Sauna na Jazdów

Jest w Warszawie miejsce inne niż wszystko wkoło. To osiedle drewnianych domków, które powstały w Finlandii, a do Polski po wojnie przysłał je Stalin. Mieszkali tam „Agaton” Jankowski i Jonasz Kofta. Teraz domki mają zostać zburzone.

25.02.2013

Czyta się kilka minut

Ul. Jazdów, Warszawa, 2012 r. / Fot. Wicek Sosna
Ul. Jazdów, Warszawa, 2012 r. / Fot. Wicek Sosna

W zimowy poranek Park Ujazdowski w Warszawie jest jeszcze pusty, dopiero później wypełnią go dzieci i spacerowicze. Za parkowym ogrodzeniem rozciąga się osiedle fińskich domków: drewnianych chatek, które pokryte śniegiem wyglądają jak z bajki.

Zawiły system numeracji sprawia, że błądzę wąskimi uliczkami, mając okazję do podziwiania ogródków, dekoracji na gankach i w oknach, i całej nierealnie pięknej scenerii. W końcu pytam o adres mężczyznę, który wyszedł z jednego z domków. Numer nic mu nie mówi. Dopiero gdy wymieniam nazwisko, od razu wskazuje drogę: – A, Szczerba. Mieszka w tamtym domku za rogiem.

Walka o domki

Stefan Szczerbiński ma najdłuższy staż wśród tutejszych mieszkańców. – Osiedle było gotowe 1 sierpnia 1945 roku, a mama wprowadziła się tu 20 sierpnia. Miałem wtedy dwa latka – opowiada. – To właśnie był pokój mamy.

Na półkach: książki, winylowe płyty, stare zdjęcia. W kominku ogień. Za oknem park pod śniegiem. – Mogę obserwować sikorki. Zrobiłem im karmnik na zasadzie wagi, żeby wrony im jedzenia nie podbierały. Ostatnio zajrzał tu lis, zdarza się kuna. A jeży jest tyle, że sąsiedzi nawet wystawiają im miskę – mówi Stefan Szczerbiński. Przyznaje, że zimy w domkach bywają ciężkie. Ale wszystko rekompensuje lato, gdy można siedzieć w ogródku i cieszyć się własnymi owocami. – Z jednego krzaka pigwy miewamy nawet 30 kilo owoców – mówi.

To wszystko w centrum Warszawy.

Trudno myśleć, że to może ostatnia zima w tym miejscu. W grudniu 2012 r. władze dzielnicy Śródmieście rozpoczęły rozbiórkę fińskich domków. Prestiżowy teren w centrum miasta, blisko ambasad i Sejmu, ma zostać przeznaczony na inną zabudowę, bardziej pasującą do reprezentacyjnego sąsiedztwa. Domki należą do miasta, więc mieszkańcy mają ograniczone możliwości walki o pozostanie w nich. Mogą tylko prosić o lokale zastępcze – i część z nich już z takiej oferty skorzystała. Ale część chce w domkach zostać: to oni powołali Stowarzyszenie Mieszkańców Domków Fińskich Jazdów.

– Zmobilizowaliśmy się. Jesteśmy enklawą, wystarczyło tylko trochę motywacji i wiary, i teraz działamy wspólnie w zgranym zespole – mówi Beata Walkiewicz, prezeska stowarzyszenia (mieszkanka osiedla od 9 lat). – Uważam, że osiedle pozostanie. Bardzo dużo zrobili mieszkańcy Warszawy, założyliśmy stronę na Facebooku i wygraliśmy plebiscyt Stołeczne-Społeczne [organizowany przez serwis warszawa.ngo.pl, wyróżniający miejsca aktywizujące i integrujące mieszkańców stolicy, i decydujące o tożsamości miasta – red.].

Z pomocą mieszkańcom Jazdowa przyszła fińska dyplomacja.

