Biegun ciepła

5 września po raz dziesiąty w Białymstoku wystartuje święto muzyki elektronicznej Up To Date Festival. Jest poświęcone nie tylko najciekawszym zjawiskom w techno, ale także wszystkim babciom świata.

26.08.2019

Czyta się kilka minut

Festiwal Up To Date, Białystok, 2016 r. / DAMIAN PRZESTRZELSKI / MATERIAŁY PRASOWE
Festiwal Up To Date, Białystok, 2016 r. / DAMIAN PRZESTRZELSKI / MATERIAŁY PRASOWE

Jedno z nagrań promujących Up To Date Festival (dalej: Up To Date) w 2011 r. nosiło tytuł „Takie coś jest możliwe tylko w Białymstoku”. Wtedy to buńczuczne hasło było prawdziwe tylko do pewnego stopnia. Występujący tu twórcy muzyki techno, ambientu czy IDM-u z powodzeniem mogliby zasilać programy krakowskiego Unsoundu, katowickiej Nowej Muzyki czy płockiego Audioriver. Jednak właśnie ten tytuł stał się czymś w rodzaju samospełniającego się proroctwa. Up To Date deklasuje dziś konkurencję kreatywnością w sposobie opowiadania o festiwalu i towarzyszących mu wartościach. Również przy pomocy szczytnych, wywołujących uśmiech na twarzy akcji społecznych.

Festiwal powstawał oddolnie, bez wsparcia zewnętrznych agencji PR-owych i początkowo bez większej pomocy ze strony miasta. Jak wspomina Cezary Chwicewski, dyrektor kreatywny Up To Date, w pierwszych latach każdy członek ekipy pełnił jednocześnie funkcję dyrektora i sprzątacza. Podejrzewam jednak, że gdyby festiwal żywił się wyłącznie entuzjazmem, dziś nie świętowałby dziesiątej odsłony.

Pozdro techno

Festiwal wprowadził do języka polskiego popularną dziś frazę: „pozdro techno”. Zwrot, który zakorzenił się na dobre w młodzieżowej gwarze i internetowych hasztagach. Jak wspomina Chwicewski, autorem tego pozdrowienia jest Jędrzej Dondziło – producent muzyczny występujący pod pseudonimem Dtekk oraz jeden z założycieli festiwalu: – On jest ultrasem tej muzyki, więc trochę w formie żartu kończył w ten sposób wszystkie swoje maile. W 2013 roku wpadliśmy na pomysł, żeby zrobić wlepki i koszulki z tym hasłem. Bardzo szybko się to przyjęło.

Niezależnie od genezy samej frazy sygnowane marką ubrania sprzedawane przez festiwalową ekipę cieszyły się dużą popularnością. Chwicewski podkreśla, że cały zysk generowany z ich sprzedaży zasilał konto Up To Date. Rosnąca rozpoznawalność marki oznaczała jednak pewne zagrożenia: – Na Allegro pojawiło się konto sprzedające podróbki naszych ciuchów. Na imprezach widywałem te koszulki. W pewnym momencie uznaliśmy więc, że musimy zgłosić tę frazę jako znak towarowy.

Kiedy marką zainteresowały się komercyjne podmioty chętne do rozwijania jej biznesowego potencjału, białostoczanie uznali jednak, że cała akcja straciła na świeżości. Ostatecznie podjęli więc decyzję o zawieszeniu swojej linii ubrań.

Techno etos

Zaskakująca i – wydawałoby się – irracjonalna decyzja wpisuje się w charakter festiwalu, który lubi zestawiać ze sobą pomysły i działania znajdujące się na pozornie odległych biegunach.

– Dobrze wiemy, co dzieje się z gatunkami, które robią się zbyt popularne: wyjaławiają się, tracą na walorach, które czyniły je czymś wyjątkowym ­– mówi o techno Chwicewski. – Dla nas ważne jest brzmienie tej muzyki i jej szczerość, ale pojawia się w niej coraz więcej estetycznego populizmu. Co ostatecznie prowadzi do tego, że dla niektórych odbiorców zbudowany wokół techno sposób bycia stał się ważniejszy niż sama muzyka.

Nie przez przypadek w tej wypowiedzi pobrzmiewa kontrkulturowa nuta. Wielu założycieli i propagatorów tej sceny wywodziło się ze środowisk, które moglibyśmy określić jako antyestablish­mentowe, a czasem wprost postpunkowe. Na okładkach albumów techno zwykle nie pojawiały się portrety twórców. Zamiast kultu artysty w klubach częściej sięgano natomiast po tak zwane white-labele – płyty winylowe, na których próżno było szukać tytułów i nazwisk. Wszystko po to, aby skupić uwagę słuchaczy, promotorów i DJ-ów jedynie na warstwie muzycznej. Podobnych, niekomercyjnych podwalin sceny techno można znaleźć więcej: w antysystemowym przekazie Underground Resistance i innych artystów z kolebki tej muzyki – Detroit, w nielegalnych imprezach i pirackich rozgłośniach, w opisujących tę scenę oddolnie drukowanych zinach.

