Z siłą wodospadu

Odkąd prezydentem Ukrainy został Wiktor Janukowycz, Rosja rozpoczęła wielką ofensywę. Rosyjscy politycy realizują dawno przygotowany plan "odzyskiwania" Ukrainy. To gra obliczona na lata.

15.06.2010

Czyta się kilka minut

Stęskniliśmy się za sobą". To słowa rosyjskiego prezydenta, komentujące gwałtowne ożywienie w stosunkach rosyjsko-ukraińskich po zwycięstwie Wiktora Janukowycza w wyborach prezydenckich i po zejściu ze sceny znienawidzonego przez Kreml Wiktora Juszczenki. Zwały lodów, narosłe między Moskwą i Kijowem po Pomarańczowej Rewolucji, od początku prezydentury Janukowycza tajały w oczach. Ale ostatnio widać, że po okresie bezapelacyjnej odwilży następuje wyhamowanie i zaczynają się schody. No, może schodki...

Zaczęło się w Charkowie

Tam właśnie, w Charkowie, prezydenci Rosji i Ukrainy podpisali w kwietniu przełomowe porozumienia, potocznie zwane "flota za gaz". W uproszczeniu, umowa polega na tym, że rosyjska Flota Czarnomorska może zostać na Krymie do 2042 r., a w zamian Gazprom obniży cenę gazu dla Ukrainy.

Dzięki zmniejszeniu niebotycznych opłat za rosyjski gaz do poziomu cen, jakie płacą europejscy odbiorcy, Janukowycz ma szansę dopiąć tegoroczny budżet - to pieczeń taktyczna. Rosja zaś upiekła pieczeń strategiczną: obecność Floty na lata blokuje perspektywę wejścia Ukrainy do NATO. Poza tym - jeśli Flota zostanie zmodernizowana - może stać się istotną siłą na Morzu Czarnym.

Obie strony wydawały się nadzwyczaj zadowolone z umów - i w dzikim pędzie, bez dyskusji, oba parlamenty je ratyfikowały: rosyjska Duma z chłodną dystynkcją, ukraińska Werchowna Rada przy gwałtownych protestach opozycji; oskarżyła ona Janukowycza o zdradę interesów narodowych.

Co ciekawe, dystans wobec charkowskiego triumfu Miedwiediewa zaznaczył premier Putin: podliczył, że dzierżawa bazy w Sewastopolu będzie Rosję słono kosztować. "Za te pieniądze mógłbym zjeść i Janukowycza, i [ukraińskiego] premiera razem wziętych, ale nie mogę. Takich pieniędzy nie jest warta żadna baza". Rozdrażnienie można zrozumieć: w styczniu Putin w pocie czoła negocjował z ówczesną premier Julią Tymoszenko zawiły kontrakt dotyczący dostaw gazu i systemu rozliczeń, wiążący niewidzialną nicią Moskwę i Kijów (a właściwie kilka osób z kierownictwa, zainteresowanych nieprzezroczystą formą handlu).

Po Charkowie tamte porozumienia straciły sens. Putin poszedł więc teraz inną ścieżką ku zbliżeniu: zaproponował połączenie Naftohazu (ukraińskiego dystrybutora gazu) z Gazpromem. Transakcja miałaby polegać na wymianie akcji: wszystkie akcje Naftohazu za 5 proc. akcji Gazpromu. Położenie łapy na ukraińskich rurociągach było od lat marzeniem rosyjskiego giganta. Ale od złożenia tej nieoczekiwanej propozycji minął miesiąc, rozmowy toczą się powoli i bez postępu.

Janukowycz oddaje pozycję za pozycją

Potem, w maju, intensywność spotkań rosyjsko-ukraińskich była imponująca. Co parę dni podpisywano pakiet ważnych międzypaństwowych dokumentów, podkreślano strategiczne partnerstwo, bliskość cywilizacyjną i kulturową bratnich krajów, wydawano deklaracje.