– W Finlandii mieliśmy podobną debatę o sensie zachowania drewnianych domków, jak teraz ma to miejsce w Warszawie. W latach 60. i 70. wiele z nich wyburzono i zamiast nich zbudowano betonowe bloki. Potem żałowano tych decyzji – mówi Jari Vilén, ambasador Finlandii w Polsce. – Mieliśmy jednak szczęście, że w niektórych miejscach, również w Helsinkach, zachowano domki, i to nie tylko jako atrakcję turystyczną, ale jako miejsce, w którym nadal mieszkają ludzie. Teraz są to prestiżowe i bardzo drogie osiedla. W pełni uznaję prawo władz Warszawy do decydowania o tym miejscu. Ale byłoby szkoda, gdyby Polacy za jakiś czas żałowali wyburzenia czegoś, co jest częścią historii miasta.

Prezent od Stalina

Jazdów z fińskimi domkami to nie tylko zielona, urokliwa enklawa w centrum miasta. To także kawał historii Warszawy.

Wyprodukowane w Finlandii, domki trafiły do ZSRR w ramach reparacji wojennych, które Sowietom musieli płacić Finowie – obok wielu koncesji politycznych (jak neutralność), była to część ceny za zachowanie fińskiej suwerenności. Z kolei Stalin przekazał domki Polakom.

Były praktyczne: można je było szybko postawić, na nieuzbrojonym terenie, a w zrujnowanej Warszawie potrzeba było wtedy jak najwięcej mieszkań. W około stu domkach zamieszkali pracownicy Biura Odbudowy Stolicy – wśród nich słynny cichociemny i uczestnik Powstania Warszawskiego, architekt Stanisław Jankowski (pseudonim „Agaton”). Najpierw domki miały stać tylko przez pięć lat, ale potem przedłużono im „życie” o kolejne pięć, a w końcu zostały już bezterminowo. Część z nich zburzono, gdy w okolicy budowano ambasady Niemiec i Francji, a część w czasie budowy Trasy Łazienkowskiej.

Dziś jest ich już mniej niż trzydzieści.

– Kiedy wprowadzała się tu moja mama, w domkach były kuchnie i piece węglowe. Tak je ogrzewano. Była jednak zimna woda, kanalizacja i prąd, a to w Warszawie w 1945 roku był prawdziwy luksus – wspomina Szczerbiński.

Na przestrzeni lat w domkach mieszkało wiele znanych osób, w tym Jan Pietrzak i Jonasz Kofta, który tu podobno napisał „Radość o poranku”. Od lat mieszka tu aktorka Barbara Wrzesińska.

Pokolenia

Osiedle – to zżyta społeczność, co jest już rzadkością w wielkich miastach.

– Tu zawsze sąsiedzi się znali, były bliskie kontakty międzyludzkie. Zna się wszystkich, raz lepiej, raz gorzej, ale się zna – mówi Stefan Szczerbiński. Mieszkańcy organizują spotkania wigilijne i wielkanocne, przyjaźnią się, pomagają sobie nawzajem. Może dlatego tak trudno im zrezygnować z tego miejsca.

– Po pierwsze, jest tu pięknie. Po drugie, mieszkam tu, bo urząd dzielnicy na mój wniosek o zamianę mieszkania – mam niepełnosprawnego syna, który porusza się na wózku inwalidzkim – zaproponował mojej rodzinie domek na Jazdowie. Nie mogłam nie przyjąć tak cudownej propozycji, mimo fatalnego wyposażenia: mamy tu tylko kanalizację i zimną wodę – opowiada Beata Walkiewicz, przewodnicząca stowarzyszenia mieszkańców. – Mój syn nie wyobraża sobie mieszkać gdzie indziej, choć koszty utrzymania domku są ogromne. Syn ma swobodny dostęp z i do domu, w każdej chwili może wyjechać na świeże powietrze i spacerować po alejkach bądź wygrzewać się w słońcu na tarasie.

– Mieszka tu już szóste pokolenie mojej rodziny – mówi Stefan Szczerbiński. – Moja mama wprowadziła się tu z moją babcią i prababcią. Ja byłem czwartym pokoleniem. A teraz moja córka i jej synowie.

Scheda „wojny zimowej”

Emocjonalny stosunek do domków ma również fiński ambasador. – Oto mapa Finlandii, z zaznaczonymi miejscami, gdzie produkowano domki – mówi Jari Vilén i rozkłada mapę z gęstą siatką czerwonych punkcików. – Było ich około dwudziestu, a jedno z nich to moje rodzinne miasto Kemi, gdzie były aż dwie fabryki takich domów. W jednej z nich pracował mój pradziadek. Mogło się więc zdarzyć tak, że jeden z domków z ulicy Jazdów powstał właśnie w Kemi, i że pracował nad nim mój pradziadek. Jest to więc także kawałek mojej rodzinnej historii.