Do listy podobnych gestów dopisałbym więc próbę przepisania przez białostoczan znaczenia hasła „pozdro techno” z marki odzieżowej na zaprojektowany na potrzeby festiwalu sound system – ścianę głośników, która zapewnia możliwie najlepsze brzmienie jednej z festiwalowych scen. Tym ruchem organizatorzy przywracają hierarchię, podkreślając, co stanowi esencję interesującej ich kultury. Przy czym, aby nie zerwać całkowicie z branżą odzieżową, twórcy festiwalu zdecydowali się na wybieg. Powołali do życia nową linię: „pozdro techno deluxe”. W jej ramach poddają artystycznemu liftingowi, a potem sprzedają ubrania używane.

Znaczki czasu

W spocie „Takie coś jest możliwe tylko w Białymstoku” mieszkańcy stolicy Podlasia komentują program zbliżającego się festiwalu. Podczas gdy młodzież ma z reguły niewiele do powiedzenia, seniorzy ze swadą opowiadają o kolejnych artystach z kręgu muzyki klubowej. Gwiazdą drugiej części filmu jest osiemdziesięcioparoletnia Eugenia, która zaprasza ankietera na herbatę. W swoim mieszkaniu, zaciągając lekko na podlaską modłę, opowiada mu w detalach o programie Up To Date. Nie potrzeba wiele czasu, by wypowiedzi takie jak: „lubię go – trochę biesiadnie, trochę breakcore” odbiły się szerokim echem w internecie.

Organizatorzy Up To Date konsekwentnie dbają o starszych odbiorców, którym nie tylko oddają miejsce w swoich spotach, ale także na terenie festiwalu. Od kilku lat na Up To Date działa program „50+”. Wystarczy pokazać dowód osobisty, by uczestniczyć w wydarzeniach odbywających się na stadionie miejskim za darmo.

– Na Up To Date codziennie przebywa około czterech tysięcy osób, wśród nich jest zawsze 100–200 osób po 50. roku życia – mówi Chwicewski. – Przeglądając zdjęcia z kolejnych imprez, zauważyłem, że te twarze często się powtarzają. Musiało się więc spodobać. A przecież mówimy o 60-letnich paniach i festiwalu, gdzie przez większą część nocy łupie techno, rap i dynamiczna elektronika. Mam wrażenie, że to jest forma aktywizacji kulturowej skierowanej w stronę ludzi, którym często brakuje czasu, głowy lub odwagi, by zapoznać się z jakimś nowym nurtem w kulturze. My dajemy im możliwość, by posłuchali, popatrzyli i ocenili, czy jest to dla nich fajna, egzotyczna podróż, czy jednak nie.

Od 2017 r. festiwal prowadzi akcję: „Wyślij pocztówkę do babci!”. Organiztorzy zachęcali publiczność, by podczas festiwalu sięgnęła po długopisy i znaczki. Ze swojej strony zapewnili także kartki i skrzynkę pocztową. Wszystko po to, by – jak tłumaczy Chwicewski – oddać miłość wszystkim babciom świata: – Od samego początku reakcje były wspaniałe. I tak też zostało: ludzie stoją w długiej kolejce, by napisać babciom, że je kochają. Że są w innym mieście, na wycieczce, ale pamiętają o nich. To jest tym ważniejsze, że często oni widują swoje babcie i dziadków od wielkiego dzwonu. Inna sprawa, że młodzi ludzie często nie mają pojęcia, jak wysyłać pocztówkę. Pytają, gdzie nakleić znaczek, gdzie wpisać adres. Bardzo się tym jaram.

W tym roku w ramach akcji pocztówkowej, a także dziesięciolecia festiwalu historia zatoczyła koło. Na ścianie budynku należącego do podlaskiego Urzędu Marszałkowskiego pojawił się ogromny mural z uśmiechniętą babcią. Towarzyszy mu przesłanie: „Dbaj o bliskich, pamiętaj! To proste”. Modelką dla artystów z Good Looking Studio była pani Eugenia – babcia jednego z przyjaciół festiwalu oraz jedenastokrotna prababcia.

Weterani i buntownicy

Od 5 do 8 września na trzech scenach Stadionu Miejskiego, a także w Pałacu Branickich oraz Operze i Filharmonii Podlaskiej wystąpią weterani i wschodzące gwiazdy, twórcy bliżsi głównego nurtu i wieczni buntownicy. Równocześnie z trwającymi do późnej nocy setami techno czy electro w Białymstoku odbywać się będzie również Centralny Salon Ambientu. Zjawią się też polscy raperzy. Zarówno ci bardziej uznani reprezentanci rodzimego hip-hopu (Sokół, PRO8L3M, Włodi), jak i chociażby Koza – jeden z najbardziej elektryzujących nowych głosów tej sceny.

Białystok odwiedzi Darren White, występujący jako dBridge weteran sceny drum’n’bass, a także urodzony w Polsce twórca breakbeatu i IDM-u Bogdan Raczynski.

Pytany o rekomendacje, Cezary Chwicewski zaczyna od występu Alessandro Cortiniego – multiinstrumentalisty grającego z zespołem Nine Inch Nails, którego zainteresowania oscylują wokół melodyjnego, emocjonalnego ambientu. Po czym, bez zmrużenia oka, dodaje: – Bardzo mocno nie polecam natomiast występu DJ-a Czarka. Coś mi mówi, że to będzie naprawdę słabe.

– No to muszę na to pójść, bo nie potrafię ocenić czy to realna ocena umiejętności, czy kolejna marketingowa zagrywka, którą ekipa Up To Date wyniosła do rangi sztuki. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz i krytyk muzyczny, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Autor książki „The Dom. Nowojorska bohema na polskim Lower East Side” (2018 r.).

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2019