Raport o stanie ekumenii

Hryniewicz: Tym, co utrudnia dialog, jest widoczna dziś w Kościołach tendencja do zamykania się w wyznaniowej samowystarczalności.

17.01.2016

Czyta się kilka minut

Spotkanie Franciszka z patriarchą Konstantynopola Bartłomiejem I przy bazylice Grobu Świętego, Jerozolima, 25 maja 2014 r. / Fot. Vincenzo Pinto / AFP / EAST NEWS
Spotkanie Franciszka z patriarchą Konstantynopola Bartłomiejem I przy bazylice Grobu Świętego, Jerozolima, 25 maja 2014 r. / Fot. Vincenzo Pinto / AFP / EAST NEWS

Ponad 50 lat temu, we wstępie Dekretu o ekumenizmie Sobór Watykański II przypomniał, że „ruch zmierzający do przywrócenia jedności wszystkich chrześcijan” powstał „pod tchnieniem łaski Ducha Świętego”. Nie czekajmy jednak na gotowy dar jedności ze strony Bożego Ducha! On jej na nas nie wymusi. Nie wyręczy nas w tym, co czynić winniśmy my jako ludzie wierzący w Jego działanie. Jesteśmy przecież, jak podkreślał Apostoł Narodów, „współpracownikami Boga” (1 Kor 3, 9). Grzeszny opór wobec inspiracji i przynagleń Ducha opóźnia dzieło pojednania, ze szkodą dla wiarygodności całego chrześcijaństwa. Dotyczy to nie tylko dialogu z prawosławiem.

Uwaga na ahistoryzm 

Dialog ten znalazł się obecnie przed trudnymi wyzwaniami. Nie zostało jeszcze przezwyciężone wielowiekowe wyobcowanie pomiędzy Kościołami Wschodu i Zachodu. Żyły one w różnych kulturach, myślały innymi kategoriami, kształtowały inne struktury. Rozpoczęty niespełna 40 lat temu oficjalny dialog między Kościołem rzymskokatolickim a Kościołem prawosławnym napotykał na swojej drodze poważne trudności.

Do tej pory nie ukształtowało się zgodne podejście do samej metody dialogu w sprawie zagadnień najbardziej spornych. Takim jest przede wszystkim problem prymatu. W dokumencie z Rawenny (2007 r.) zgodzono się co do wzajemnej zależności prymatu i synodalności w Kościele. Kiedy jednak międzynarodowa Komisja Mieszana zajęła się konkretnie rolą biskupa Rzymu w pierwszym tysiącleciu, doszło do sprzeciwu głównie ze strony prawosławnej. Poglądy niektórych członków Komisji ujawniły poważne braki w zakresie badań historycznych. Inni zakwestionowali nawet rolę i wartość tych badań w odniesieniu do dyskutowanych kwestii.

Istnieje niebezpieczeństwo, że w naświetleniu relacji między prymatem a synodalnością dialog ograniczy się do abstrakcyjnych wypowiedzi, nie biorąc pod uwagę faktu historycznego rozwoju doktryny. Byłby to błąd ahistoryzmu, widoczny zwłaszcza po stronie prawosławnej, która ukazuje Kościół głównie w świetle prawdy o Trójcy Świętej, o idealnych relacjach między Osobami boskimi. Tego rodzaju ideał jest wizją Kościoła jako niezmiennej wręcz rzeczywistości ukształtowanej przez Boga. Jest to jednak koncepcja ahistoryczna, która niezmiernie utrudnia dialog i nie uwzględnia roli czynnika historycznego. Dialog wymaga krytycznej oceny tradycji zarówno w Kościele wschodnim, jak i zachodnim.

Na jakości dialogu odbijają się obecnie także spory dotyczące autonomii poszczególnych Kościołów lokalnych oraz ich rangi kościelnej. Chodzi również o zbyt ścisłe powiązanie Kościoła z narodowością. W krajach o większości prawosławnej nasilają się tendencje do podkreślania niezależności Kościoła narodowego oraz jego odrębnej jurysdykcji i opieki duszpasterskiej nad swoimi wiernymi w innych krajach. Spory kompetencyjne dotyczące prymatu dają o sobie znać zwłaszcza w relacjach między Patriarchatem Ekumenicznym a Cerkwią rosyjską.

W dialogu z prawosławiem nie wygasł jeszcze problem uniatyzmu, pojętego jako model dawnej metody rozumienia i przywracania jedności w Kościele, nieodpowiadający standardom ekumenicznym. To prawda, że obecnie przycichły emocje lat 90. związane z odradzaniem się wschodnich Kościołów katolickich. Ze strony prawosławnej, zwłaszcza rosyjskiej, nadal pojawia się jednak często zarzut prozelityzmu, czyli namawiania prawosławnych wiernych do przejścia pod jurysdykcję Rzymu. Zarzut ten jest wyrazem lęku prawosławnych przed wchłonięciem przez Kościół katolicki. Tego rodzaju obaw i lęków nie należy lekceważyć.

