Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jeśli ktoś sądził, że w konkurencji wykluczania kolejnych grup społecznych nie da się wymyślić nic bardziej kuriozalnego, był w błędzie: oto władze Świnoujścia uznały, że bezdomni psują wizerunek miasta, i ogłosiły, że przyjezdnym bezdomnym będą fundować bilety w jedną stronę.
Całkiem możliwe, że nie chodziło jedynie o brutalną pragmatykę. Inicjatywę miasta można by przecież próbować bronić, np. dowodząc – nie bez słuszności – że z bezdomności łatwiej wychodzi się w swoim rodzinnym otoczeniu, że ważnym elementem zmiany jest odbudowa więzi itd. Tyle że to wszystko nie ma znaczenia. Bo, po pierwsze, świnoujscy urzędnicy nie zająknęli się słowem na temat jakiejkolwiek strategii pomocy mającym wyjechać bezdomnym czy współpracy z ich macierzystymi gminami. Po drugie, wysłali w świat przekaz najgorszy z możliwych: ludzie pozbawieni dachu nad głową to „problem”, rysa na wizerunku „porządnego kurortu”, element odstraszający „normalnych obywateli” od wypoczywania w mieście.
To ważna przestroga dla innych miast. Do popsucia wizerunku nie są potrzebni bezdomni – wystarczy jedna inicjatywa własnych urzędników. ©℗