milicjantów.

Dopiero teraz Zofia zaczyna ostrożnie poznawać twarze oraz imiona kolegów męża z konspiracji. Pyta ich, jaki był.

Pod koniec lat 60. przyjaciel Józefa z podziemia stawia na jego grobie metalowy, dziwnie rozstrzępiony krzyż. Mówi, że to symbol – właśnie taki, bo przecież jego dowódca życie miał rozdarte.

Zofia umiera w 2010 r. Wcześniej, już w wolnej Polsce, ponownie podejmuje sprawę śmierci męża. Śledztwo IPN, mające charakter historyczny (sprawcy już nie żyją), liczy sześć tomów akt. Ustala, że śmierć Józefa nosi wszelkie cechy zabójstwa, a nóż, o którym tyle mówiono, nie istniał.

Z MIŁOŚCI | Po latach Wojciech Gargasz znajdzie w papierach matki list. Do niej adresowany, napisany przez ojca, a datowany na 28 stycznia 1953 r.

Zdziwiony czyta i nic nie rozumie: „Zosiu, jesteśmy ludźmi na tyle dorosłymi i doświadczonymi, że nie mamy powodu dalej żyć złudzeniami. Ostatnie lata naszej rozłąki pozwoliły mi żyć lepiej (…). Tyś też potrafiła urządzić się i postarać się o upragnione dzieci – dziś nas już nic nie wiąże – idź swoją drogą, idź z tym, który dał Ci szczęście – ja pójdę swoją drogą. Możesz starać się o rozwód, daję Ci na to pełną aprobatę”.

Pyta Zofię, o co chodzi. Słyszy, że ojciec napisał list, aby ich chronić: gdyby UB chciało ją aresztować, miała go pokazać, żeby udowodnić, iż się rozstali, a dziecko nie jest jego. Napisał z miłości.

Na oryginale listu Zofia dopisze postscriptum, wyjaśniając okoliczności jego powstania. Na wszelki wypadek.

Korzystałem z relacji ustnych i pisemnych Zofii Gargasz, zbiorów rodzinnych Wojciecha Gargasza, archiwum IPN i archiwum Wojskowego Biura Historycznego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Jeśli żyjesz, przyjdź