Złudna samowystarczalność 

Czynnikiem utrudniającym dialog jest widoczna obecnie w Kościołach tendencja do zamykania się w wyznaniowej samowystarczalności. Izolacja nie sprzyja wzajemnej wymianie darów właściwych każdemu z nich. Zbyt łatwo zapominamy o tym, że wszyscy zdążamy do eschatologicznej wspólnoty w Królestwie Bożym, a Kościoły pełnią w stosunku do niego rolę tymczasową. Nie przeniosą swoich podziałów na drugą stronę życia. Eschatologiczna świadomość wydarzeń ostatecznych jest ostrzeżeniem przed niebezpieczeństwem absolutyzowania doczesnej egzystencji kościelnej. W Dekrecie o ekumenizmie Sobór Watykański II wyraźnie zaznaczył w odniesieniu do Kościołów wschodnich, że „niektóre aspekty objawionych tajemnic czasem znajdują stosowniejsze ujęcie i lepsze naświetlenie u jednych niż u drugich” (DE, 17). W rzeczywistości istniejące podziały wśród chrześcijan utrudniają ukazanie nie tylko ziemskiej „pełni katolickości” (DE, 4), ale również apostolskości i jedności Kościoła Chrystusowego.

Wyznaniowa samowystarczalność i samozadowolenie sprawiają, że zanika w dialogu otwartość na innych i na wzajemne dopełnianie się tradycji chrześcijaństwa wschodniego i zachodniego. Prawdziwy dialog nie jest przedsięwzięciem czysto intelektualnym. On może urzeczywistniać swój najważniejszy cel w przyjaznym spotkaniu, we wzajemnym zaufaniu i pełnym szacunku otwarciu.

Czas śmiałości?

Między dwoma czołowymi postaciami dzisiejszego chrześcijaństwa – biskupem Rzymu i patriarchą Konstantynopola – pogłębia się wzajemna bliskość. Świadczą o tym spotkania i wypowiedzi Franciszka oraz Bartłomieja I. W listopadzie ubiegłego roku, w przesłaniu papieża z okazji patronalnej dla prawosławia uroczystości św. Andrzeja, pojawiły się słowa, że między katolikami i prawosławnymi nie ma już „żadnych nieprzezwyciężalnych zagadnień spornych”. W odpowiedzi patriarcha stwierdził: „Chyba jeszcze nigdy przywrócenie jedności chrześcijan nie było czymś tak wymaganym i niedającym się odwlekać jak dzisiaj”. Podkreślił także szczególną relację między Patriarchatem Ekumenicznym i Watykanem.

Dla wielu była to okazja do rozważenia możliwości śmiałych inicjatyw. Czy schizma pomiędzy Wschodem a Zachodem chrześcijańskim, której symboliczną datą był rok 1054, ma nadal trwać aż do osiągnięcia swego tysiąclecia w 2054 r.? Doszło do niej właśnie w relacjach między Rzymem i Konstantynopolem, a inne Kościoły prawosławne zostały w nią stopniowo (wciągnięte jako ostatnia Ruś Kijowska). Dzisiaj dzieje się odwrotnie. To właśnie Patriarchat Moskiewski przysparza najwięcej trudności dialogowi katolicko-prawosławnemu. Z tego względu podczas ubiegłorocznego święta w Fanarze (siedzibie Patriarchatu Ekumenicznego) przebijała się po raz pierwszy do świadomości wielu uczestników myśl, że papież Franciszek i patriarcha Bartłomiej I powinni podjąć odważną decyzję i przywrócić pełną sakramentalną wspólnotę. Inne Kościoły prawosławne włączyłyby się w nią wcześniej czy później, tak jak kiedyś jedynie z oporami schizmę akceptowały.

Podział między katolikami a prawosławnymi wciąż jawi się jako przejaw braku ewangelicznej mądrości. To właśnie zniesienie anatem pół wieku temu było aktem odważnej mądrości papieża Pawła VI i patriarchy Atenagorasa. Czy obecnie mądra rozwaga weźmie górę nad obawami?

