„Bolek”: wygodne półprawdy

Przez ćwierć wieku wolnej Polski nie stworzyliśmy warunków, by sprawę Lecha Wałęsy ustawić w sposób nienaznaczony zemstą.

18.02.2016

Czyta się kilka minut

Przejęcie dokumentów z domu Czesława Kiszczaka, Warszawa, 16 lutego 2016 r. / / fot. East News
Przejęcie dokumentów z domu Czesława Kiszczaka, Warszawa, 16 lutego 2016 r. / / fot. East News

W prywatnym archiwum Czesława Kiszczaka, które przeleżało sobie ćwierć wieku z okładem nie niepokojone przez żadne instytucje państwa – choć sam pan generał zechciał nieraz pochwalić się publicznie, jaki z niego władca teczek – znalazł się duży zespół dokumentów związanych z pracą tajnego współpracownika SB „Bolek”.

Historycy będą mieli sporo nowych źródeł i mnóstwo przy nich roboty, co w tym zawodzie jest faktem bezwzględnie pozytywnym. Dla nas jednak, jako wspólnoty politycznej, będzie to niestety początek kolejnej rundy toksycznej psychodramy: ludzie przekonani o faustowskim pakcie Wałęsy z ubeckim diabłem, który miał jakoby trwać nie parę lat, ale cały okres jego działalności, i być ontologiczną skazą na ruchu Solidarności, wejdą na jeszcze wyższe obroty czarnego mitotwórstwa. Na liczne i wcale niewydumane przesłanki dokumentalne oraz uzasadnione warsztatem historyka pytania nałożą kolejne piętra paranoidalnych zarzutów pod adresem wszystkiego, co się w III RP rusza. Wałęsa z kolei, w poczuciu jeszcze głębszego osaczenia, również może zabrnąć dalej w przyjmowaną dotychczas linię obrony ufundowaną na zbyt wielu obraźliwych, miotanych na ślepo słowach i rażących niekonsekwencjach w logice kolejnych deklaracji. Im bardziej w ten sposób zaprzecza i kontratakuje, tym trudniej mu zaufać.


Czytaj także: „O tym, że Czesław Kiszczak zgromadził „archiwalia”, plotkowano latami. Po jego śmierci okazało się, że plotkowano słusznie” - pisze Paweł Reszka


Śmiejemy się trochę z naiwności starszej pani, która liczyła, że IPN jej zapłaci. Ale tak naprawdę, to my mamy przez nią ponownie powód do wstydu. Jej niewczesna żądza zysku przypomniała nam wielką zbiorową winę – nie stworzyliśmy warunków do tego, by sprawę tożsamości i realnych ram współpracy TW „Bolek” ustawić w sposób nienaznaczony zemstą, szanujący godność zarówno pojedynczych osób, jak i naszej zbiorowości. W takich warunkach Lech Wałęsa miałby możliwość – w poczuciu, że nikt nie podważa a priori jego słów – wyjaśnić rozliczne wątpliwości. A badacze w takich warunkach formułowaliby owe wątpliwości w sposób sugerujący, że jest to badawcza ciekawość prawdy, a nie polityczna mokra robota czy środowiskowy odwet.

Taki pakt z upływem lat jest coraz bardziej mrzonką i nie ma już naprawdę znaczenia, kto pierwszy pokazał, że nie jest nim zainteresowany. 

Ponieważ mamy w polityce sezon totalnej negacji III RP na planie politycznym i moralnym (co budzi w reakcji aż nadto bezkrytyczną i równie totalną obronę wszystkiego, co z tą fazą cyklu dziejowego Polski się wiąże), okazja do dalszego pognębienia jej symbolu zostanie wykorzystana w takiej skali i zakresie, na jaką pozwolą kwity. To samo się tyczy innych dokumentów i ludzi – na przykład zdjęć z posiedzeń w Magdalence, które ponoć generał zatrzymał sobie na pamiątkę. Obrazki pogodnej biesiady z łobuzami, którzy wykombinowali warunki swojego odejścia znacznie sprytniej, niż tego chce cukierkowa legenda Okrągłego Stołu – mogą budzić niesmak. Taki z tego pożytek, że uczą trzeźwiejszego, co nie znaczy cynicznego, spojrzenia na złożone fakty historyczne. Ale tylko pod warunkiem, że nie popadnie się w apokaliptyczną narrację spisków i zdrady.

Papiery bezprawnie przechowywane przez Kiszczaka wypłynęły akurat w okresie, kiedy ważą się losy struktury oraz prerogatyw IPN, a co za tym idzie jego kierownictwa. W blokach startowych stoi już Sławomir Cenckiewicz, który natychmiast po ujawnieniu sprawy wydał oświadczenie ze szczegółowymi postulatami, co i jak powinien IPN teraz zrobić – sugerując tym samym, że on by o to zadbał najlepiej. Można mieć nadzieję, że ten dodatkowy kontekst tym bardziej zmotywuje właściwe osoby w instytucie do rzetelnej, traktowanej priorytetowo pracy.

Dopiero kiedy ją wykonają, zaczniemy się rozglądać za prawdziwym znaczeniem nowych dokumentów. „Tylko prawda jest ciekawa” – lubią powtarzać za Józefem Mackiewiczem jego samozwańczy uczniowie; cóż kiedy przez większość swoich działań dopisują do tej maksymy jej drugą część: „...ale półprawda jest wygodniejsza”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej