Ola i Marcin pomagają przygotować dzieci do pierwszej komunii. W centrum jest tu rodzina

- Poprzez rozmowę i modlitwę tworzy się Kościół – prawdziwa wspólnota – mówi Ola Sawicka

14.05.2024

Czyta się kilka minut

Koło liturgiczne "Baranków" w domu Oli i Marcina Sawickich w Krzyżowej, 2019 r. // Fot. archiwum prywatne
Koło liturgiczne "Baranków" w domu Oli i Marcina Sawickich w Krzyżowej, 2019 r. // Fot. archiwum prywatne

Zaczęło się dziesięć lat temu w Krzyżowej, małej wiosce w Beskidzie Żywieckim. Do Oli i Marcina Sawickich, małżeństwa nauczycieli z Warszawy, zwrócili się rodzice kształcący swoje dzieci w systemie edukacji domowej z prośbą o pomoc w przygotowaniu ich do pierwszej komunii.

Nie o to chodzi

Ola i Marcin, którzy przed ponad dwudziestu laty osiedli u podnóża Pilska, by nauczać dzieci metodą Marii Montessori, mieli bogate doświadczenie w religijnej edukacji dzieci. W pobliskim Korbielowie pomagali dominikaninowi o. Przemkowi Ciesielskiemu, tamtejszemu proboszczowi, prowadzić duszpasterstwo rodzin „Spotkania w Betlejem”. Pomyśleli: Zrobimy te przygotowania tak, jak prowadzimy nasze duszpasterstwo – zgodnie z rytmem roku liturgicznego.

W pierwszym dniu zajęć Ola poszła z dziećmi na poddasze swojego domu, a o. Przemek zajął się rodzicami. I gdy oboje spotkali się po zajęciach na schodach domu, niemal równocześnie powiedzieli: „To nie o to chodzi!”.

– Zrozumieliśmy, że przygotowania powinni prowadzić rodzice, bo to oni przekazują dzieciom wiarę – opowiada o. Przemek – a my możemy ich w tym wesprzeć katechezą i pokazać, jak pomóc dziecku odkrywać Pana Boga.

To założenie stało się fundamentem barankowych przygotowań do spowiedzi i komunii. Pomysł się sprawdził: w kolejnym roku było tylu chętnych, że powstały dwie grupy, w kolejnym trzy, w następnym – cztery. Taką liczbą osób Ola Sawicka i o. Przemek nie byli w stanie sami się zaopiekować. Zaprosili do współpracy kilka małżeństw, które już przeszły barankowe przygotowanie ze swoimi dziećmi. W 2017 roku powstało dziesięć grup.

Dziś jest ich w Polsce niemal dziewięćdziesiąt, jedna działa we Francji. A chętnych wciąż przybywa – nie tylko małżeństw, bo również coraz więcej księży przekonuje się do takiej formy. 

Koło liturgiczne "Baranków" w szkole Oli i Marcina Sawickich w Koszarawie-Bystrej, 2022 rok // Fot. archiwum prywatne

Modlitwa z Fra Angelico

W prowadzonych przez Sawickich szkołach Fundacji Królowej Świętej Jadwigi (to dziś 16 szkół podstawowych i liceów) trwa czas egzaminów – Olę Sawicką niełatwo złapać, ale znajduje chwilę na rozmowę.

Podkreśla, że w „Barankach” najważniejsza jest wspólnota rodzin. – Małżeństwa wspierają się nawzajem i pomagają sobie, zwłaszcza gdy pojawiają się trudności. Poprzez rozmowę i modlitwę tworzy się Kościół – prawdziwa wspólnota – mówi.

Każdą grupą opiekuje się ksiądz, który jest odpowiedzialny za stronę teologiczną. Jak podkreśla Ola, małżonkowie prowadzący grupy nie muszą być ekspertami. Ich zadaniem jest inicjować, wspierać i towarzyszyć.

Program jest ściśle powiązany z rokiem liturgicznym. Tematy zajęć wprost nawiązują do tego, co się aktualnie dzieje w Kościele. Październik – czyli różaniec, a więc modlitwa. Listopad – Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny, czyli świętość i tajemnica śmierci. I tak dalej. Program opiera się bezpośrednio na Biblii – nie na opracowaniach dla dzieci. Ważna jest też obecność sztuki z prawdziwego zdarzenia. Uczestnicy oglądają dzieła Fra Angelico czy Piera della Franceski, ale także prawosławne ikony. Uczą się, że kontemplacja sztuki jest formą modlitwy.

Bez prezentów

Podczas uroczystości pierwszokomunijnej dzieci ubrane są w alby, czyli strój liturgiczny. Nie ma garniturów czy wymyślnych sukienek. Ma to uzasadnienie w przypowieści o zaproszonych na ucztę, nawiązuje też do białej szaty, którą dzieci otrzymały na chrzcie. Nie ma fotografów.

Dzieci nie dostają podczas uroczystości żadnych prezentów – najważniejsi w tym wszystkim są one, ich rodzice i Jezus. Można dziecku ofiarować Biblię, ale jeszcze w czasie przygotowań. Dziecko może w niej rysować czy podkreślać ulubione fragmenty.

Dlaczego się spowiadamy? Jak uniknąć pułapek związanych z sakramentem pojednania? Czy spowiedź ma przyszłość? Czy jest potrzebna naszym dzieciom?

Niektórzy członkowie rodzin, zwłaszcza dziadkowie, nie wyobrażają sobie jednak pierwszej komunii bez podarowania dziecku pieniędzy. Wówczas Ola i o. Przemek proponują, żeby nie dawać ich bezpośrednio dziecku, tylko przekazać rodzicom z przeznaczeniem na wspólny wyjazd – na przykład na kilkudniową pielgrzymkę.

Linia darów

Perspektywą przygotowania do spowiedzi jest dobro. Zaczyna się od rozważania przypowieści o talentach. – Kiedy skończymy – tłumaczy o. Przemek – wówczas dzieci rozwijają wielki rulon białego papieru, tak zwaną „linię darów”. Każda rodzina dostaje dla siebie duży jego fragment, żeby na nim narysować, napisać lub nakleić jak najwięcej darów, które odkrywają w sobie i w rodzinie. Następnie wybierają najważniejszy z nich i rozmawiają z dziećmi o tym, co z nim jako rodzina robią. Tak zaczyna się przygotowanie do spowiedzi – od dobra.

Ola Sawicka: – W ten sposób dochodzimy do pojęcia grzechu: jako zmarnowanego talentu, który dostaliśmy od Boga. Jako braku dobra.

Przygotowanie do Drogi Krzyżowej - zajęcia plenerowe w lesie, 2023 r. // Fot. Archiwum prywatne

Na podłodze

Skąd nazwa? Pochodzi od słów pieśni „Oto są baranki młode”, śpiewanej w wielu kościołach w Wigilię Paschalną, a którą wiele barankowych wspólnot śpiewa na koniec uroczystości komunijnej. Choć według Oli Sawickiej nie jest to cała prawda. – Po jednej z pierwszych spowiedzi jedna z mam zobaczyła dzieci siedzące pod ołtarzem i napisała do mnie smsa: „Baranki młode”. I tak zostało.

Miejsca spotkań są różne – najczęściej odbywają się w kościele. Bywa też, że w domach prywatnych. Na początku jest wyjazd integracyjny. Spotkania odbywają się mniej więcej co miesiąc, najczęściej w weekendy. Najpierw jest wspólna katecheza rodziców i dzieci, następnie osobne zajęcia.

Podczas spotkań dialogowych wszyscy siedzą na podłodze. – To ważny zabieg socjotechniczny – tłumaczy o. Przemek. – Jeśli rodzice siedzieliby w fotelach, pozostaliby jedynie obserwatorami.

A zajęcia z samymi rodzicami? – To jest po prostu przestrzeń do dzielenia, w której mogą porozmawiać, podzielić się tym, co im w pracy z dziećmi wychodzi lub co się nie udaje.

Dzieci tylko pretekstem

Z klasztoru dominikanów w Katowicach jedziemy z o. Przemkiem do Mysłowic – do Dawida i Marysi Chajców. Wraz z Jakubem i Jolą, zaprzyjaźnionym małżeństwem, prowadzą jedną z katowickich grup barankowych. W ich domu odbywa się wieczorem spotkanie organizacyjne.

– W każdej grupie przychodzi taki moment, że ludzie zaczynają się czuć bezpiecznie – opowiada Dawid. – Myślę, że dzieje się tak dlatego, że my jako prowadzący dzielimy się z naszymi doświadczeniami i trudnościami w życiu małżeńskim, rodzinnym i duchowym. Gdy ludzie widzą, że nam też zdarzają się potknięcia i upadki, wtedy się otwierają.

– W czasie naszych wyjazdów robimy osobne spotkania dla mężczyzn przy ognisku – mówi Jakub. – I okazuje się, że wielu z nich ma potrzebę opowiedzenia o swojej nieraz trudnej relacji z ojcem albo o trudnościach w budowaniu relacji z dziećmi.

– Całe to nasze barankowe przedsięwzięcie traktujemy nie jako przygotowanie do jakiejś uroczystości, tylko jako duszpasterstwo rodzin, a w szczególności małżeństw – tłumaczy o. Przemek. – Dzieci są do tego właściwie tylko pretekstem. Często te spotkania stanowią wstęp do odnowy życia małżeńskiego lub własnej wiary. Bo przychodzą często bardzo różni ludzie, zarówno mocno wierzący, jak i żyjący na obrzeżach Kościoła. Wielu z nich szuka drogi do Pana Boga i często na naszych spotkaniach odkrywa, jak ich relacja z Bogiem może wyglądać.

– Nasze spotkania są dla wielu osób nierzadko pierwszym w ich życiu pozytywnym doświadczeniem Kościoła – mówi Jola. – I bycia w nim zaakceptowanym. I to jest ważne, niezależnie od tego, czy oni w nim zostaną, czy nie. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz oraz tłumacz z języka niemieckiego i angielskiego. Absolwent Filologii Germańskiej na UAM w Poznaniu. Studiował również dziennikarstwo na UJ. Z Tygodnikiem Powszechnym związany od 2007 roku. Swoje teksty publikował ponadto w "Newsweeku" oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 20/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Oto są Baranki