Sobór pod znakiem zapytania 

Coraz bardziej zagrożona wydaje się możliwość odbycia Soboru Prawosławnego. Planowano, aby rozpoczął się on 19 czerwca podczas tegorocznej uroczystości Zesłania Ducha Świętego w starej konstantynopolitańskiej świątyni pw. Pokoju Bożego (Hagia Eirene). Tymczasem zarysowują się nowe napięcia i trudności. Specjalna komisja przygotowawcza złożona z 14 przedstawicieli Kościołów miała w grudniu w Atenach ustalić porządek dzienny i procedurę obrad soborowych. Już jednak pierwszego dnia posiedzenia komisji nastąpił impas, kiedy przedstawiciel Patriarchatu Antiocheńskiego zaproponował, żeby w razie wycofania się z obrad soborowych przedstawicieli nawet jednego Kościoła uznać Sobór za nieważny. Wniosek został poparty przez Cerkiew rosyjską, gruzińską, czeską i słowacką, a przypuszczalnie również serbską. Natomiast przedstawiciel Patriarchatu Ekumenicznego zaproponował, aby sporny wniosek został rozpatrzony dopiero w trakcie styczniowego spotkania zwierzchników Kościołów prawosławnych. Członkowie komisji przygotowawczej nazajutrz opuścili Ateny, nie pozostawiając żadnego oświadczenia.

Wiadomo już, że spotkanie zwierzchników Kościołów, zaplanowane na 21 stycznia, ma się odbyć nie w Stambule, lecz w ośrodku prawosławnym Patriarchatu Konstantynopolitańskiego w Chambésy koło Genewy, gdzie mieści się sekretariat przygotowujący obrady soborowe. Być może, że tam też zostanie zorganizowany Sobór. W ten sposób usunięto by przeszkodę, która mogłaby stanowić wymówkę dla któregoś z Kościołów, aby w Soborze nie uczestniczyć. Kościoły rosyjski i grecki od początku były niechętne organizacji tego zgromadzenia w Turcji.

Uzdrowić pamięć

W dialogu ekumenicznym od lat powtarza się kierowany do Kościołów apel o „uzdrowienie pamięci” (healing of memories). Nie oznacza to bynajmniej wyparcia do podświadomości bolesnych wspomnień oraz doznanych w ciągu dziejów krzywd i upokorzeń. Apel dotyczy zarówno pamięci indywidualnych chrześcijan, jak i pamięci zbiorowej, która kształtuje i podtrzymuje tożsamość poszczególnych Kościołów.

Dramatyczne wydarzenia przeszłości domagają się otwartej wymiany poglądów na sprawy często przemilczane, aby w ten sposób mogło dojść do głębokiego oczyszczenia – prawdziwie ewangelicznego katharsis pamięci dialogujących stron i trwałego pojednania. Trzeba dzisiaj rozwijać kulturę pamięci i wspominania. Każdy z Kościołów ma obowiązek poddania krytycznej refleksji swoją własną przeszłość, gdyż pamięć o niej ma często charakter wybiórczy. W przeciwnym razie nie będzie mogło dokonać się prawdziwe scalenie i uzdrowienie pamięci, niezbędne dla dzieła oczyszczenia i pojednania.

O przebaczenie win Kościoła prosił na początku drugiej sesji Vaticanum II Paweł VI. W soborowym Dekrecie o ekumenizmie znalazły się znamienne słowa: „Z pokorną (...) prośbą zwracamy się do Boga i do odłączonych braci o wybaczenie, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” (DE, 7). W encyklice „Ut unum sint” (nr 88) Jan Paweł II pisał: „Wraz z mym poprzednikiem Pawłem VI proszę o przebaczenie za wszystko, za co jesteśmy odpowiedzialni” – także w odniesieniu do posługi biskupa Rzymu.

W 2001 r. podpisany został w Strasburgu przez przewodniczących Konferencji Kościołów Europejskich (KEK) oraz Rady Konferencji Biskupów Europy (CCEE) ważny dokument „Charta Oecumenica. Wytyczne dla wzrastającej współpracy pomiędzy Kościołami w Europie”. Podkreśla on: „Z powodu zaniedbań chrześcijan uczyniono w Europie i poza jej granicami wiele zła. Wyznajemy naszą współodpowiedzialność za tę winę oraz prosimy Boga i ludzi o przebaczenie. (...) Kładziemy nacisk na poszanowanie życia (...), gotowość do przebaczenia, a we wszystkim na miłosierdzie” (III 7).

Przebaczenie nie jest celem samym w sobie. Ma ono otwierać drogę do pojednania. Nie wolno przemilczać historycznych niepowodzeń, świadczących o niestabilności relacji między Kościołami. W dziewięć miesięcy po podpisaniu przełomowej katolicko-luterańskiej „Deklaracji o usprawiedliwieniu” (31 października 1999 r.) opublikowana została w Watykanie deklaracja „Dominus Iesus”. Stwierdzała ona, że Kościoły ewangelickie nie są Kościołami w sensie właściwym, lecz jedynie wspólnotami chrześcijańskimi, co na dłuższy czas ochłodziło klimat we wzajemnych relacjach.