Pomysł na drewniane domy, produkowane w fabrykach w taki sposób, aby można je było złożyć niemal jak klocki, miał źródło w trudnej fińskiej historii. Gdy wiosną 1940 r. Finlandia podpisała rozejm z ZSRR po „wojnie zimowej”, ceną za ten (chwilowy) pokój było oddanie Sowietom części Karelii, gdzie żyło kilkaset tysięcy Finów. Ogromna większość z nich nie chciała zostać obywatelami ZSRR i opuściła rodzinne domy, wraz z cofającą się armią fińską. Przesiedleńcy (stanowiący około 10 proc. ówczesnej ludności kraju) trafili do innych regionów Finlandii. Kolejna fala przesiedleń miała miejsce po 1944 r., gdy Finowie zawarli ostateczne już porozumienie pokojowe z Kremlem.

– Ludzie potrzebowali szybko mieszkań. Stworzono standardowy model takiego domku, a projekty akceptował m.in. słynny architekt fiński Alvar Aalto – opowiada ambasador Vilén. – To część historii fińskiej, polsko-fińskiej i w końcu historii odbudowy Warszawy. Te domki, zarówno w Finlandii, jak i w Polsce, służyły ludziom, którzy utracili swoje domy w wyniku wojny. Są jedyne w swoim rodzaju.

Sauna na Jazdowie

Interwencja ambasadora Finlandii przekonała władze dzielnicy do pozostawienia kilku domów.

– Domki, które zostaną, nie będą pełniły funkcji mieszkalnych, lecz będą przeznaczone do użyteczności publicznej. Jeszcze nie rozstrzygnięto, co zostanie w nich umieszczone. Pracuje nad tym m.in. polsko-fiński zespół roboczy, w skład którego wchodzą przedstawiciele Dzielnicy Śródmieście i ambasady Finlandii – wyjaśnia Krzysztof Czubaszek, zastępca burmistrza Dzielnicy Śródmieście. Mowa jest o zachowaniu czteru–sześciu domów.

– Mam nadzieję, że w tym miejscu będzie można poczuć atmosferę takich domków, bo to unikatowe i historyczne miejsce – mówi ambasador Vilén. – Myślałem, że w jednym z domków mogłoby się znaleźć Muzeum Odbudowy Stolicy, w innym pomieszczenia Towarzystwa Polsko-Fińskiego. Pozostałe domki można by oddać organizacjom pozarządowym. Powinno też znaleźć się miejsce na wystawy, kawiarnię i oczywiście saunę. Uważam też, że jeden domek powinien zostać taki, jak jest teraz: żeby można było zobaczyć, jak wyglądało życie jego mieszkańców. Jestem pewien, że nie tylko Polacy, ale i zagraniczni turyści będą tam przychodzić jako do nowej atrakcji turystycznej Warszawy.

Ambasador Vilén jest optymistą. Jednak nawet w optymistycznych założeniach mowa jest o zachowaniu tylko kilku domów. Reszta ma być wyburzona. A i tak mieszkańcy będą musieli się wyprowadzić ze wszystkich, także tych, które zostaną.

***

– Kiedy byłem mały, mieszkało tu dużo dzieci w podobnym jak ja wieku – wspomina Stefan Szczerbiński. – Biegaliśmy razem, takimi bandami. W kierunku Zamku Ujazdowskiego, przez wiele lat po wojnie leżały jeszcze góry gruzów, to była dla nas niebywała atrakcja. Zimą, gdy było mnóstwo śniegu jak teraz, chodziliśmy na sanki na skarpę. Na dole było lodowisko... Tyle się zmieniło... – wzdycha pan Stefan.

Uliczki Jazdowa skrzą się śniegiem, gałęzie uginają się pod białymi czapami. Z kominów unosi się dym. Pachnie drewnem i domem. Nierealna scenografia z bajki o świętym Mikołaju.

Gdyby tylko, jak w bajce, można było czekać na dobre zakończenie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2013