Moskwa działała z siłą wodospadu. Nie można oprzeć się wrażeniu, że rosyjscy politycy w pośpiechu realizują dawno przygotowany plan "odzyskiwania" Ukrainy. Współpracę zacieśniano na wszystkich możliwych polach: flota, gaz, lotnictwo, elektroenergetyka, atomistyka (umowy o dostawach paliwa jądrowego i budowie przez Rosjan dwóch bloków Chmielnickiej Elektrowni Jądrowej), metalurgia (przejmowanie przez rosyjski kapitał zakładów tej branży). I szeroko pojęta polityka, zwłaszcza dziedzina bezpieczeństwa. W Moskwie z radością witano też zapowiedzi korekty posunięć Juszczenki w zakresie polityki historycznej, wzmocnienia statusu języka rosyjskiego i rozszerzenia rosyjskojęzycznych kanałów TV na Ukrainie.

W połowie maja, podczas kolejnego spotkania prezydentów, podpisano w Kijowie trzy deklaracje: o bezpieczeństwie europejskim, bezpieczeństwie regionu czarnomorskiego i uregulowaniu konfliktu w Naddniestrzu. Ukraina wyszła naprzeciw oczekiwaniom Moskwy. Janukowycz zobowiązał się popierać za granicą "plan Miedwiediewa" (wizja stworzenia wspólnej przestrzeni bezpieczeństwa "od Vancouver do Władywostoku"). Zawarto też ważną umowę o rozpoczęciu demarkacji lądowej granicy rosyjsko-ukraińskiej.

Podczas wizyty w Kijowie Dmitrij Miedwiediew złożył hołd ofiarom Hołodomoru - klęski głodu na Ukrainie w latach 30. Podkreślił tym samym, że jest zadowolony z deklaracji Janukowycza złożonej 27 kwietnia w Radzie Europy: Janukowycz oświadczył tam, iż Hołodomor nie był ludobójstwem Ukraińców, lecz "wspólną tragedią mieszkańców ZSRR". Wcześniej Juszczenko dążył do uznania głodu za ludobójstwo i zbrodnię przeciw narodowi ukraińskiemu, z czym Moskwa kategorycznie się nie zgadzała, ignorując obchody organizowane przez "pomarańczowy" Kijów.

W czasie pobytu Miedwiediewa w Kijowie wiał silny wiatr. Gdy prezydenci składali wieńce przy Grobie Nieznanego Żołnierza, wielki wieniec zwalił się Janukowyczowi na pochyloną głowę. Filmik o Janukowyczu "z liściem na głowie" trafił do internetu i stał się przebojem, choć prezydencka kancelaria bez powodzenia zalecała mediom zaniechanie upowszechniania tej sceny. Później na dobitkę wieniec skradziono i wystawiono na internetowej aukcji.

Złośliwi podchwycili wątek i uznali, że wieniec w porę przyczynił się do otrzeźwienia ukraińskiego prezydenta, który jak w transie oddawał Rosji pozycję za pozycją.

Ukraina bez NATO

Kolejną deklaracją, która uradowała Moskwę, była rezygnacja przez Ukrainę z dążenia do członkostwa w NATO. Nawet jeśli, jak ocenia moskiewski politolog Fiodor Łukjanow, członkostwo to było iluzją, po tym jak na szczycie w Bukareszcie w kwietniu 2008 r. Zachód zwinął żagiel integracji. To tam ówczesny prezydent Putin miał w kuluarowych rozmowach wyznać prezydentowi USA, że uważa ukraińską państwowość za tymczasową, i straszył katastrofalnymi skutkami ustąpienia Ukrainy do NATO.

Przyjęta 3 czerwca przez ukraiński parlament ustawa o zasadach polityki wewnętrznej i zagranicznej określa Ukrainę jako państwo "pozablokowe", co wyklucza możliwość wstąpienia do NATO. To kropka nad "i" po umowie "flota za gaz", która tak czy owak przekreśla NATO-wską perspektywę dla Ukrainy.

