Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Okazuje się bowiem, żeśmy byli fałszywymi świadkami Boga, skoro umarli nie zmartwychwstają, przeciwko Bogu świadczyliśmy, że z martwych wskrzesił Chrystusa. Skoro umarli nie zmartwychwstają, to i Chrystus nie zmartwychwstał (1 Kor 15, 14-16).
Do zmartwychwstania odwoływali się apostołowie, sami zaskakująco przemienieni z lękliwych świadków klęski w nieulęknionych świadków wiary. W wywodzącym się z najstarszej tradycji Składzie Apostolskim – syntetycznym ujęciu tego, w co wierzy chrześcijanin (jak dziś Katechizm Kościoła Katolickiego) wyznawano: „umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion, zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał, wstąpił na niebiosa, siedzi po prawicy Boga Ojca wszechmogącego, stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych”.
To wyznanie wiary obejmuje wszystko: przeszłość, teraźniejszość i ostateczną przyszłość. Co tydzień przypomina o tym (powinna przypominać) niedziela i raz do roku niedziela niedziel, czyli Niedziela Wielkanocna.
Bo w chrześcijaństwie wiara w zmartwychwstanie Jezusa jest podstawą: „jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara”.Wiara w Zmartwychwstałego Jezusa (rozumiana nie jako intelektualna akceptacja hipotezy, lecz jako egzystencjalna decyzja) całkowicie zmienia stosunek do śmierci (śmierci własnej i cudzej). Dla chrześcijanina spory dogmatyczne i obyczajowe schodzą na dalszy plan wobec pytań: Czy zmartwychwstał? Czy „siedzi po prawicy Boga Ojca wszechmogącego”? Czy przyjdzie sądzić [nas], żywych i umarłych? A co za tym idzie, dalszych pytań: o „świętych obcowanie”, o „grzechów odpuszczenie” oraz o „ciała zmartwychwstanie i żywot wieczny”.
W dodatku do poprzedniego numeru „Tygodnika”, zatytułowanym „Ars moriendi”, w artykule religioznawczyni Małgorzaty Zawiły, znajdujemy, skonstruowany na podstawie badań CBOS, obraz stosunku Polaków do własnego umierania i śmierci. I tak: „tylko jedna piąta Polaków chciałaby się do śmierci wcześniej przygotować. Takie przygotowanie miałoby polegać na pożegnaniu z bliskimi (81 proc.), przyjęciu sakramentów (71 proc.), uporządkowaniu spraw majątkowych (62 proc.), zakończeniu konfliktów (42 proc.) i zorganizowaniu sobie miejsca pochówku (24 proc.)”. I dalej: „Na liście zmartwień wiążących się ze śmiercią kwestie religijne, takie jak śmierć bez wcześniejszego przyjęcia sakramentu (55 proc.) czy brak przebaczenia ze strony Boga (48 proc.), są także na trzecim i czwartym miejscu, zaraz za potencjalną tęsknotą i pamięcią bliskich (61 proc.) oraz brakiem możliwości wcześniejszego pożegnania z bliskimi (57 proc.)”. Konkluzja: „kryterium religijne nie jest kryterium podstawowym do pozytywnego waloryzowania śmierci. Oddało ono pole wymiarowi psychiczno-interpersonalnemu i fizycznemu komfortowi, które to wymiary można określić jako zasadnicze dla współcześnie rozumianej dobrej jakości umierania”.
Choć wiadomo, że o własnej śmierci inaczej mówią/myślą ludzie młodzi i zdrowi, którym śmierć jawi się w odległej perspektywie, a inaczej osoby w sytuacji realnego i bliskiego zagrożenia, to i tak mamy tu ciekawy obraz naszego chrześcijaństwa. Przecież prawdziwym kryterium chrześcijańskości nie jest ani stosunek do jakiegoś ustroju, do nieomylności papieża, do Prawa i Sprawiedliwości, do antykoncepcji, Radia Maryja czy in vitro, ale wiara w zmartwychwstanie.
Święto Zmartwychwstania Pańskiego prowadzi do trudnych pytań, więc uciekamy w rytuały spowiedzi wielkanocnych, w niekłopotliwy folklor grobów pańskich, święconek, śmigusów i świątecznego obżarstwa.
Albo, jak wątpiący Tomasz, siedzimy w naszych wieczernikach (wyposażonych w dobrą elektronikę), śpiewamy o Nim i czekamy…
Tylko czy Go zauważymy, jeśli do nas – jak do wątpiącego Tomasza – przyjdzie? Czy Go wtedy poznamy, zwłaszcza jeśli (nie daj Boże!) nie wejdzie wejściem dla VIP-ów? On, Zmartwychwstały. ©℗