Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kurz ma powody do satysfakcji. 33-latek, kiedyś zwany „cudownym chłopcem” austriackiej polityki, przez 8 lat kariery był już sekretarzem stanu i szefem MSZ, a od 2017 r. jest liderem chadeckiej Partii Ludowej (ÖVP) i kanclerzem. Zdążył też wygrać dwie przyspieszone elekcje parlamentarne. W minioną niedzielę jego partię poparła ponad jedna trzecia wyborców. Wielu oddało głos personalnie na Kurza, który w ostatnich dwóch latach, rządząc wraz z prawicowo-populistyczną FPÖ, zdobył popularność m.in. za sprawą twardego kursu w polityce migracyjnej i reform. Jednak wiosną Kurz musiał zerwać koalicję, gdy media upubliczniły nagranie, jak szef FPÖ podczas libacji w willi na Ibizie negocjuje korupcyjny deal z rzekomą rosyjską miliarderką.
Kurz świętuje, ale żeby dalej rządzić, musi pozyskać partnera koalicyjnego. A tu może mieć problem: choć arytmetycznie możliwe są aż cztery warianty, żaden nie jest oczywisty. Spekuluje się, że może być konieczna koalicja chadecko-zielona (także Zieloni uzyskali dobry wynik). Byłby to eksperyment, w którym obie strony musiałyby schować urazy i iść na kompromisy, ale który mógłby być też sygnałem nowego trendu. O możliwości takiej nowej koalicji coraz częściej mówi się również w Niemczech. ©℗
WP / FAZ, Die Presse