"Pozablokowość" to droga przyjemność - mówią eksperci. Czy Ukrainę na nią stać? Były szef MSZ Borys Tarasiuk twierdzi, że nie: "W przeliczeniu na głowę, Ukraina przeznacza na obronność 25 dolarów rocznie, a neutralne kraje Europy 600 dolarów. Są zatem dwa wyjścia: albo udać się pod protektorat Rosji, która nigdy nie uważała Ukrainy za równoprawnego partnera, albo stać się częścią najbardziej efektywnego systemu bezpieczeństwa na świecie. Członkostwo w tym systemie nie jest tak drogie, jak próbuje się nam wmówić. To kolejny mit, którym straszy się ludzi. Neutralność jest droższa".

Natomiast wśród argumentów na rzecz "pozablokowości" kijowscy politolodzy wymieniają głównie uniwersalność zapisu, niedopuszczającego do wstąpienia Kijowa do jakiegokolwiek sojuszu wojskowego. A więc także do Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ) - alternatywnego wobec NATO sojuszu państw postradzieckich, gdzie pierwsze skrzypce gra Rosja.

Rosja stara się teraz zapewnić sobie w stosunkach z Ukrainą taką pozycję, dzięki której będzie mogła dziś i w przyszłości zdobywać kolejne przyczółki, zawężać pole manewru Kijowa, ograniczać jego samodzielność. To gra obliczona na lata. I wcale nie jest powiedziane, że dzisiejsza "pozablokowość" ochroni Ukrainę przed naciskami Rosji np. w sprawie przystąpienia do OUBZ. Choć ukraińscy politycy zdają się w to wierzyć.

Nie od razu, miła, nie od razu...

Po udanym dla Moskwy rozpoczęciu ofensywy można się było spodziewać, że dalej wszystko pójdzie jak po maśle. Ale kilka posunięć Janukowycza zdaje się zapowiadać, że - przynajmniej dziś - Rosjanie osiągnęli granicę ustępstw Kijowa.

Znamienna jest tu deklaracja Janukowycza, że Ukraina, wierna zasadzie nienaruszalności granic, nie uzna niepodległości Abchazji i Osetii Południowej. Moskwa była nieprzyjemnie zaskoczona: liczyła na poparcie Kijowa dla tych separatystycznych bytów, odebranych Gruzji i istniejących pod rosyjskim protektoratem.

Równie niemiłą niespodzianką było - tym razem dla Putina - wystąpienie Janukowycza na szczycie azjatyckim w Stambule. Putin przyjechał tam "w nadziei, że uda mu się przekonać tureckiego kolegę Erdogana, by zgodził się na budowę South Stream - pisze Witalij Portnikow na portalu Politcom.ru. - Tymczasem ukraińscy goście wzięli kurs na zerwanie rosyjsko-tureckich umów. Janukowycz już wcześniej zaprezentował się jako przeciwnik budowy tego rurociągu, ale Putin nie spodziewał się ataku na swe ulubione dziecko akurat podczas pobytu w Turcji. Powiedzieć, że Putin zareagował na krytykę Janukowycza rozdrażnieniem, to nic nie powiedzieć". Dlaczego Janukowycz nie idzie na pasku Moskwy w sprawie tego gazociągu? Bo jeśli oba putinowskie projekty ominięcia Ukrainy - Nord i South Stream - powstaną, jej znaczenie jako państwa tranzytowego zmaleje. Dla Janukowycza to ostatnie chwile, by coś utargować.

Rozbieżności w sprawie gazociągów nie przeszkodziły Rosji w przyznaniu 2 mld dolarów kredytu dla Kijowa na pokrycie deficytu budżetowego. Wedle niepotwierdzonych informacji pieniądze da Wniesztorgbank (na czele jego rady nadzorczej stoi sam Putin). Do porozumienia w tej sprawie miało dojść w Stambule. Schodami w górę, schodami w dół...

Może Moskwie z Ukrainą nie wszystko pójdzie tak szybko, jak można było przypuszczać, obserwując dotychczasowy Blitzkrieg. Ale napór Kremla będzie rósł. Podczas ostatniego spotkania prezydentów lekko oszołomiony tempem przejmowania przez Rosję kolejnych odcinków Janukowycz jęknął: "Nie tak szybko", Miedwiediew odpowiedział: "Nie ma rady, trzeba się przyzwyczaić".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2010