Tym bardziej należy obecnie docenić dokument luterańsko-rzymskokatolickiej Komisji ds. Jedności pt. „Od konfliktu do wspólnoty” (2013 r.), poświęcony wspólnej pamięci o reformacji w 2017 r. – roku jej pięćsetlecia. Przypomniano w nim o historycznych prośbach o przebaczenie za grzechy przeciwko jedności, zarówno ze strony Kościoła rzymskokatolickiego, jak i ewangelicko-luterańskiego. 500. rocznica reformacji skłania do skuteczniejszego zaangażowania na drodze pojednania obydwu Kościołów. Uzgodniono, że ma to być przede wszystkim ekumeniczne święto ku czci Chrystusa i Ewangelii.

Gesty Franciszka

W 50. rocznicę zniesienia anatem z 1054 r. między Rzymem i Konstantynopolem papież Franciszek podkreślał, że „nie ma prawdziwej drogi do jedności, jeśli nie prosimy Boga i siebie nawzajem o przebaczenie grzechu podziału”.

Dzieje Kościoła wzbogacone zostały niedawno nową prośbą o przebaczenie. 22 czerwca 2015 r. papież odwiedził w Turynie kościół waldensów, którzy wywodzą swój początek z XII w. (założycielem był Petrus Valdes, żyjący w latach ok. 1140–1206). W ciągu wieków byli oni okrutnie prześladowani jako kacerze i heretycy z powodu głoszenia radykalnego ubóstwa oraz protestu przeciwko kościelnej hierarchii, handlowi odpustami i kultowi świętych. Papież tak wyznawał popełnione winy: „W imieniu Kościoła katolickiego proszę was o przebaczenie wszystkich niechrześcijańskich, wręcz nieludzkich działań i postaw, które kierowaliśmy przeciwko wam w ciągu historii. W imię Chrystusa, przebaczcie nam!”. Przyznał, że od lat wzrastało zaufanie i pogłębiała się współpraca między katolikami a waldensami. Pomimo odkrytego na nowo braterstwa w Chrystusie, nadal istnieją jednak poważne różnice do przezwyciężenia.

Ze strony waldensów pojawiła się natomiast prośba do papieża, aby katolicy przestali określać protestantów mianem „wspólnoty chrześcijańskie” i uznali ich po prostu za Kościół Chrystusa. Nie chcą być traktowani jako Kościół połowiczny, a w rzeczy samej jako „nie-Kościół”. Dobrą okazją do zmiany postawy powinno być właśnie 500-lecie reformacji. Synod waldensów z sierpnia 2015 r. podziękował Franciszkowi za prośbę o przebaczenie. Zaznaczono jednak, że nowa sytuacja nie pozwala im wypowiadać się i przebaczać w imieniu tych, którzy za swoje świadectwo ewangelicznej wiary płacili krwią i cierpieniem. W tym stanowisku widać pewną powściągliwość wobec prośby o przebaczenie.

Inny znamienny fakt to wizyta Franciszka w ewangelicko-luterańskim kościele w Rzymie (15 listopada 2015 r.). W swoim przemówieniu przypomniał on „złe czasy” we wzajemnych relacjach obydwu Kościołów i apelował: „Musimy wzajemnie prosić o przebaczenie za ten skandal podziału”. Wszyscy jesteśmy dziećmi Bożego przebaczenia.

Po pierwsze: „przebacz” 

Historyczne gesty przebaczenia i pojednania wciąż domagają się głębokiego namysłu i rachunku sumienia. Nie wystarczą jednak najszczersze słowa i najgorętsze apele, jeśli przebaczenie i pojednanie nie staną się częścią codziennego doświadczenia w życiu chrześcijan, Kościołów i narodów. Dlatego Franciszek niestrudzenie podkreśla, że przebaczenie należy do istoty miłości, a wychowanie do przebaczenia dokonuje się najskuteczniej w rodzinie. Często wskazuje, że Bóg jest większy niż ludzkie grzechy i mocniejszy niż wszelkie zło; że nie męczy się On przebaczaniem, gdyż Jego istotą jest przebaczająca miłość i niewyczerpane miłosierdzie, którego oblicze objawiło się w Chrystusie.

Franciszek obudził nową nadzieję dla ekumenii. Rozpoczęła się także nowa faza dialogu ekumenicznego, poszerzonego również o nowe ruchy religijne, o chrześcijan ewangelikalnych (evangelicals) i pentekostalnych (zielonoświątkowych). Czy grupy te odpowiedzą gotowością do szczerego i cierpliwego dialogu?

Nowe tysiąclecie wymaga od chrześcijan, aby stawali się ludźmi dialogu i nie pozostali w stanie zniewolenia pamięcią o przeszłości. Nadzieją napawa fakt, że dialogujące Kościoły uczą się życzliwie patrzeć na siebie nawzajem i że rośnie gotowość do przebaczenia. Z tym przekonaniem łatwiej patrzeć z ufnością w przyszłość na dzieje Kościołów i świata. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2016